Jeśli chcecie poczuć klimat morza i lepiej zrozumieć jego znaczenie dla mieszkańców Pomorza, lepiej zostawcie za sobą tłoczne kurorty i udajcie się w okolice Ustki- do położonej raptem o kilka kilometrów od brzegu Bałtyku Zagrody Śledziowej. Gotowi na śledziową ucztę?
Czym jest Zagroda Śledziowa?
Zagroda Śledziowa to niewątpliwie magiczne miejsce- w zabytkowej pruskiej zagrodzie powstał klimatyczny pensjonat oraz niezwykłe Muzeum Śledzia. Tu śledziowe historie łączą się ze smakiem doskonale przyrządzonej ryby, serwowanej w oryginalnych wnętrzach. Choć miejsce to znaleźliśmy zupełnym przypadkiem, okazało się ono jednym z najciekawszych (i zdecydowanie najpyszniejszym) momentem w trakcie naszej rowerowej podróży trasą R10 wzdłuż Bałtyku.
Historia Zagrody Śledziowej
Zagrodę Śledziową urządzono w zabytkowej pruskiej zagrody, datowanej na 1832 rok. Charakterystyczna pruska cegła i konstrukcja szkieletowa przetrwały, podobnie jak kilka innych budynków w Starkowie, w całkiem niezłym stanie. Dzięki temu można wyobrazić sobie jak wyglądały gospodarstwa w tej okolicy i przypomnieć sobie, czemu ten region nazywa się ,,Krainą w Kratę”… (Aha, o historii tych okolic można dowiedzieć się więcej w Klukach!).
Zagroda należała kiedyś do rodziny Hoffmeister- to dość popularne w miejscowości nazwisko, co pozwala przypuszczać, że państwo Hoffmeister wywodzili się z tego regionu. Otto Hoffmeister, który zarządzał tym miejscem na początku XX wieku, miał udokumentowane zamieszkiwanie tych terenów od 1569 roku. Tę długą tradycję przerwała wojna, na skutek której Hoffmeisterowie opuścili Pomorze. Zagrodę przejął polski były pracownik przymusowy i od tamtej pory miejsce to regularnie przechodziło z rąk do rąk. Od 2010 zarządzają nim obecni właściciele, państwo Kamińscy, którzy z doskonałym rezultatem nadają temu miejscu zupełnie nowe życie.
Co zobaczyć w Muzeum Śledzia?
W Muzeum Śledzia można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy o tej jednej z najmniej docenianych dziś polskich ryb. W przeszłości śledzie stanowiły niezwykle ważny element diety ludzi zamieszkujących północ kraju- uchodził za mięso dość tanie i łatwo dostępne. Zadomowiły się w kuchni regionalnej nie tylko Pomorza, ale również Śląska (jako ,,hekerle”) czy Wielkopolski.
Ponadto w średniowieczu, kiedy 150 dni w roku wypadało postnych, a postu, wiadomo, przestrzegano bardzo dokładnie, śledź, jako danie wymogi postu spełniające, często gościł na polskich stołach. Dziś, kiedy innych mięs i ryb pod dostatkiem, śledzie zwykło się je jadać tylko od święta lub… do wódeczki. A niesłusznie, bo taki śledź to prawdziwa odżywcza bomba dla organizmu ;).
W Muzeum Śledzia można poznać prawdziwie międzynarodową historia poławiania śledzi – od jej początków, przez boom w czasach niskich cen soli, po rozwój przemysłu rybnego i przełowienie w latach 60. XX wieku. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak potężny był to biznes – na przełomie XIX i XX wieku dawał zatrudnienie nie tylko dziesiątkom tysięcy bałtyckich rybaków, ale również pochodnym fachom- kowalom, bednarzom czy wytwórcom rybackich sieci.
Na wystawie można poczytać również o tradycjach, nie tylko tych bożonarodzeniowych, związanych z jedzeniem śledzi i obejrzeć pokaźną kolekcję specjalnych naczyń wyłącznie na śledzie… Dowiecie się przy okazji różnych ciekawostek o samych bohaterach tego miejsca- śledziach. Wyobraźcie sobie chociażby, że śledzie mogą żyć nawet 25 lat! Niestety są też mniej pozytywne historie- o zanieczyszczeniu środowiska, rtęci i o niepohamowanym przeławianiu tej ryby w drugiej połowie XX wieku.
Starczy teorii, czas na praktykę!
,,Zajęcia teoretyczne” w zakresie śledziologii z wielką przyjemnością dopełniliśmy sesją praktyczną- tym bardziej, że po kilku godzinach pedałowania byliśmy już naprawdę wściekle głodni. Ale gwarantujemy, że nasz zachwyt nad śledziami ze Starkowa nia był spowodowany narosłym w nas wilczym głodem. W Zagrodzie Śledziowej po prostu doskonale umieją przyrządzić śledzia! Śledzie w śmietanie okazały się być idealnie mięsiste, lekko słodkawe, otulone delikatnym sosem i serwowane z domowymi ziemniakami w mundurkach. Podobnie rzecz miała się ze ,,śledziem kardio” czyli klasyku podawanym w złocistym oleju, działającym ,,niczym miód” na nasze serca. Śledź po holendersku, wiejsku, ze śmietaną, smażony, Wacława czy w zalewie? Wszystkich specjałów na raz spróbować się nie da…
Poza tytułową rybą w Zagrodzie Śledziowej stawiają również na nalewki – i słusznie, wszak każdy Polak dobrze wie, że ,,rybka lubi pływać” ;). Z racji naszych rowerowych preferencji tych ostatnich nie dane nam było spróbować, ale jeśli są tak dobre jak wpałaszowane przez nas domowe wypieki, to przy następnej okazji chętnie zamienimy ,,deser”. W Śledziowej Zagrodzie można też nocować – na piętrze urządzono kilka pokoi gościnnych oraz 20-osobową salę- w sam raz na jakieś dłuższą kulinarną posiadówkę.
,,Bez śledzia żyć się nie da”?
A na koniec śledziowa gratka dla miłośników literatury lub przyszłych maturzystów- bo czyż zagadnienie ,,śledź w literaturze” nie brzmi intrygująco ;)? Myślicie, że nie ma się co ,,rozwodzić” nad jakąś tam rybą? A co, jeśli powiemy Wam, że o śledziu pisali tacy twórcy jak Miłosz czy Tuwim? Zdziwieni? No właśnie my też… Szczególnie do serca przypadł nam wiersz Tuwima, po którym aż kusi pobiec do sklepu po porcję świeżej rybki…
,,I wreszcie on , srebrzystej wódki
(Koniecznie dużej, zimnej, czystej)
Najulubieńszy druh srebrzysty
Kawior ubogich, ust pokusa,
Bezsenne noce Lukullusa,
Modły kartofli parujących,
Brat mleczny żwawych rybich panien:
Marynowany śledź w śmietanie!”
,,Kwiaty polskie” Julian Tuwim
Adres: Zagroda Śledziowa, Starkowo 13.
bylem raz poza sezonem wszystko zamkniete drugi raz w sezonie wybralem sie w sobote tez zamkniete bo maja sesje zdjeciowa wiec dzieki wiecej nie pojadeza daleko od malborka zeby gonic taki kawal i zobaczyc jak modelki ganiaja z golymi cyckami
No proszę, to szkoda. Pewnie warto sprawdzić na ich FB najpierw, czy coś się akurat nie dzieje…
Jak gustujecie w śledziach, to polecam Bornholm i jakąkolwiek (z licznych na tej wyspie) barowędzarni. Tyle że muzeum tam nie ma, ale za to o wędzeniu wiedzą wszystko i szczycą się że potrafią „srebro (sledzie surowe) zamieniać w złoto (śledzie wędzone)”.
Bornholm by się zgadzał nie tylko ze względu na śledzie, ale przede wszystkim ze względu na rowerki :)- także kiedyś z pewnością się tam wybierzemy 🙂