Lubicie to słodkie uczucie, kiedy wchodzicie na szczyt, z którego rozpościera się wspaniała panorama na okoliczne pasma górskie i szczyty? Ważnym aspektem każdej pieszej wycieczki jest dla Ciebie ,,widokowa nagroda”? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco na któreś z tych pytań – zapraszamy na drugi co do wysokości szczyt Beskidu Wyspowego – Ćwilin (1072 m). Dziś prezentujemy ten szczyt w wydaniu zimowym, ale i letni piknik byłby z tej górki doskonały. Sprawdźcie, jak najlepiej dojść na Ćwilin!
Szlak na Ćwilin z Jurkowa
Nasze wyjście zaczęliśmy z centrum miejscowości. Zaparkowaliśmy pod jurkowskim kościołem (dostępny zarówno parking przykościelny, jak i osobny, gminny) i po paru metrach wytropiliśmy oznaczenia niebieskiego szlaku. Jedna uwaga – jeśli tak jak my dotrzecie do Ćwilina w niedzielę w godzinach przedpołudniowych (msza!), liczcie się z pełnym obłożeniem wszystkich miejsc parkingowych, wliczając te przysklepowe.
Początkowo szlak wiedzie wśród domostw, aby następnie wyprowadzić nas na drogę między polami. Choć chęć wędrówki wzywa, nie zapomnijcie obejrzeć się czasami za siebie, bowiem z przed linii lasu roztacza się bardzo ładny widok na spokojną miejscowość oraz dwa imponujące szczytu Beskidu Wyspowego – Mogielicę (1171 m), po prawej, z charakterystyczną wieżą widokową oraz Łopień (961 m), czyli dumny szczyt po lewej. Miłe słoneczko pięknie oświetlało zimowy pejzaż, ale jednak późna godzina wymarszu mobilizowała do przebierania nogami. Szybkie zdjęcia i idziemy dalej!
Bajkowy śnieżny las
Szlak wyprowadził nas do ośnieżonego lasu, który, ,,im dalej w las”, stawał się coraz bardziej śnieżno-bajkowy. Podejście nie było bardzo ostre, ale miło rozgrzewało w ten mroźny dzień. W zimę należy uważać na miejscami oblodzone fragmenty szlaku – szczęśliwie zawsze udawało nam się znaleźć jakąś boczną ścieżynkę, po której stąpać było zdecydowanie bezpieczniej. Szlak nie oferował wielkich widoków po drodze, ale ośnieżonym lasem wędrowało się całkiem miło – ucięliśmy sobie taką spokojną, dwugodzinną pogawędkę.
Bliżej końca trasy las się przerzedził, a podejście zrobiło się ciut bardziej strome. Jednak na górze czekała piękna nagroda – fantastyczna panorama na otaczające Ćwilin szczyty. Choć samych Tatr tym razem nie było widać, naprawdę nie możemy narzekać – marzy nam się tylko kiedyś móc rozpoznać ,,z głowy” każdy jeden szczyt z rozpościerającej się przed nami panoramy. Ciepła herbatka z takim widokiem, a w wersji bardziej traperskiej ognisko z kiełbaskami? Czemu nie, na Ćwilinie starczy miejsca dla każdego.
Kiełbaski czy herbatka?
Gdyby nie styczniowy mrozek, chętnie rozgościlibyśmy się na Ćwilinie na dłużej, jednak w myśl zimowej dewizy, że ciągle trzeba się ruszać, niechętnie, bo nie niechętnie, ruszyliśmy po swoim śladzie z powrotem do Jurkowa. Na pamiątkę zrobiliśmy sobie jeszcze kilka zdjęć – nie wiadomo, czy nie przydadzą nam się do jakiejś Korony Beskidu Wyspowego, czy innego górskiego odznaczenia… (Psst! Jeśli lubicie takie wyzwania, możecie zobaczyć, jak idzie nam z Koroną Gór Polski. Lepiej mieć dowód niż nie, choć w ,,najgorszym” wypadku chętnie byśmy na Ćwilin wrócili – może tym razem w wersji letniej, na leniwy piknik z ciasteczkami i dobrą książką…. Takie oto plany snuliśmy, maszerując niespiesznie w dół – bo że w Beskid Wyspowy będziemy wracać częściej, postanowiliśmy jeszcze na górze. Do następnego razu!
Co warto wiedzieć o Ćwilinie? Cztery ciekawostki!
Źródłosłów nazwy szczytu
Dziwi Was taka ,,miękka” nazwa dla tej górki? Ciekawostką jest, że jej źródłosłów pochodzi z jednego z mniej ,,miękkich” języków, czyli… niemieckiego. Według dostępnych źródeł, Ćwilin to spolszczone słowo ,,Zwilling”, czyli bliźniak dla sąsiedniej Śnieżnicy. Mało kto wie, że w tych rejonach zamieszkiwali niegdyś niemieccy osadnicy, skąd ten niemieckojęzyczny ślad w etymologii.
Polana Michurowa
Przepiękna Polana Michurowa, która teraz służy za miejsce relaksu dla górskich wędrowców, kiedyś mogłaby nie być najlepszym miejscem na tarzanie się po trawie… 😉 Niegdyś polana zajmowała większy obszar i służyła miejscowym bacom do wypasu owiec. Choć dziś sukcesywnie zarasta (jej powierzchnia jest obecnie aż 70% mniejsza niż w okresach intensywnego pasterstwa), nadal oferuje doskonałą panoramę na okolicę. Stojąc na szczycie Ćwilina, naprawdę doskonale można zrozumieć genezę ,,wyspowości” tego pasma – przy niższych chmurach, te Beskidy rzeczywiście wyglądają jak małe wysepki w morzu obłoków. Ciekawostką jest też fakt, że podobno w lecie polana służy do startu żądnym widoków paralotniarzom. Takie szybujące nad wzniesieniami ,,latawce” też muszą pięknie wyglądać…!
Ćwilin i wojenna partyzantka
Trudno w polskich górach o miejsca bez śladu działań partyzanckich. Podobnie jest w przypadku Beskidu Wyspowego i szczytu Ćwilin. Na terenie Limanowszczyzny odbywały się w 1944 roku zrzuty alianckie, dostarczające partyzantom niezbędnego ekwipunku, odzieży czy butów. W czasach dronów i sterowania komputerowego taka misja może nie brzmieć na trudną, jednak w okresie wojny stanowiła ona nie lada wyzwanie logistyczne. Najpierw starannie trzeba było dobrać zrzutowisko – wiele z poprzednich okazywało się zbyt trudnymi do przeprowadzenia akcji. Następnie szkolono, w pełnej konspiracji, odbierających zrzut z zakresu sterowania znakami świetlnymi i ogólnej koordynacji. Konspiratorzy przez kilka dni potrafili oczekiwać na samolot, który wyruszał z Włoch w stronę centralnej Polski- samoloty te latały bez sprzętu nawigacyjnego tak, żeby nieprzyjaciel nie mógł ich namierzyć. Akcje rozgrywały się w nocy, a siła wiatru potrafiła przemieszczać pakunki na kilometrowe odległości. W czasie, gdy odbierający namierzali pakunki, dodatkowe siły zbrojne obstawiały okolice tak, żeby przesyłki nie wpadły w niepowołane ręce. Na jedno z takich zrzutowisk wybrano Ćwilin, gdzie w ciężkich zimowych warunkach oczekiwano kilka razy przez kilka dni na zrzuty.
Przyroda Ćwilina
Oczywiście na Ćwilin wędrujemy głównie po przepiękne widoki – czasami nawet raczące panoramą Tatr. Natomiast warto wiedzieć, że to również ciekawy przyrodniczo szczyt. Po pierwsze w 2001 roku odkryto w masywie Ćwilina… jaskinie. Tak, tak, kto myślał, że jaskinie można spotkać tylko na Jurze i w Tatrach, tego ta ciekawostka z pewnością zadziwi.
Z kolei przyrodników-amatorów może zainteresować fakt, że podobno w lasach wokół Ćwilina spotkano rysie. Te rzadkie koty są wyjątkowo wymagające jeśli chodzi o wybieranie siedlisk, a fakt, że rewir jednego samca potrafi pokrywać aż 130 km2- 350 km2, nie ułatwia im bytowania w poprzecinanych traktami komunikacyjnymi i zurbanizowanych zakątkach kraju. Jeśli więc te wyjątkowe ssaki rzeczywiście bytują w tych lasach, świadczy to o względnej naturalności okolicy – oraz o dostępie do pysznego pożywienia, rzecz jasna :).
Alternatywne warianty szlkaów na Ćwilin
Szlak na Ćwilin z Przełęczy Gruszowiec
Początkowo zakładaliśmy, że przejdziemy szlakiem trochę krótszym i zmniejszą sumą podejść – z przełęczy Gruszowiec. Na tym dość wysokim punkcie umiejscowiony jest spory parking na około 30 samochodów. Z Gruszowca łatwo wystartuje się zarówno na Ćwilin, jak i na położoną po przeciwległej stronie Śnieżnicę. Z tego miejsca wypad na Ćwilin to raptem dwa kilometrowe podejście, które nie powinno zająć dłużej niż godzinę marszu. I właśnie prawdopodobnie dlatego, gdy zajechaliśmy na miejsce trochę później niż zawsze (w końcu w weekend też się coś należy od życia! :)), nie udało nam się zaparkować samochodu. Jeśli więc w ładny dzień planujecie się wyspać, Wasz plan zdobycia Ćwilina z Gruszowca może się nie udać. Zaplanujcie dzień tak, żeby wszystko się udało – wnioskując po liczbie rodzin z dziećmy na szczycie Ćwilina, zdaje się, że to popularna opcja.
Długość (w dwie strony): 4km
Czas przejścia: 1.5 godziny (bez przerw i postojów)
Szlak na Ćwilin z Mszany Dolnej – dla wytrwałych piechurów
Jeśli jednak lubicie się zmęczyć, ciekawą opcją może okazać się podejście z Mszany Dolnej – to zdecydowanie dłuższa wycieczka, ale dla tych, którzy czerpią przyjemność z leniwej włóczęgi nie ma chyba pojęcia ,,za długiej” wyprawy. W tym wariancie wystarczy podążać żółtym szlakiem spod urzędu miasta i trzymać się go aż do osiągnięcia szczytu. Z początku łagodna trasa bliżej samego Ćwilina staje się bardziej stroma, jednak na samej górze czeka relaks z przepięknym widokiem. Jeśli planujecie to przejście zimą, upewnijcie się, czy starczy Wam dnia!
Długość (w dwie strony): 17.5km
Czas przejścia: 6 godzin (bez przerw i postojów)
Górskie teksty, które mogą Cię zainteresować
Jeśli szukasz innych tras w okolicach Beskidu Wyspowego, sprawdź nasz tekst z wyjścia:
Czesc, bierzcie troche odpowiedzialnosc za swoje wpisy. Szlak z przeleczy gruszowiec nie jest dziecinnie prosty – wybralismy sie tam z powodu Waszego postu i zalujemy, gdyz to nie jest podejscie dziecinnie proste, a opis, ze dziecinnie prosty zasugerowal, ze kobieta w ciazy moze bez problemu tam wyjsc. I wyszla, ale fakt, ze to nie jest bezpieczny szlak!
Przykro nam słyszeć, że szlak z Przełęczy Gruszowiec sprawił Wam problemy. Jest to najpopularniejsze wejście na szczyt i roi się na nim od rodzin z dziećmi. Kasia zdobyła ten szczyt zimą tego roku w ciąży i nie wydawał się bardzo trudny, ale wszyscy mamy inne doświadczenie w górach i pewnie różne postrzeganie niebezpieczeństw. By uniknąć nieporozumień będziemy unikać subiektywnych okresleń „dziecinnie prosty”.
Z ciekawości. Na czym polegało trudność tego szlaku? Informacja ta przyda się innym planującym wycieczkę na Ćwilin.
Dziękujemy i pozdrawiamy,
Kasia i Tomek
Również podpisuje się pod tym komentarzem, a nie należę do osób początkujących w zdobywaniu szczytów. Moje zdanie podzielają również moi znajomi zdobywający Koronę Gór Polski. Za stromo, kamienie staczają się ze zboczy, wszędzie wystające korzenie i walące się nieopodal spruchniałe drzewa.
Dziecinnie prosty to jest Lubomir, na którego dosłownie można wbiec nie mając jakoś specjalnie przygotowanej kondycji.
Dziękujemy za cenny komentarz, by uniknąć niedomówień zaktualizowaliśmy opis zgodnie z sugestiami, niech każdy oceni szlak w praktyce:) Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku.
Bardzo fajny wpis. Już dłuższy czas mam chrapkę na Ćwilin, a Wasza relacja wzmogła apetyt. Może jutro się uda. Dziękuję i pozdrawiam.
Hej Krysia! I jak, wyszło? Jeśli tak, to widoczność musiałaś mieć genialną…!
Ładne zimowe krajobrazy, które lubię oglądać wyłącznie na zdjęciach. Ale pomysł ciekawy na wycieczkę, więc mam nadzieję że w porze „zielonej” będzie równie ciekawie. Pozdrawiam serdecznie
Z pewnością! Szczególnie przy dobrej widoczności- my też szykujemy się na edycję letnią :)!
Cóż, jako żem w grudniu rodzony tom straszny zmarzluch 🥶 Zimę lubię… na zdjęciach. A na Waszych wygląda bajecznie. Pozdrawiam.
Kasia też grudniowa- i woli zimno od upałów :). Ale oczywiście polecamy nasze wpisy również w wersji podkocykowej. 🙂
Kochani, sielski ten widoczek.Wy, panorama gór, posiłek, herbatka.Dzieciaczka słodkiego przy Was mi brakuje 😉
Pozdrawiam.
Tylko by jęczał, że mu zimno 😉