Podróżnicze podsumowanie roku 2021

Rok 2021. Myślę, że zapamiętamy go do końca naszych dni. Czemu? Jeśli śledzicie nas regularnie, wiecie, że to właśnie w kwietniu 2021 roku powitaliśmy na świecie naszego pierworodnego, który, szybko okrzyknięty Pogodzinkiem, wyruszył z nami we wspólne podróże. Jak na nie wpłynął? Co się zmieniło? Przeżyjmy to jeszcze raz: zapraszamy na krótkie podsumowanie roku!

U hu ha, zima nie taka zła!

Myślę, że jedno nie zmieniło się od naszego podróżniczego podsumowania z 2020 – nad rokiem 2021 wciąż wisiało widmo pandemii i choć momentami udawało się o niej zapomnieć, dla nas, w zaawansowanej ciąży, a potem z maleńkim dzieckiem, temat ciągle pozostawał bardzo żywy. Uważaliśmy na siebie, i uważamy dalej, więc mimo szczepienia szukaliśmy mniej uczęszczanych kierunków. 

Zima w tym roku udała się naprawdę kapitalnie, więc jeszcze w ciąży korzystaliśmy ze śnieżnej aury i dotlenialiśmy się, spacerując po nietrudnych górskich szlakach. Tak, w trzecim trymestrze też się da – byle z głową (a tu > o naszych ciążowych podróżach)! Udało nam się wrócić na Leskowiec i zdobyć przepięknie zimowy Ćwilin – serdecznie polecamy oba kierunki.

W lutym zawitaliśmy jeszcze do Warszawy, odwiedzić rodzinę oraz skorzystaliśmy z ostatniej okazji na jakiś dalszy wyjazd, zaglądając do mile już słonecznego Zakopanego. Tym razem obyło się bez zdobywania Orlej Perci 🙂 – ograniczyliśmy się do spacerów dolinami (np. Dolina Białego) i włóczenia się po ośnieżonym mieście. Tomek, tym razem solo, pokusił się o wyjście na Kopieniec Wielki. Ciekawostką była wizyta w Muzeum Oscypka, które dopisujemy do listy godnych polecenia żywych muzeów. 

Rodzi się wiosenne życie… 

I tu przypada marcowo-kwietniowa pauza, która zupełnie miło zbiegła się z kolejnym lockdownem. Czekaliśmy i czekaliśmy, aż na początku kwietnia mały Pogodzinek przekroczył nasze progi i stwierdził, że przed osiemnastką nie planuje się wyprowadzać. No niech mu będzie…. :). Z mocno niewiosenną pogodą, coraz to nowymi obostrzeniami i maluchem na pokładzie po prostu zaszyliśmy się w domu, skupiając się na naszej małej rodzinie… Wspominamy to bardzo miło :)!

Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy dość sprawnie nie zaczęli testować nowych możliwości. Nieśmiałe spacery z wózkiem powoli zamieniły się w coraz to dalsze eskapady, a niełatwa sztuka motania chusty powoli weszła w krew. Gdy już obeszliśmy wszystkie muzea i kawiarnie w mieście, na cel pierwszej wycieczki poza dom obraliśmy Jurę Krakowsko-Częstochowską, a dokładniej okolice Góry Zborów. To idealne miejsce na nietrudne wycieczki, a do tego naprawdę malownicze i spokojne. Nada się też dla rowerzystów- dosłownie pod naszym oknem przebiegał rowerowy Szlak Orlich Gniazd.

Po tym wyjeździe nasz worek z podróżami we trójkę otworzył się bardzo szeroko. Pomieszkaliśmy chwilę w Sopocie, pozwiedzaliśmy Gdańsk, wychodząc poza standardowe turystyczne ścieżki i zawitaliśmy do Warszawy. Bez większych problemów dotarliśmy w te miejsca pociągami, ciesząc się komfortem przedziału rodzinnego w Pendolino – naprawdę, polecamy tę opcję! Odkryliśmy też, że zwiedzanie miast z maluchem, szczególnie przy sprzyjającej aurze, to naprawdę nic trudnego – już w pierwszych 6 miesiącach życia Pogodzinek zaliczył więcej muzeów niż niejeden dorosły w ciągu całego życia :). Także, odwagi!

Lato, ach to Ty!

Lato było pierwszą ,,pełną” poru roku we trójkę, którą spędziliśmy nad wyraz aktywnie. Na początku lata wyruszyliśmy w podróż w stronę Gorlic, zwiedzając Bobową, Biecz i Binarową, gdzie krwawe historie katów przeplatały się z delikatną sztuką koronczarską. Te okolice Małopolski pozostają nadal mało znane, a szkoda, bo nie dość, że mało turystyczne, to jeszcze niezwykle malownicze- no i rzut kamieniem od ulubionego Beskidu Niskiego. 

Zawitaliśmy także do Tczewa, obejrzeć wraki statków (polecamy Centrum Konserwacji Wraków Statków – porządna porcja wiedzy, serwowana w atrakcyjny sposób) i dwukrotnie do Gdańska- bo to miasto chyba nigdy nam się nie znudzi :). Tym razem poza turystycznym centrum odwiedziliśmy także mniej znaną Oliwę czy gdańskie fortyfikacje. Nie zabrakło też spaceru po Malborku czy przechadzki po letniej Warszawie.

Jednak tematem przewodnim tego lata był chyba Dolny Śląsk – brak wycieczek rowerowych kompensowaliśmy sobie licznymi wypadami w góry, poznając szczyty wokół Lądka-Zdroju i Wałbrzycha. Nasza kolekcja perełek do Korony Gór Polski powiększała się dosłownie z dnia na dzień, a dodatkowo okraszaliśmy je wizytami w arcyciekawych miejscach, takich jak Jaskinia Niedźwiedzia, Zamek Książ czy Twierdza Osówka. ,,Przerabiać” ten materiał będziemy pewnie całą zimę, a wspominać kolejne lata – Pogodzinek okazał się być arcydzielnym piechurem, który dzielnie wędrował z nami omotany w chuście. A że na trasie między Małopolską a Dolnym Śląskiem wypadało zrobić jakieś przystanki, przy okazji zawitaliśmy też na Opolszczyznę – zwiedzając Zamek Niemodlin i Muzeum Wsi Opolskiej.

Wakacyjne rozjazdy zakończyliśmy z przytupem – przez Radom dotarliśmy na Kaszuby, w których zrealizowaliśmy Kasi ochotę na odpoczynek nad jeziorem. Pogoda kompletnie nie dopisała, ale to nie powstrzymało jej przed kąpielami w jeziorze i seansach saunowych. Do tego wycieczka do krzyżackiego zamku w Bytowie czy kamiennych kręgów w Węsiorach – i kolejne ciekawe miejsca na Pomorzu zobaczone. 

Z samej północy pomknęliśmy na Podhale, objeżdżając także Spisz i Orawę. Tylu fantastycznych widoków w czasie jednej wycieczki to dawno już nie było :). Z premedytacją omijaliśmy okolice Zakopanego, szukając baców na gorczańskich i pienińskich halach, udając maszynistów w Skansenie Taboru Kolejowego w Chabówce czy eksplorując słabo rozpoznaną przez nas Orawę. Małopolska to idealny kierunek na lato – nawet po tylu latach nadal zaskakuje! A sezon letni udało się zakończyć po sąsiedzku, w Częstochowie, do której mamy nadzieję wrócić w przyszłym roku – zobaczyć więcej niż tylko Jasną Górę.

W to lato znaleźliśmy czas na sporo, jak na nas, letniego Krakowa– w końcu była okazja do niespiesznych śniadań w ciągu tygodnia, zwiedzania różnych zakątków Kazimierza i Dębnik oraz bywania na krakowskich wystawach – urlop rodzicielski o tej porze roku to całkiem zacny pomysł :).  Nie zabrakło też jurajskich winnic i krótszych wycieczek rowerowych wokół miasta – aż zapomnieliśmy, jak wokół niego fajnie :). 

,,Za­nu­rzać, za­nu­rzać się w ogro­dy ru­dej je­sie­ni…”

W tym roku udała się nie tylko zima, ale także jesień – tak ciepłej i złocistej to najstarsi górale nie pamiętają. Jej pierwszych śladów szukaliśmy w Dolinkach Krakowskich i okolicach Tarnowa. Dzięki temu odwiedziliśmy mało znany zamek w Dębnie i zamarzyliśmy o kolacji w imponującym Pałacu Goetzów w Brzesku. Może któregoś dnia…? 

Tydzień później bawiliśmy w Katowicach, obserwując kolejne zmiany w tym jakże dynamicznym mieście, tylko po to, żeby w kolejny weekend wyruszyć na prawdziwie jesienną przygodę w Wielkopolsce. Opisaliśmy te wojaże dość dokładnie w naszych tekstach o rezydencjach Wielkopolski oraz o drewnianianych zabytkach w Wielkopolsce, także sięgnijcie tam, jeśli szukacie przepięknych, jesiennych klimatów. 

W listopadzie i grudniu zawinęliśmy się w kocyki i odpoczywaliśmy w domowych pieleszach – po tak intensywnych poprzednich miesiącach, po prostu fajnie się mieszkało ,,u siebie”. W lato często szkoda nam czasu na zwykłe, ,,miastowe” życie, ale powoli uczymy się, żeby nie wywierać na siebie presji na odkrywanie i poznawanie – i że jeśli tego chcemy, możemy po prostu siedzieć w domu i to też jest okej (tak, dojście do tych wniosków zajęło trochę czasu :)). W takie jesienne wieczory nadganiamy podróżnicze relacje, planujemy kolejne kroki na blogu (więcej już niebawem!) i spisujemy marzenia na kolejny sezon – o dziwo, ta lista z roku na rok wcale się nie kurczy! 

A co słychać blogowo?

Blogowo rok 2021 to ciekawe odbicie po poprzednim korona-sezonie. Nawiązaliśmy kilka ciekawych współprac z organizacjami turystycznymi i markami – najbardziej cenimy te, które pozostawiają nam pełną wolność, dzięki czemu pokazujemy dane miejsce ,,po swojemu”. Zdecydowaną nowością okazał się udział w debacie Narodowego Centrum Kultury oraz kolejne webinary dla firm o tym, jak planować epickie urlopy – jeśli chcecie, żebyśmy zawitali w Waszej firmie, dajcie znać! Do tego 4-te miejsce w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów oraz bardzo systematyczne prowadzenie naszych kanałów, przekładające się na większe zasięgi, nowe znajomości i setki świetnych inspiracji – to taka codzienna, mało spektakularna praca, która jest podstawą tego całego zamieszania :). Przygotowaliśmy film o najpiękniejszych trasach rowerowych w Polsce (60 000 wyświetleń!), wskoczyliśmy na podium w corocznym Rankingu Blogów Podróżniczych i zaczęliśmy pisać coś większego 🙂 – a to wszystko przecież ,,po godzinach” i z maleństwem na rękach. 

Może nie było w tym roku długiej wycieczek rowerowych, z których jesteśmy znani.

Może po raz pierwszy od 20-kilku lat nie wyjechaliśmy za granicę. 

Ale chyba nie godzi się narzekać, prawda :)?

No a teraz najważniejsze pytanie – co przyniesie kolejny rok…?

Do siego 2022!

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Bez kategorii

Spodobały Ci się nasze materiały lub ułatwiliśmy Ci zaplanować fajny urlop? Możesz postawić kawkę;) Dziękujemy!

8 komentarzy do “Podróżnicze podsumowanie roku 2021”

    • Hej! Niestety ten wpis się jeszcze nie napisał – będzie częścią tekstu o Zakopanem. Ale muzeum bardzo ciekawe, pozwala zrozumieć, czy i kiedy dostępny jest ten najsłynniejszy polski serek :). Także nie czekaj na wpis!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz