Testujemy przyczepkę rowerową Extrawheel

Tomek zawsze pragnął przykuwać spojrzenia mijających go rowerzystek ;)- z takim sprzętem napewno będzie ,,rzucał się w oczy”. Ale dla kogo przyczepka rowerowa?

Przyczepka rowerowa. Okej, o dziecięcych słyszeliśmy, a nawet ostatnio jakoś tak przykuwają nasz wzrok na trasie ;). Ale bagażowa? Dodatkowy hol na sakwy? Ten koncept był dla nas nowy. Owszem, mignęły nam takie konstrukcje w pismach branżowych, ale najczęściej w kontekście egzotycznych eskapad, pozostających poza naszym zasięgiem. Kiedy więc producent przyczepek i sakw –  Extrawheel – zgłosił się do nas z propozycją testu przyczepki rowerowej, rozbudził naszą ciekawość. Czy taki sprzęt może być przydatny dla rowerzystów naszego pokroju? Jak się prowadzi rower z takim dodatkowym bagażem? Czy to rozwiązanie tylko na dobrej jakości trasy asfaltowe? A może sprawdzi się również na terenowych wertepach? Czas powiedzieć: sprawdzamy! 

Patent na nieprzewidziane przygody

Choć (polską!) markę Extrawheel poznaliście już w naszym tekście o sakwach rowerowych, to właśnie przyczepki są ich pierwszym i najważniejszym produktem, od którego wzięła się nazwa firmy. Bo cóż innego znaczy ,,extra wheel” jeśli nie ,,dodatkowe koło”? Na tym polega cały ,,myk” z tym produktem – przyczepka rowerowa Extrawheel to nic innego jak koło rowerowe (trochę jak to zapasowe, które wozimy w aucie) ze specjalnym stelażem umożliwiającym montaż sakw. 

Jest to więc produkt podwójnie praktyczny, szczególnie w przypadku długich wypraw rowerowych po bezdrożach, z dala od sklepów ze sprzętem rowerowym ;). Po pierwsze, takiego koła można użyć jako zastępczego w przypadku nieprzewidzianej awarii. Po prostu zamieniacie to od przyczepki z uszkodzonym kołem rowerowym i jedziecie dalej – to mniej sprawne koło powinno poradzić sobie z udźwigiem bagażu. Koło przyczepki dobiera się pod typ i rozmiar tego rowerowego. Ciekawostką jest fakt, że to rozwiązanie zostało opatentowane w Urzędzie Patentowym! 

Po drugie, przyczepka pełni oczywiście funkcję bagażową – z każdej strony można przytroczyć spore sakwy, mieszczące od 60 do 100 litrów dodatkowych pakunków. Reasumując, mamy zabezpieczenie ,,2 w 1” na różne przygody – zapasowe koło i zwiększoną pakowność, dzięki której w trasę zabierzemy więcej ,,przydasiów”.

Czas na pierwsze testy!

Jak to się wszystko trzyma? Konstrukcja przyczepki rowerowej

Jak wspominaliśmy, przyczepka rowerowa (przynajmniej w wersji Extrawheel) to pełnowymiarowe koło rowerowe ze stelażem do mocowania sakw oraz amortyzującym wstrząsy stalowym widelcem do szybkiego łączenia przyczepy i roweru.

Dobrze wiedzieć, że sakwy dołączone do zestawu różnią się zapięciem od sakw (tej samej firmy) montowanych na bagażniku – mają inny rozstaw klipsów i są szersze – dzięki temu bardziej pakowne – tak więc nie uda się podmienić jednego modelu z drugim. Natomiast podobnie jak standardowe sakwy ,,bagażnikowe”, zapinają się łatwo, są w pełni wodoodporne i materiałem oraz solidnością porównują się do swoich ,,koleżanek”, które opisywaliśmy w osobnym artykule [LINK].

Konstrukcja przyczepki jest dość prosta i pozbawiona elementów ruchomych, dzięki czemu całość powinna być trwalsza- tu warto dodać, że produkty Extrawheel posiadają 5-letnią gwarancją. 

Całość prezentuje się bardzo zgrabnie.

Jednocześnie stelaż wykonano ze stali cienkościennej, dzięki czemu jest lekki, ale porządny – całość przyczepki waży około 5 kg (z kołem). Przyczepkę mocuje się do roweru specjalnym wyciągnikiem, nazwanym ,,widelcem”, który łączy się z założonym wcześniej do koła roweru adapterem (szybkozamykaczem).

Opis może trochę techniczny, ale nas nurtowało, jak solidnie trzyma się taka przyczepka w czasie jazdy oraz czy łatwo można ją odpiąć w razie potrzeby.

Dodatkowe 60 lub 100 litrów bagażu.

Nasze pierwsze wrażenia

Testujmy więc! My do badań terenowych wybraliśmy model BRAVE z sakwami NOMAD Premium 60L (2 x 30L). Oczywiście dopiero czekamy na możliwość sprawdzenia tego sprzętu w czasie długodystansowej wyprawy, ale z autentycznej ciekawości porządnie załadowaliśmy sakwy (producent mówi o max 35 kg bagażu) i pokręciliśmy nimi po najbliższej okolicy – wybierając drogi z różnymi dziurami, progami i krawężnikami oraz klimaty bardziej terenowe. Zrobiliśmy rundkę zarówno po kocich łbach Starego Miasta, jak i po marcowym błocie. Wrażenia? 

Zastanawiała nas przede wszystkim sterowność roweru z takim obciążeniem. Czy będziemy w stanie dobrze kontrolować cały pojazd? Czy nie zarzuci nas na zakręcie? Te obawy się nie spełniły- nawet przy mocno wypakowanych sakwach, rower prowadził się lekko i dobrze. Przyczepka podążała po śladzie roweru i sensownie wchodziła w zakręty. Wiadomo, trzeba się na początku przyzwyczaić do nowej ,,długości” – tak żeby nie przydzwonić przyczepką w jakąś barierkę czy drzewo. No ale chyba lepiej nauczyć się tego na przyczepce bagażowej niż dziecięcej… ;). 

Na krakowskich bezdrożach przyczepka spokojnie sobie radziła.

Drugą rzeczą, na którą zwracaliśmy uwagę, to jak przyczepka zachowuje się na wertepach. Tu miłe zaskoczenie- na standardowych wybojach nie czuliśmy drgań przyczepki, bo widelec dobrze je amortyzuje. Widać, że produkt został pomyślany pod kątem tras off-roadowych – co cieszy, bo sprawia, że to uniwersalna propozycja.  

Kolejna kwestia, która budziła naszą wątpliwość, to łatwość montażu. Po wymianie w tylnym kole szybkozamykacza na specjalny model dołączony w zestawie, wystarczy ustawić widelec według instrukcji i podłączyć zestaw do roweru.   

Kolejna kwestia to zapinianie i odpinanie w trasie np. przy wsiadaniu do pociągu. Na pierwszy rzut oka, nie wygląda to na skomplikowane – raptem dwoma ruchami można odłączyć przyczepkę od roweru. Widelec składa się na koło, dzięki czemu nie zawadza w trakcie transportu. Oczywiście każdą część trzeba wnieść do pociągu (czy np. po schodach) osobno. W kwestii przechowywania, po opróżnieniu sakw całość konstrukcji zajmuje mniej więcej powierzchnię dwóch kół rowerowych, więc łatwo przetrzymacie przyczepkę w garażu lub nadacie samolotem jako bagaż. 

Całość łatwo się prowadzi, nie mieliśmy też problemów ze skrętami czy zawrotami.

Tyle z pierwszych wrażeń – następne testy wykonamy w pagórkowatym terenie, bo zastanawia nas, jak przyczepka sprawdzi się na podjazdach i zjazdach. Obstawiamy, że przy sensownym rozłożeniu ciężaru bagażu między tylnymi sakwami a przyczepką i odciążeniu tylnego koła, może być łatwiej prowadzić cały rower.

Podsumowując nasze krótkie testy: produkt pomyślany jest bardzo przyzwoicie, zakładając, że taka przyczepka rzeczywiście jest Wam potrzebna. Warto dodać, że możecie wybierać spośród trzech modeli, o różnych zastosowaniach, rodzajach kół i pakowności sakw- w zależności od wymagań.

Amortyzacja również zdała egzamin na ścieżkach, które sprawdzialiśmy.

Przyczepka – ekstrawagancja czy realna potrzeba? 

Skoro już wiemy, skąd pomysł na taką przyczepkę i jak się spisuje, czas na pytanie zasadnicze – kiedy może się taki sprzęt przydać, a w jakim wypadku będzie kolejnym gadżetem? Oczywiście wszystko zależy od kierunku wyprawy rowerowej i długości trasy. 

Na wycieczki rowerowe wybieramy się maksymalnie na 10 dni, głównie po polskich trasach oraz lepszej, raz gorszej nawierzchni. Do tej pory byliśmy w stanie spakować się w sakwy nawet na najdłuższy wypad, choć przy obecnej ilości sprzętu foto-video, bywało czasem ciasno. Zakładając podróż we dwoje, prędzej zamontujemy przednie sakwy lub dorzucimy worek niż będziemy zabierać ze sobą sporych gabarytów dodatek w postaci przyczepki. Szczególnie na krótsze wypady, wycieczki z ,,gwarancją pogody” czy trasy z dobrze zaplanowanymi noclegami i możliwością dokupienia jedzenia po drodze raczej zostaniemy przy sakwach – tak będzie po prostu łatwiej i wygodniej. 

Zdecydowanie jest to produkt z myślą o dalszych i dłuższych wyprawach – szczególnie tam, gdzie chcemy zaoszczędzić pieniądze, wożąc jak najwięcej zapasów ze sobą. W polskich warunkach, przy opcji spania pod chmurką, potrzebowalibyśmy dodatkowego wsparcia – i właśnie w takim kontekście widzimy przydatność przyczepki rowerowej. Takie dwie dodatkowe sakwy, i to o ,,konkretnej” pojemności, zmieszczą wszystko, co potrzebne do biwakowania pod gołym niebem. No i wzbudzą zainteresowanie na trasie :). 

Alternatywnie, biorąc pod uwagę, że nasza przygodowa rodzina niebawem się powiększy, planujemy częściej ruszać w drogę większą ekipą – np. w towarzystwie wujostwa czy dziadków. Przy takiej drużynie dodatkowa przestrzeń bagażowa ma sporo sensu i naszym zdaniem podniesie komfort wycieczki o te wszystkie ,,przydasie”- kocyki, kuchenki turystyczne, przekąski, ubranka na zmianę- które jednak w podróżowaniu rodzinnym robią różnicę. Przynajmniej do czasu, gdy potomek przesiądzie się na swój rower i w końcu dostanie swoje mini-sakwy 😉

Tekst powstał we współpracy z marką Extrawheel. Jak zawsze przy takich tekstach, wszystkie opinie są tylko i wyłącznie nasze.

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Polska

Pomagamy Wam zaplanować udane wycieczki od 2015 roku, a nasze teksty zawsze były i będą za darmo.

Jeśli uważasz, że warto docenić naszą pracę postaw nam kawkę. Dziękujemy!

4 komentarze do “Testujemy przyczepkę rowerową Extrawheel”

  1. Naprawdę ciekawe rozwiązanie dla miłośników jazdy rowerem. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad zakupem takiej przyczepki rowerowej. Po tym wpisie chyba do końca się upewniłam, więcej plusów niż minusów 😉

    Odpowiedz
  2. Nie do końca.
    Na szczęście minęło kilkanaście lat od mojej wycieczki rowerowej ale wspomnienia pozostały. Na szczęście ma pojęcie dualistyczne i nawet jak coś mnie się nie podoba to staram się to oceniać obiektywnie.
    Tyle tytułem wstępu. W 2008 roku doszła do skutku planowana trasa rowerowa przez Europę. W skrócie – start samolotem do Tromso i dalej rowerem na Nordkapp, stamtąd rowerem do Grecji – półwysep Matapan. Planowanie, i szukanie towarzystwa zajęło mi dwa, może trzy lata. Pojechałem sam, wielu pasjonatów po drodze było zachwyconych planem, gdy tylko wchodzić zaczynał w etap realizacji, wykruszali się. Teraz o przyczepce. Przez kilkanaście lat mojej jazdy rowerem po Polsce przećwiczyłem, chyba kilka zestawów sakw i rozłożenia bagaży na rowerze. Nie sprawdziło się. Przyczepka wydawała się idealna. Przećwiczyłem przyczepkę dla dzieci. Jednak jej konstrukcja była zbyt wysoka i w planowanej trasie – silne wiatry ją wykluczało. Wypadł padł na ExtraWheel – wtedy jeszcze początek ich twórczości. Przyczepka z dwoma dużymi workami w siatkach wydawała się dobrym rozwiązaniem. Dokonałem zakupu. Jednak planowane 6,5 tyś. kilometrów nie pozwalało mojemu charakterowi ( czy też raczej charakterkowi) pojechać bez testu sprzętu. Wyskoczyłem na trasę tak ok 1800 km po Polsce żeby dokonać testu. Jest w porządku, przyczepka się sprawdziła. W trasę wziąłem dwa worki i dwie sakwy na przednie koło. Jazda z przyczepką to konieczność dociążenia przodu zestawu. Bagaż w sakwach to na starcie około 40 kilogramów i 12 z przodu. Zestaw w tym ExtraWheel – sprawdził się na odcinku około 500km – Dokładnie trasa z Tromso do Honningsvag i tam się zaczęło przyczepka na silnych wiatrach zaczęła żyć własnym życiem. Skończyło się to wizytą u mechaników i po rozebraniu osłon okazało się, że nie wytrzymał materiał. Cienka blaszka darła się jak papier. Usiedliśmy z norweskim ślusarzem, ja też mam trochę pojęcia o mechanice i projektowaliśmy wzmocnienia. Niestety materiał zastosowany do produkcji tego cuda był zbyt słaby. Od tamtej pory przez resztę drogi do Parnu (Estonia) byłem trzy razy w warsztatch ślusarskich. W Parnu dałem sobie spokój z finezją – przyspawałem do boków dwa płaskowniki z 3 mm blachy i dojechałem do Polski. Lata minęły od tego zdarzenia. Ale nie zapomnę ulgi, kiedy na trasie z Mazur do domu zatrzymali się przy mnie twórcy, czy też sprzedawcy tego „cudu”. No raczej nie przebierałem w słowach. Podróż przez Finlandię musiałem skrócić o kilkaset kilometrów. Z Polski do Grecji pojechałem inną przyczepką – i o dziwo zaplanowana na krótkie przejażdżki spokojnie wytrzymała ponad 3tyś kilometrów. Do dziś w moim garażu wiszą smętne resztki ExtraWheela. Po kilku tygodniach od powrotu do twórców tego „cudu” wysłałem moją opinię, jakże odmiennie wyrażoną, od tej na drodze, nie doczekałem się odpowiedzi. Fakt minęło kilkanaście lat, a ja, z zaciekawieniem oglądam czasem na drodze ExtraWeel – owe twory. Na moją podróż rowerową dookoła Islandii nie zdecydowałem się na następny eksperyment. Sam, przerobiłem aluminiową przyczepkę dla dzieci. Poza wymianą opon, sprawdziła się doskonale i służy mi do dzisiaj.

    Odpowiedz
    • Dziękujemy za bardzo szczegółowy komentarz i to od kogoś z doświadczeniem w tego typu wyjazadach. Mamy nadzieję, że pomoże on innym podjąć odpowiednią decyzję.
      Pozostaje mieć nadzieję, że przez ostatnią dekadę dużo się zmieniło w doborze materiałów i podobnej historii byś nie uświadczył.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz