Leskowiec w Beskidzie Małym. Propozycja dwóch szlaków na szczyt.

Chyba każdy w ciągu ostatniego półtora roku poczuł mobilizację do odkrywania miejsc możliwie blisko domu. My też to odczuliśmy – najpierw po pandemicznym ,,otwarciu lasów”, a potem pół roku później, w poszukiwaniu szybkiej wycieczki przy zamkniętych w zimie hotelach, zaczęliśmy poznawać Beskid Mały. Pewnie w ,,normalnych” warunkach prędko byśmy w te strony nie zawitali… 

Umówmy się, nazwa tego pasma nie jest przesadnie ,,medialna” – chyba ciężej ma tylko Beskid Niski… Przecież w kraju, w którym każdy jest teoretykiem-alpinistą, szanujący się turysta marzy tylko o eksponowanych, wysokościowych szlakach, zdobywanych bez pomocy Szerpów i tlenu, z obowiązkową foteczką na media społecznościowe ;). My akurat wręcz przeciwnie – pandemiczną wiosną szukaliśmy łagodnej rozruchowej trasy, która obudzi nasze ciała po zbyt długiej przerwie, a zimą musieliśmy liczyć się z dodatkowym balastem ciążowego brzucha, którego dobrostan był naszym priorytetem :). 

Na obie te okazje spacer po Beskidzie Małym na Leskowiec nadał się idealnie. Dziś pokażemy Wam więc dwie wersje trasy – ambitną i prostszą, a Wy dopasujecie je do aktualnego nastroju. 

Gdzie leży Beskid Mały? 

Ale najpierw chwila zastanowienia – gdzie właściwie szukać tego Beskidu Małego? To pasmo zawiera się mniej więcej w prostokącie między Bielskiem-Białą, Żywcem, Andrychowem i Jeziorem Mucharskim. Choć to rzeczywiście powierzchniowo niewielkie pasmo, rzut oka na mapę pokazuje, że szlaków pieszych tu nie brakuje – zarówno tych prowadzących z samego dołu, jak i opcji z możliwością podjechania wysoko samochodem i spacerowaniem tylko po grzbiecie Beskidu Małego. Najwyższy szczyt Beskidu Małego, wpisany do Korony Gór Polski, to Czupel (930 m.n.p.m), który odwiedziliśmy przy okazji wizyty w Żywcu. Tym razem skupimy się jednak na tej małopolskiej części, w której niepodzielnie króluje Leskowiec – 918 m.n.p.m. Dzięki znajdującemu się pod szczytem schronisku, stanowi doskonały cel weekendowego spaceru. 

Leskowiec – dłuższa trasa 

Trasę zaczeliśmy w Rzykach-Mydlarzach, gdzie rano bez problemu zaparkowaliśmy samochód. Od razu przywitała nas informacja, że te tereny do pieszych wędrówek upodobał sobie Karol Wojtyła, który powracał tu nawet w trakcie swojej kariery w Krakowie. Nie zdziwcie się więc, jeśli po drodze miniecie sporo różnych symboli papieskich – tych w małopolskich górach raczej nie brakuje :). W Rzykach warto zwrócić uwagę na starą kuźnię – udało nam się zagadać z potomkami kowala, do którego obiekt kiedyś należał. Autentyk!

Na szlaku przez Rzyki czekały na nas takie kwiatki:)
Chyba ktoś poluje na śniadanie;)

Podążaliśmy czarnym szlakiem, wspinając się miarowo pod górkę przez intensywnie zielony las bukowy z imponująco ukorzenionymi drzewami. Gdzieniegdzie za naszymi plecami pojawiały się miłe panoramy na okoliczne wzgórza, a wiosenne kolorki, nabrzmiałe pąki na krzewach i kwitnące drzewka owocowe dodawały nam energii.

Nawet się nie zorientowaliśmy, kiedy docieraliśmy już powoli do schroniska – podejście z Rzyk jest naprawdę niedługie. Z lekkim poczuciem niezasłużenia, posililiśmy się (dość niestety przeciętną – zbędna masa kajmakowa) szarlotką, za to skonsumowaną z widokiem na Beskid Żywiecki. W końcu mogliśmy odetchnąć górskim powietrzem i pogapić się w przestrzeń, którą przez tak długi czas ograniczały nam ściany krakowskiego mieszkania. 

Widoczki przy Schronisku PTTK Leskowiec
Ruszamy na szczyt. W tle budynki schroniska.

Jednak skoro przyszliśmy spacerować, czas nam było ruszać w drogę – tym razem czerwonym szlakiem. Najpierw obowiązkowy punkt programu, czyli pamiątkowe zdjęcie na szczycie Leskowca, do którego ze schroniska dojedziecie niedługim spacerkiem. Przy okazji zauważyliśmy w okolicy sporo jagodników – zapamiętajcie tę informację, jeśli będziecie wędrować tędy w lipcu. Z Leskowca roztacza się widok na dwie strony, a tablice informacyjne opisują, które wzniesienia widać w oddali. Staraliśmy się w tej wędrówce nie spieszyć, na spokojnie przyglądając się pokrytym włoskami młodym liściom buku czy kolorowemu (jeszcze) poszyciu lasu. Było pięknie!

Na szczycie Leskowca.

Tak spacerując, skręciliśmy w stronę Potrójnej, koło której zaczęło się robić gęsto od turystów. Obstawiamy, że można podjechać samochodem aż do Chatki pod Potrójną, bo stroje mijanych turystów nie wskazywały na gotowość do długich wędrówek. 

Polana pod Potrójną to absolutnie godne polecenia miejsce do odpoczynku – widoki na Babią Górę i Beskid naprawdę robią wrażenie. Warto znaleźć sobie na jakieś ustronne miejsce na trawie i urządzić niewielki piknik. Uprzedzamy – amatorów takiego wypoczynku nie brakuje, ale udało nam się znaleźć spokojniejsze miejsce. 

Widok na Babią Górę z Polany pod Potrójną

Stąd udaliśmy się czarnym szlakiem w stronę miejscowości Rzyki, próbując wrócić inną drogą do samochodu. Zejście pięknym, zielonym lasem porządnie nas zrelaksowało, ale nie wiedzieliśmy, że czeka nas nielada próba – musieliśmy przebić się przez prawie całą miejscowość, żeby dotrzeć z powrotem do punktu startowego.

Na mapie wyglądało to lepiej niż w rzeczywistości, więc chyba następnym razem zamówimy taksówkę lub zaplanujemy dojazd autobusem tak, żeby nie musieć spacerować po wsiach. Nie żeby było nam to niemiłe, ale jednak wymagało to nadłożenia kilku kilometrów drogi po mało ciekawym krajobrazowo terenie. Alternatywnie po dotarciu do Polany pod Potrójną, można by pokusić się o powrót po swoim śladzie, tą samą drogą. Dystans wyszedłby podobny, ale jakoś zawsze kuszą nas alternatywy;)

Zieleń już być nie mogło. Kochamy maj!

Mapa szlaku z Rzyki Mydlarze na Leskowiec

Brakujący odcinek dorysowany na żółto. Mapa z serwisu Mapa Turystyczna.

Leskowiec – krótki szlak na szczyt

A teraz czas na łatwiejsze podejście, idealna na zimę – bo przecież tyle się pisze, również u nas (jak przygotować się do wyjścia w góry), o tym żeby w górach mierzyć siły na zamiary. Tę trasę pokonaliśmy zimową porą, przy dość krótkim styczniowym dniu, także naprawdę spokojnie nada się przy różnych warunkach pogodowych. To również ciekawa opcja dla tych, którzy z górami dopiero się zapoznają. 

Spacer zaczęliśmy w Targoszowie, gdzie zostawiliśmy samochód na nieformalnym parkingu przy numerze 19. Przy zrębie drewna zaraz przed stromym podjazdem jest miejsce na kilkanaście samochodów i wygląda na to, że wielu turystów korzysta z tej opcji. Warto jednak upewnić się, że przyjedziecie na tyle wcześnie, żeby takie miejsce parkingowe jeszcze złapać. Nie radzimy wjeżdżać wyżej do wsi – nie dość, że droga jest naprawdę stroma, to do tego bardzo wąska i poza prywatnymi posesjami nie widzieliśmy żadnego miejsca do bezpiecznego zatrzymania auta.

Następnie podążyliśmy żółtym szlakiem w górę miejscowości, mijając niezbyt gęste zabudowania i budynek OSP. Koło kapliczki szlak zaczął wychodzić z zabudowań i kierować się w stronę lasu, więc i my podążyliśmy w tę stronę. Za plecami mieliśmy piękny zimowy widok na całą okolicę, a przed sobą bajecznie ośnieżone wierzchołki drzew. Słońce miło ogrzewało lica, więc próbowaliśmy nacieszyć się nim, póki nie zgubiliśmy go za gałęziami drzew.

Żółty szlak prowadzi bowiem podejściem przez las, więc jeśli liczycie na spektakularne widoki na trasie, to raczej ich nie zobaczycie. Podejście nie jest wymagające, nawet w warunkach zimowych zdawało się dość bezpiecznie – o ile unikacie bardzo wyślizganych miejsc, ale nawet te można spokojnie obejść ,,boczkiem”. I choć taki leśny spacer może wydawać się nieciekawy, naprawdę doskonale nam się szło w pięknie ośnieżonej krainie. 

,,Kraina lodu” mogłaby się schować przy beskidzkiej ,,krainie śniegu”, tym bardziej że w mieście śniegu akurat brakowało. Po niecałej półtorej godziny łagodnego podejścia las zaczął się przerzedzać, a trasa przez łąkę doprowadziła nas równiutko pod sam szczyt. Akurat do pięknych panoram nie mieliśmy tego dnia szczęścia, za to udało nam się podejść do schroniska i rozgrzać ciepłą zupą. Niestety znów utwierdziliśmy się w przekonaniu, że kuchnia na Leskowcu do naszych ulubionych nie należy, ale cóż – zimą stajemy się z reguły mniej wybredni ;). 

Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej, czerwonym szlakiem w stronę Przełęczy Beskidek. Na jej wysokości zeszliśmy ze szlaku pieszego na rzecz oznaczonej zielonymi znaczkami ścieżki dydaktycznej. To właściwie bardzo dobrze utrzymana, choć mniej popularna trasa, więc bez obaw, możecie tamtędy spacerować :). Znów skryliśmy się w lesie aby po kilkudziesięciu minutach marszu zrównać się z górskim potokiem Targoszówka i w rytm jego szumu dospacerować do samochodu. Ot, miły i lekki spacer, z którym poradziła sobie piechurka w 7 miesiącu ciąży, ale pamiętajcie by ocenić swoje siły indywidualnie.

Mapa szlaku z Targoszowa na Leskowiec

Brakujący odcinek, dorysowany na żółto. Mapa z serwisu Mapa Turystyczna.

Jeśli nie góry, to co? Atrakcje w najbliższej okolicy

Wypad na Leskowiec można połączyć również z innymi atrakcjami okolicy, zostając w tych stronach na cały weekend. Oto kilka potencjalnie ciekawych podpowiedzi!

W przypadku startu wędrówki z miejscowości Rzyki, możecie z łatwością rozbudować wycieczkę o kilka pobliskich atrakcji. Na trasie do Krakowa znajdziecie m.in.: 

  • Zaczynając od miejscowości Rzyki: tam czeka na Was w sezonie zimowym stacja narciarska Czarny Groń. Można więc jednego dnia pojeździć na nartach, a kolejnego przejść się po górach. Dla mniejszych dzieci nada się Polana Praciaki z bardzo łagodną górką i wyciągiem taśmowym
  • W Inwałdzie czeka kompleks pięciu parków tematycznych, m.in. park miniatur, dinozaurów czy o tematyce średniowiecznej. Może to jakiś sposób na ,,przekupienie” dziecka do wycieczki w góry :)? 
  • Z kolei w Zatorze króluje słynna Energylandia – największy park rozrywki w Polsce. Atrakcje przewidziane są dla osób między 2 a 102 rokiem życia – małe dzieci mogą spotkać baśniowych bohaterów, a dorośli posmakować adrenaliny na ogromnych (i zupełnie nas przerażających) rollercoasterach. 
  • Trasę do Krakowa proponujemy poprowadzić przez Wadowice aby na wadowickim rynku zjeść kremówkę lub zawitać do Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II. Choć trafiliśmy akurat na czas zamkniętych muzeów, po całodniowym spacerze kremówka weszła nam gładko :). 
  • Przejechać można również przez Kalwarię Zebrzydowską, wpisaną na polską Listę Zabytków UNESCO. To jedno z najbardziej znanych centrów pasyjnych w kraju. 

Z kolei kierując się w stronę punktu startowego w Targoszowie, prawdopodobnie miniecie:

  • Zamek w Suchej Beskidzkiej oraz Karczmę Rzym – tak, to ta karczma ,,co Rzym się nazywa / kładę areszt na waszeci”, jeśli jeszcze pamiętacie legendę o Twardowskim :). Z kolei zamek nazywany jest ,,Małym Wawelem” (jak wiele polskich zamków :)) i choć to raczej określenie na wyrost, może być miłym miejscem na krótką przerwę. 
  • Obok Suchej Beskidzkiej do zobaczenia jest Dwór w Stryszowie– oddział muzeum na Wawelu!

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Małopolskie, Polska

9 komentarzy do “Leskowiec w Beskidzie Małym. Propozycja dwóch szlaków na szczyt.”

    • Nie mamy pojęcia, ale nasze czasy są mało miarodajne, bo robimy zdjęcia i pikniki itp.;) Najlepiej sprawdzić orientacyjne czasy na mapie tradycyjnej lub Mapie Turystycznej, którą wkleiliśmy.

      Odpowiedz
  1. Wspaniałe miejsca! Ja ostatnio miałem okazję wejść o wschodzie słońca na górę Liwocz i powiem szczerze, że oniemiałem. Widok to jedno, ale to wszechogarniające mnie uczucie wolności – to niesamowite, właśnie po to człowiek udaje się do natury – to jednak nasze naturalne środowisko:) zapraszam na Podkarpacie 😀

    Odpowiedz
  2. Trasa piesza z Kocierza na Leskowiec!!! Absolutnie polecam.
    Można też odbić na Jawornice.Na szczycie Jawornicy stoi metalowy krzyż ufundowany na pamiątkę śmierci 4 narciarzy. Kiedyś daaaawno temu krzyż ten był widoczny z Andrychowa. Teraz lasy go skrywają.

    Odpowiedz
  3. Dodam, że obok schroniska na Leskowcu jest Groń Jana Pawła II.
    Szczyt ten początkowo miał nazwę Jaworzyna. Jan Paweł II w latach swego dzieciństwa i młodości wielokrotnie wchodził na szczyt – później również jako biskup.W 1995 r. na Groniu JPII wzniesiono KAPLICĘ – SANKTUARIUM i stalowy krzyż „ludziom gór”.
    W kaplicy stoi fotel, na którym Jan Paweł II siedział podczas wizyty w Skoczowie w 1995.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz