Babia Góra w Beskidzie Żywieckim. Szlak z Zawoi

Babia Góra w Beskidzie Żywieckim to wyjątkowy szczyt. Po pierwsze mając 1725 m wysokości jest to najwyższy szczyt górski leżący poza Tatrami. Po drugie Królowa Beskidów to najciekawszy z beskidzkich szczytów, co przejawia się unikalnym krajobrazem, roślinnością (np. typowa dla Tatr kosodrzewina) i pięknymi widokami nie tylko ze szczytu, ale i sporej części szlaków prowadzących do niego. Z kolei ze względu na zmienne warunki klimatyczne na szczycie, Babia Góra (Diablak) ma też wiele imion – Kapryśnica lub Matka Niepogód.

Z wyżej wymienionych względów Babia Góra przyciąga wielu miłośników górskich wędrówek, pragnących dodać ten wyjątkowym szczyt do swojej kolekcji – tym bardziej, że zaliczany jest do Korony Gór Polski.

Babia Góra widziana z Gorców.
Widok na Babią Górę często towarzyszy nam podczas górskich wypadów. Tu widok z Gorców.

Wybór szlaku na Babią Górę

Jeśli spojrzeć na mapę Beskidu Żywieckiego to bezpośrednio na Babią Górę prowadzą trzy szlaki:

  • czerwony z Przełęczy Krowiarki
  • żółty – Perć Akademików – ze Schroniska PTTK Markowe Szczawiny (zamykany zimą)
  • czerwony przez Przełęcz Brona również ze schroniska PTTK Markowe Szczawiny

Do tych trzech końcowych wariantów doprowadza jednak wiele innych szlaków, dając łącznie wiele możliwych kombinacji, o różnych czasach przejścia i stopniu trudności.

Na szczycie Babiej Góry.

My zdecydowaliśmy się zacząć naszą przygodę z Babią Górą w Zawoi Markowej i dalej przez Schronisko PTTK Markowe Szczawiny i Przełęcz Brona dojść na najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego.

  • Czas przejścia: 5:13 h
  • Ilość kilometrów: 12.7 km 
  • Suma podejść: 1001 m

Jeśli poza zdobyciem szczytu chcecie spędzić więcej czasu w Babiogórskim Parku Narodowym i Beskidzie Żywieckim, to sprawdźcie nasz tekst o tym, co warto zobaczyć w Zawoi i okolicy.

Szlakiem zielonym z Zawoi Markowej na Babią Górę

Z racji niezwykle krótkiego o tej porze roku dnia, w drogę wybraliśmy się dość wcześnie rano, obawiając się, że ewentualny śnieg i lód spowolnią nas w trasie. Choć okazało się, że ten zalegał dopiero w wyższych partiach góry. Obraliśmy kurs z Zawoi zielonym szlakiem i powoli wdrapywaliśmy się do schroniska. Las był przyjemnie pusty, słońce delikatnie przebijało się przez buczynę, a błoto chlupotało pod nogami. 

W schronisku na Markowych Szczawinach posililiśmy się szybką kawą, nie tracąc jednak zbyt wiele czasu na rozsiadanie się przy stołach. Może to kawa krążąca w naszym obiegu, a może coraz mocniejsze słońce – dość na tym, że ostatni odcinek od schroniska szło nam się już naprawdę całkiem przyjemnie. 

W drodze na Babią Górę.
Szczyt Babiej Góry widoczny wśród wierzchołków drzew. Pojawia się pierwszy śnieg…
Widok na Babią Górę z Przełęczy Brona. Skrzyżowanie szlaków i granica ze Słowacją.

Zaraz powyżej Markowych Szczawin śniegu na szlaku było więcej – co prawda był dość zmrożony, wyślizgany i w gruncie rzeczy momentami utrudniający mocno wędrówkę, ale jednak śnieg – w poszukiwaniu którego tu przyjechaliśmy.

Tuż przed Przełęczą Brona, na granicy ze Słowacją, czekały nas dwa nieco bardziej oblodzone podejścia, niemal lodowe ślizgawki, ale w miarę sprawnie udało się je pokonać. Byliśmy jednak świadkami dwóch upadków, co pokazuje, że w takich warunkach każdy krok trzeba stawiać bardzo uważnie.

Ostatnia prosta na szczyt Babiej Góry

Tu przywitał nas iście księżycowy widok – przynajmniej takie mieliśmy skojarzenie. Warstwa śniegu, regularnie topiona przez słońce o poranku, rozwiewana w ciągu dnia i znów mrożona przez noc, zbiła się w twardą skorupę usina mini-wgłębieniami.

Choć świeciło słońce to za sprawą coraz silniejszego wiatru odczuwalna temperatura była coraz niższa, a czym bliżej szczytu tym wiało mocniej. Ze szczytu Babiej Góry ujrzeliśmy przepiękną panoramę Kotliny Orawsko-Nowotarskiej z błyszczącymi się w oddali szczytami Tatr, w tym na ich najwyższy szczyt – Gerlach.

Na brak słońca nie mogliśmy narzekać.

Gdy już nacieszyliśmy się widokami, rozpościerającymi się u naszych stóp, stwierdziliśmy z niejakim smutkiem, że w roztaczającym się przed nami pejzażu śnieg widoczny był jedynie na samych czubkach Tatr… No cóż, taki mamy klimat… 

Na górze wiało, jak to na Babiej, na tyle mocno, że aż trudno było momentami utrzymać w ręce aparat, tym bardziej, że bez rękawic szybko robiło się niemiłosiernie zimno. Trochę ochrony dał nam znajdujący się na szczycie murek, jednak skapitulowaliśmy przed smagającym nas lodowatym wiatrem i czym prędzej zaczęliśmy schodzić z powrotem do Zawoi, marząc o gorącej kąpieli i ,,ciepło” myśląc o wiosennej temperaturze, królującej na dole…

Ze szczytu Babiej Góry rozciąga się wspaniała panorama na Tatry, zarówno po polskiej jak i słowackiej stronie.
Panorama na Tatry z Babiej Góry.
W centralnej części widać Rysy oraz Gerlach, najwyższy szczyt Tatr.
Ostatnie spojrzenie za siebie i schodzimy w dół…

Babia Góra – jedna góra wiele imion 

Babia Góra to szczyt owiany licznymi legendami i mrożącymi krew w żyłach historiami- dlatego nazywana jest Kapryśnicą, Matką Niepogód lub Diablakiem. Jaka jest geneza tych wszystkich nazw?

Określenie Kapryśnicą i Matka Niepogód wiąże się oczywiście z zmienną pogodą na szczycie. Fakt, że to wciąż Beskidy, a nie Tatry, może zmylić nawet doświadczonych turystów, którzy nie doceniają jej zdradzieckiej natury. Na skutek ukształtowania geograficznego na Babiej Górze pogoda szybko się zmienia– charakteryzują ją niespodziewane opady, bardzo silne wiatry i burze śnieżne, a w lato silne i nagłe burze. Mimo, iż najbliższa placówka GOPR-u położona jest dość wysoko, bo na wysokości 1400 metrów, szczyt ten pochłonął już wiele ofiar, które przy załamaniu pogody nie potrafiły znaleźć drogi do bezpiecznego schroniska.

Skąd wzięły się przydomki „Babia” i „Diablak”? Wedle niektórych legend wierzchołek ten usypała olbrzymka, inne doniesienia wspominają, że w jaskiniach dookoła góry żywieccy zbójnicy przetrzymywali swoje kochanki, co miałoby uzasadniać kobiecy element w nazwie szczytu. Zwolennicy mniej sfeminizowanych teorii przywołują postać diabła, który miał rzekomo budować na górze zamek dla jednego z beskidzkich hersztów, lecz konstrukcja zawaliła się, grzebiąc nieszczęsnego rabusia w gruzach.

Jak dojechać do Zawoi?

Oczywiście najłatwiej i najwygodniej samochodem dojechać do Zawoi samochodem, ale jeśli zależy Wam na elastyczności i np. zakończeniu trasy w innym miejscu to wtedy możecie skorzystać z busów (z Krakowa ok. 2 godziny jazdy). Niestety na Zawoję-Markową busy dojeżdżają dość późno, więc lepiej przyjechać nocnym autobusem i wziąć nocleg jak najbliżej Markowej, do której można przejść się pieszo.

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Małopolskie, Polska

8 komentarzy do “Babia Góra w Beskidzie Żywieckim. Szlak z Zawoi”

  1. Byłem w życiu na Babiej że 4 razy, ale latem. Bardzo przyjemne podejście. Trochę męczące. Ale to ponad 1700 mnpm. Raz widzieliśmy burzę od góry nad Zawoją. Na szczycie świeciło słońce. Mam do tej góry ogromny sentyment.

    Odpowiedz
  2. Piękna panoram Tatr. U mnie wszystko zaczęło się od Babiej. Nawet nie wiedziałem czy jadę na Babią czy Baranią. Było mi to obojętne… Przemoczone adidasy i takie tam… Teraz mogę się śmiać z tego. Swojego bloga też rozpocząłem od relacji z Babiej. Teraz nie za bardzo moge chodzić po górach. Ale na Babią jeszcze wrócę! Dzięki za relację!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz