Choć na początku zeszłorocznego sierpnia większość pól w Małopolsce już dawno została „obrobiona”, w Gospodarstwie Agroturystycznym „Paryja” w Ołpinach (k. Tarnowa), w uroczej dolinie między laskiem a stawikiem, ostało się jeszcze nietknięte poletko pszenicy orkiszowej- w sam raz na zorganizowanie tradycyjnych żniw.
Jak kręci się powrósła i zazbierywa ściernię?
Ta niewielka impreza, goszcząca co roku w Ołpinach u gospodarza Mietka, przyciąga zarówno lokalnych rolników, wspominających z pewną melancholią minione czasy, jak i mieszczuchów, którym nigdy nie dane było zaznać trudu pracy w polu.
Pan Mietek wraz z lokalnymi mieszkańcami gminy starannie dba o odtworzenie dawnego klimatu ciężkiej, wielogodzinnej pracy, nierzadko w palącym słońcu- przeplatanej jednak przyśpiewkami i wspólnym odpoczynku w cieniu drzew.
Baby na wóz!
Specjalnie z okazji paryjskich żniw ubrani odświętnie rolnicy wyjechali w pole najprawdziwszym wozem drabiniastym, a przed nimi dumnie kroczyli kosiarze, prowadzeni przez krnąbnego kasztanka.
Gospodynie na wozach niestrudzenie śpiewały lokalne, nierzadko nieprzyzwoite, utwory, absolutnie nie zrażając się 35-stopniowym upałem.
Gospodarz Mietek pokazał „miastowym” technikę koszenia i zbierania zboża, z jasnym podziałem na role męskie i żeńskie.
Aby dodać smaczku zabawie, miejscowi utworzyli rywalizujące ze sobą w konkursie na najrówniejszą kopę siana zespoły, a z początku nieśmiale przyglądający się widzowie, stopniowo uczyli się kręcenia powróseł, odbierania zboża czy zazbierywania ścierni (tak, musieliśmy notować te terminy!).
Co bardziej zmęczeni udawali się na odpoczynek w cień, objadając przy okazji krzaki z soczystych jeżyn,
…zaś zasłużeni kosiarze mogli pokrzepić się juzyną- wynoszonym w pole domowym posiłkiem, składającym się z prawdziwego wiejskiego chleba, białego sera ze szczypiorkiem, jaj i kubka zimnego mleka.
W upale, po pracy, z nowo poznanymi osobami- to wszystko smakowało wyjątkowo wybornie!
Bez pracy nie ma… chleba!
Uśmiechnięci przy pracy ludzie, którzy autentycznie cieszyli się swoimi unikalnymi już umiejętnościami, przy okazji żartując sobie z wszystkiego i wszystkich- chociażby dla tego widoku warto było do Ołpin przyjechać.
Już w drodze na imprezę, zabrani na stopa przez trzy niezwykle gadatliwe gospodynie, zrozumieliśmy, że esencją tego spotkania są właśnie lokalni mieszkańcy.
Tacy jak na przykład pani Bochenkowa– niziutka, wiekowa acz niezwykle energiczna gospodyni, która sprośnymi żarcikami przeplatała wspominki o corocznym kilkutygodniowym niezwykle mozolnym żniwieniu pola niewielkim sierpem (dumnie go demonstrowała!), w ciągłym przygarbieniu.
Właśnie ci ludzie, ich wspomnienia, sprzeczki o sposoby pracy, lekka rywalizacja, chęć wykazania się i urocze kąśliwości sprawiały, że paryjskie żniwa na głowę biły wszelkie lekcje muzealne czy skansenowe spektakle- przed wszystkim wygrywały swoją autentycznością.

Atrakcji ciąg dalszy…
Po powrocie z pola na podwórzu chaty można było spróbować młócenia zboża cepem, obserwować pracę kieratu czy zapoznać się z lokalnym rękodziełem.
Pani Bochenkowa sprawnie ubiła w kierzni masło, gospodarze pokazywali metody kręcenia powrozów, a lokalna zielarka doradzała naturalne specyfiki na wszelkie dolegliwości.
Gospodarz zaś w tym czasie snuł opowieści z dzieciństwa o wiejskich wakacjach, pełnych pracy w kurzu i spiekocie- co zaradniejsze dzieci, za pieniądze uzbierane ze sprzedaży jagód, fundowały sobie na odpuście słomkowy kapelusz, tak aby ułatwić sobie niełatwą pracę. Ciekawe, co na takie wakacje powiedziałyby współczesne pociechy…
Na koncert lokalnych orkiestr i biesiadę z tańcami się już niestety nie załapaliśmy, ale chętnie wrócimy na pełną imprezę, w nadziei, że zastaniemy Gospodarzy oraz panią Bochenkową w równie świetnej kondycji.
Panu Mietkowi życzymy, aby starczyło mu siły i zapału do tworzenia tak wyjątkowego miejsca, a Was zachęcamy do zajrzenia w to schowane przed światem miejsce, w którym możecie pojeździć konno, przespać się przy piecu w wiekowej chacie lub po prostu odpocząć w trakcie wyprawy po ciągle nieodkrytym turystycznie Pogórzu Ciężkowickim…
Fajna przygoda 🙂 Na pewno tu wrócimy