Dziś propozycja dla tych, którzy nie przepadają za Walentynkami lub nie mają z kim ich spędzić. Sami nie pałamy wielkim przekonaniem do tego święta i jesteśmy ostatni do świętowania w otoczeniu wątpliwie romantycznych akcentów. Czasami wyczuwamy też niezrozumiałą (de)presję wśród osób spędzających Walentynki samotnie. Cóż, przynajmniej dla żeńskiej części singli mamy dobrą wiadomość – w Walentynki każda może zdobyć… Grzesia! Nie mówimy że będzie łatwo, toż to nie jest pierwszy-lepszy zawodnik, z pewnością oczekuje,że będziecie zdeterminowane, by go posiąść. Może nie będzie to łatwa zdobycz, ale dla tego momentu warto się postarać…. A gdy już wam się dopiąć swego, cóż, wtedy będzie już tylko z górki 😉
Do Grzesia prowadzi spokojna trasa niezastąpioną Doliną Chochołowską. O każdej porze roku sprawia ona zupełnie inne wrażenie. Idąc nią tym razem, mieliśmy poczucie, że otacza nas słodka śniegowa beza, która przypieka się na chrupko w słonecznych promieniach. Dzień był spokojny i słoneczny, a śniegu dopiero co dopadało.
W schronisku posililiśmy się domowymi ciasteczkami owsianymi, które wprowadziły nas w jeszcze lepszy humor, i ruszyliśmy w górę żółtym szlakiem, wiodącym tuż za schroniskiem w stronę lasu.
Szliśmy spokojnie, mijani przez nielicznych tego dnia turystów. Gdy las zaczął się przerzedzać, powoli naszym oczom ukazywały się otaczające nas szczyty.
Pogoda dopisywała i góry przepięknie skrzyły się w słońcu, lecz i podejście wymagało od nas skupienia, co przeszkadzało niejako w kontemplowaniu widoków.
Choć główny szlak był już przetarty, trzeba było ostrożnie stawiać nogi, by nie zapaść się w jakiejś zaspie. Gdy doszliśmy do celu i stanęliśmy na samym szczycie Grzesia, naszym oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków zimowych tego sezonu.
Widoczność była doskonała, a delikatne chmurki na niebie zdawały się być jedynie drobinkami śniegu, poderwanymi w powietrze przez sunącego stokiem skitourowca. Grześ okazał się tego dnia tak niesamowicie szarmancki i urzekający, że aż ciężko było go opuszczać…
Zaczęliśmy jednak powoli schodzić z powrotem w kierunku Doliny Chochołowskiej, zazdroszcząc wyprzedzającym nas właścicielom jabłuszek. Choć mamy mieszane uczucia, co do używania ich na szlaku, jako że wyślizgany stanowi dodatkowe zagrożenie w zimie, przez chwilę z Grzesia schodzi się szeroką polaną, której i my nie umieliśmy się oprzeć… Nim się zorientowaliśmy, turlaliśmy się w dół zbocza. Tylko z Grzesiem takie turlanki :)!
Pełni pięknych widoków i śnieżnych wrażeń, posililiśmy się kolejnym ciasteczkiem i z uśmiechem ruszyliśmy w stronę Zakopanego.
Słowem, można spędzić Walentynki zupełnie inaczej!
Podobał się Wam wpis? Zainspirowaliśmy? A może macie inne opinie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, to dla nas bardzo ważne!
Więcej tatrzańskich inspiracji:
- szlaki: Doliny dla każdego>> Czerwone Wierchy >> Gęsia Szyja zimą
- lektury: Zakopane odkopane
DODATKOWE INFORMACJE:
- Do Doliny Chochołowskiej jeżdzą busiki z Dworca Autobusowego w Zakopanem, koszt ok. 5 zł.
- Trasa od wejścia do doliny do powrotu na parking zajęła ok. 4 godzin. Radzimy sprawdzić warunki na szlaku, mogą być potrzebne raki.
Ja czuje się zachęcona. Piękne zdjęcia
Bardzo dziękujemy, Marzena! Widzimy się na szlaku?