Kupowanie, odmierzanie, ugniatanie, wałkowanie, lepienie, kosztowanie, gotowanie, smażenie, pieczenie, studzenie, dekorowanie. Na słodko, na korzennie, słono, z chrzanem, żurawiną, z zasmażką, w galarecie, panierce, na ciepło i schłodzone. Do tego sklepowe kolejki, nagrzane galerie handlowe, korki na parkingu, marznięcie przy myciu okien i szorowanie kuchni. Trudno w tym wszystkim zwolnić, zastanowić się nad sensem świąt i na spokojnie podsumować mijający rok. W miastach pogoda raczej jesienno-smogowa, co nie ułatwia wczucia się w świąteczną atmosferę. Kiedy więc uśmiechnięty pan pogodynek zasugerował słoneczny, ale mroźny weekend, wiedzieliśmy, że czym prędzej musimy wykorzystać tę okazję i czmychnąć z owładniętego przedświątecznym amokiem miasta. Zamarzył nam się Luboń Wielki.
Do Rabki-Zdroju dotarliśmy wcześnie rano i po krótkim poszukiwaniu właściwej drogi weszliśmy za szkołą podstawową im św. Tereski na niebieski szlak w kierunku Góry Królewskiej. Ostrzegamy, że zgubić się na tym odcinku nietrudno, bo szlak właściwie jest nieoznaczony, ale gdy minie się już szkołę, Górę Królewską z jej charakterystyczną wieżą widokową widać doskonale. Zanim jednak doszliśmy do góry, udało nam się uwiecznić zimową panoramę budzącej się ze snu Rabki, z majestatycznymi Tatrami w tle.
Z kolei z wieży na Królewskiej Górze podziwiać mogliśmy Beskid Wyspowy i Gorce. Pięknie prezentowała się również daleka i złowieszcza Babia Góra, która wzbudza respekt nawet wśród doświadczonych miłośników gór. W bezpiecznej odległości i w pełnym słońcu zdawała się być mniej wroga niż zawsze…
Po dojściu do głównej drogi w Rabce-Zaryte do wyboru mieliśmy trzy szlaki: żółty (jak na warunki Beskidów ponoć trudny i zdradliwy zimą), zielony i niebieski.
Zdecydowaliśmy się kontynuować trasę niebieskim szlakiem, ciesząc się spokojem uśpionego przez zimę lasu.
Dopiero przed samym szczytem naszym oczom ukazała się prawdziwa kraina lodu i śniegu. Zdjęcia nawet nie oddają jej całego piękna…
Po łyku rozgrzewającej herbatki w niezwykle kameralnym schronisku na szczycie Lubonia Wielkiego trzeba było wracać na szlak i korzystać z ostatnich tego dnia promieni słońca. Miękkie, dojrzałe, popołudniowe światło przepięknie oświetlało uginające się pod ciężarem śniegu drzewa.
Właśnie wtedy naprawdę poczuliśmy, że niebawem początek kalendarzowej zimy i czas świąteczno-noworoczny.
To właśnie taki obrazek dziko rosnącej, ośnieżonej choinki chcemy zatrzymać w pamięci aż do świąt. Nie potrzeba jej było kolorowych i krzykliwych lampek- mieniła się lodowymi drobinkami i to właśnie było w niej najpiękniejsze.
Zejście zielonym szlakiem zmusiło do wejścia w gęsty las, jednak na samym dole zbocza udało nam się załapać na widowiskowy zachód słońca.
Choć Tatry zniknęły za mlecznymi chmurami, swoją krasą zachwycały Gorce, rumieniąc się w promieniach zachodzącego słońca.
To był niezwykle udany zimowy wypad. Zamieniliśmy jesienną pluchę na prawdziwie zimowy, skrzący się w słońcu i mrożący policzki dzień, a świąteczne piosenki zastąpiły dźwięki skrzypiącego pod nogami śniegu i pękającego lodu. Widok na Tatry, Babią Górę i Gorce- Beskid Wyspowy to idealne miejsce dla łowców pejzażowych wrażeń. Cóż za fantastyczny dzień!
DODATKOWE INFORMACJE:
- Z Krakowa do Rabki-Zdroju kursują regularnie busiki- średnio co 30-40 minut.
My na Luboniu byliśmy rok temu latem, z 4 letnią „kozicą”. Super widoki, szliśmy od Rabki-Zaryte, niebieskim szlakiem. Mega super szlak. Pozdrawiam.
Niebieskim szlakiem? To tak jak my! I zgadza się, Luboń gwarantuje super widoki o każdej porze roku. Pozdrowienia dla młodego zdobywcy górskich szczytów:)
Witam.
Kudłacze zaliczyliśmy kilka razy. O Luboniu myślimy za każdym razem ale zawsze jakoś nie po drodze. Wasz opis przekonuje że jednak należy odpuścić sobie inne trasy a iść na Luboń. Może w sezonie 2019 uda się.
Na Kudłaczach też byliśmy, całkiem przyjemny spacer, ale gdybyśmy mieli wybierać, poszlibyśmy na Luboń właśnie. A zimą to już w ogóle było magicznie- i praktycznie pusto na szlaku, bo to taka górka trochę ,,nie po drodze”!