O przepływającej przez Kraków Wiśle słyszał pewnie każdy, ale mało osób dobrze zna jej dopływy (i luz, bo jest ich zdecydowanie za dużo ;)). Na terenie stolicy Małopolski wpada do Wisły kilka ciekawych rzek, m.in. Prądnik, przepływający przez Ojcowski Park Narodowy, Rudawa, w której pranie robić mogli bohaterowie ,,Wesela”, albo Wilga, prawy dopływ Królowej Polskich rzek, uchodzący przy Hotelu Forum.
Do tej listy na pewno warto dopisać Dłubnię, łączącą się z Wisłą na terenie Nowej Huty. Rzeka ta do dziś zachowała w miarę dziki charakter i nawet nadaje się do spływów kajakowych (całkiem ,,terenowych”) na terenie Krakowa! Dziś proponujemy Wam rowerową wycieczkę ku jej źródłom, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Krakowa. Tam właśnie Dłubnia bierze swój początek jako krystalicznie czysty potok.
Dolina Dłubni – gdzie leży?
Dolina Dłubni leży na pograniczu dwóch krain geograficznych – Jury Krakowsko-Częstochowskiej i Wyżyny Miechowskiej, płynąc najbardziej wysuniętą na wschód jurajską doliną. Powstała w tym samym okresie i w podobny sposób jak malownicze Dolinki Krakowskie – jeśli ich nie znacie, koniecznie przeczytajcie nasz wpis.
Dolina Dłubni liczy 40 kilometrów długości, co czyni ją znacznie dłuższą od wspomnianych dolinek. Ponadto jeśli liczycie na podobny jurajski klimat jak w Dolinie Kobylańskiej lub Dolinie Bolechowickiej, znajdziecie go tylko na krótkim odcinku Doliny Dłubni. Pewnie z tego względu dolina ta nie należy do najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych. Nie pomaga pewnie też fakt, że położona jest nieco na uboczu, na północny-wschód od Ojcowskiego Parku Narodowego.
Mimo tego, to obszar niezwykle cenny przyrodniczo i kulturowo, dlatego wzdłuż Doliny Dłubni ustanowiono Dłubniański Park Krajobrazowy. Chroni on typowe dla Jury elementy krajobrazu, takie jak wapienne ostańce i wywierzyska z krystalicznie czystą wodą. Poza tym wzdłuż Dłubni znajduje się wiele zabytków- od młynów po dworki i zabytkowe kościoły.
Piesza wycieczka Doliną Dłubni
Przy planowaniu wędrówki wzdłuż Doliny Dłubni trzeba wziąć poprawkę na to, że nie wytyczono szlaku pieszego na całej długości Doliny Dłubni – pojawia się on tylko na jej krótkim odcinku, między wsiami Imbramowice i Glanów. Właśnie ten odcinek doskonale nadaje się na piesze spacery i opiszemy go poniżej. Niestety w przeciwieństwie do sytuacji w Dolinie Prądnika czy Dolinkach Krakowskich, w tych okolicach transport autobusowy chyba nie istnieje, więc koniecznie będzie skorzystanie z samochodu lub… roweru, o czym w dalszej części naszej relacji.
Samochód proponujemy zaparkować na dużym parkingu przy Klasztorze Norbertanek w Imbramowicach lub koło kościoła pw. św. Benedykta Opata w tej samej wsi. Przy obu parkingach przebiega pieszy szlak, wystarczy więc skierować się na zachód, podążając za niebieskim oznaczeniem trasy.
Wybieracie z dwóch opcji:
- Odbyć krótki spacer Doliną Dłubni i po kilku kilometrach zawrócić, co łącznie sumuje się w około 6-7 km przechadzkę
- Pokonać bardziej ambitną, 12-kilometrową pętlę i przeplatając pieszy szlak niebieski z czarnym przez wieś Glanów i Wąwóz Ostryszni, dojść do Imbramowic
Po drodze zobaczycie:
- Źródło Hydrografów i Strusi – dwa źródła krasowe uznane za pomniki przyrody, z tych dwóch najciekawiej prezentuje się Źródło Hydrografów
- Grodzisko koło wsi Zagórowa – wczesnośredniowieczne grodzisko pierścieniowe datowane na VIII-IX wiek, którego budowę łączy się z tworzeniem się państwa Wiślan. Wprawne oko, wiedzące czego szukać, dostrzeże pewnie układ wałów, ale nic nie zastąpi widoku z lotu ptaka nad Wzgórzem Łakoty. Grodzisko odkrył Leon Kozłowski, polski archeolog i premier II RP, szczególnie znany ze względu na swoje niejednoznaczne czyny w czasie II wojnie światowej.
- Punkt widokowy na górującym nad okolicą urwiskiem, z którego roztacza się doskonała panorama na Dolinę Dłubni
- Wapienne skałki, w tym skała z pamiątkowym krzyżem, upamiętniająca śmierć wspinacza w 1917 roku
- Wąwóz Ostryszni, czyli odnoga Doliny Dłubni, którą można pokonać osobno lub robiąc wspomnianą powyżej pętlę. Wąwóz dzięki licznym jurajskim skałkom popularny jest wśród wspinaczy.
Wspomniane powyżej miejsca, i więcej, zobaczycie, wybierając się na wycieczkę rowerową po Rowerowym Szlaku Doliny Dłubni, o czym w dalszej części wpisu. Oczywiście do opisanych przez nas miejsc można dojechać samochodem, więc potraktujcie też tę relację jako kompendium wskazówek z myślą o wycieczce samochodowej.
Rowerowy Szlak Doliny Dłubni
Rowerowy szlak oznaczony jest kolorem niebieskim, a jego długość wynosi 47 kilometrów. W dużej mierze prowadzi mało uczęszczanymi drogami lokalnymi, trzeba się jednak liczyć z odcinkami szutrowymi i poprowadzonymi w lesie, które przy deszczowej pogodzie mogą okazać się wyzwaniem. Trasa jest pagórkowata, a najwyższy i najniższy punkt na trasie liczą odpowiednio 439 metrów i 212 metrów n.p.m.. Przygotujcie się więc na sporadyczne podjazdy, nawet pokonując trasę z północy na południe.
W poszukiwaniu źródeł Dłubni
My rowerową wycieczkę zaczęliśmy w Smardzowicach, do których dotarliśmy z rowerami miejskim autobusem. Do źródeł Dłubni musieliśmy podjechać około 17 kilometrów. Po krótkim pedałowaniu wreszcie dotarliśmy do Trzyciąża (swoją drogą, ciekawa nazwa, czy tylko naszą wyobraźnię pobudza…?).
Na miejscu zaczęliśmy rozglądać się za strzałkami wskazującymi na Rowerowy Szlak Doliną Dłubni i źródło rzeki. Szlak udało nam się odszukać, ale ze źródłem rzeki już tak łatwo nie poszło. Po informacji od zapytanego Trzyciążanina, że ,,jest tam, gdzieś tam, w polu, w chaszczach”, zrezygnowaliśmy. Z takim podejściem źródeł Nilu byśmy na pewno nie odkryli ;), ale woleliśmy poświęcić czas na kolejne miejsca. W każdym razie w Trzyciążu Dłubnia zaczyna swój bieg i tego się trzymajmy ;)…
A to śliweczka, a to grzybek
Szlak miło prowadził nas asfaltową drogą wśród pól i lasów. Czas naszej wycieczki przypadł na drugą połowę września, więc pozwoliliśmy sobie na krótką przerwę przy uginających się od pysznych węgierek drzewkach owocowych. Posileni soczystymi i słodkimi owocami ruszyliśmy przed siebie, zastanawiając się czy w mijanym przez nas lesie pojawiły się już pierwsze grzyby… Bo grzybiarzy widzieliśmy gołym okiem… Lubimy te późnoletnie eskapady – jak to mówią, ,,droga zawsze wyżywi” :).
Najpiękniejsza część Doliny Dłubni
Dolina Dłubni liczy 40 kilometrów, ale tylko jej krótki odcinek przypomina typowe jurajskie doliny z wysokimi zboczami udekorowanymi wapiennymi ostańcami, jakie kojarzymy z Doliny Prądnika w Ojcowskim Parku Narodowym lub z Dolinek Krakowskich. Dolina Dłubni to raczej zurbanizowany teren, należy się więc nastawiać na rowerową wycieczkę spokojną, podmiejską okolicą- ale niekoniecznie bardzo dziką.
Akurat początkowy fragment trasy ma jeszcze taki jurajski charakter, a szlak wyprowadził nas na trasę terenową, z kilkoma skałkami i potokami do pokonania. Najważniejsze miejsca pokrywają się z tymi opisanymi powyżej w ,,pieszej wycieczce Doliną Dłubni”.
Źródło Hydrografów, Jordan, Strusi i inne
Dłubnię w jej północnej części zasilają liczne źródła, a do najcenniejszych należą Źródło Hydrografów i Źródło Jordan (warte też zobaczenia, choć nie tak spektakularne jest Źródło Strusi), oba wpisane jako pomniki przyrody nieożywionej. Z takich naturalnych wywierzysk w jednej sekundzie wypływa kilkadziesiąt, a nawet 130 litrów krystalicznie czystej, bogatej w wapń wody. Źródła te, dzięki turkusowej barwie i pulsującej wodzie unoszącej drobinki piasku, są bardzo pięknymi wypływami – jedną z większych atrakcji Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego.
Klasztor Norbertanek w Imbramowicach
Chyba najokazalszym i najcenniejszym zabytkiem na całym szlaku wzdłuż Doliny Dłubni jest Klasztor Norbertanek w Imbramowicach. Obiekt ufundował słynny biskup Iwo Odrowąż, zasłużony m.in. dla Krakowa. Choć początki budowli datuje się na pierwszą połowę XIII wieku, to z jej średniowiecznych oraz późniejszych elementów konstrukcyjnych i wystroju pozostało niewiele – za sprawą najazdu Mongołów w 1260 roku i pożaru z 1710 roku. Kościół i klasztor odbudowano już w stylu barokowym.
Dolina młynów
Jadąc wzdłuż Doliny Dłubni, nie sposób nie zauważyć licznych budynków po działających tam niegdyś młynach oraz infrastruktury hydrotechnicznej w postaci jazów i kanałów, która regulowała przepływ wody wprawiającej w ruch młyńskie koła.
Historia młynarstwa nad Dłubnią sięga średniowiecza, kiedy pierwsze młyny wybudowali cystersi ze wsi Mogiła (dziś część Krakowa). Przez kolejne stulecia we wsiach położonych nad Dłubnią powstały kolejne młyny i jeszcze na początku XX wieku stało ich przynajmniej dwadzieścia kilka. Postęp techniczny stopniowo doprowadził do tego, że młyny napędzane wodą traciły na konkurencyjności i do dziś przetrwało zaledwie kilkanaście budynków, niestety w różnej kondycji.
Naddłubniańskie młyny od razu rzucają się w oczy i nie da się ich pomylić z innymi budynkami. Wznoszono je głównie z drewna, w dość prostej bryle przypominającej sześcian W przeciwieństwie do np. wiatraków nie wyglądają przesadnie spektakularnie i być może dlatego rozmowa o ich ochronie nie jest taka prosta. Wiele z takich obiektów niszczeje, choć niektórym się udało, jak np. młynowi w Osadzie Jurajskiej w Wilczkowicach. Może zamiast Rowerowego Szlaku Doliny Dłubni trzeba stworzyć Szlak Młynów lub Młynarstwa Doliny Dłubni ;).
Zabytkowe dwory i kościoły
Wzdłuż Dłubni znajdziecie także kilka zabytkowych zespołów dworsko-parkowych, o różnym stanie zachowania, oraz kościołów. Szczególnie cenną świątynię zobaczycie w Wysocicach. Tamtejszy kościół św. Mikołaja, wybudowany na przełomie XII i XIII wieku, jest jednym z najlepiej zachowanych romańskich obiektów w Polsce.
Pstrąg czy jesiotr? Oto jest pytanie!
Po całym dniu jazdy każdy zasługuje na coś pysznego, więc niezmiernie ucieszył nas znak wskazujący smażalnię ryb ,,Osada Jurajska” w Wilczkowicach. O miejscu tym nie słyszeliśmy i odwiedziliśmy je po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Niedużą restaurację otwarto nad samą Dłubnią, przy starym drewnianym młynie. Sporej wielkości ogród pomieści licznych gości, gdyż, jak wiadomo, przy ładnej pogodzie najlepiej rybka wchodzi na świeżym powietrzu. A rybę zjecie tu nie byle jaką!
Poza pysznym, ale powszechnym w okolicach Krakowa pstrągiem, Osada Jurajska serwuje również jesiotry! Pierwszy raz od dawien dawna mieliśmy okazję zjeść świeżego jesiotra, w towarzystwie klasycznego pstrąga. Oba dania smakowały nam wybornie, a gwarancją świeżości był fakt, że ryby odłowiono zaraz przed podaniem.
Jeśli lubicie ryby grillowane, wędzone, smażone lub z pieca, wpadnijcie do Osady Jurajskiej na naprawdę pyszny posiłek.
Kaplica Nepomucena w Zerwanej
Po jedzeniu odzyskaliśmy siły i mocniej nacisnęliśmy na pedałay. Po drodze we wsi Zerwana w oko wpadł nam zabytkowy dom z apteką, a tuż za nim sporych rozmiarów kaplica poświęcona Nepomucenowi – widać Dłubnia lubiła czasem wylać, skoro mieszkańcy o pomoc prosili świętego od powodzi… Z tego miejsca do administracyjnych granic Krakowa to zaledwie 10 kilometrów.
Zalew Zesławice
Kolejną atrakcja na trasie, tym razem hydrotechniczna, to Zalew w Zesławicach, który wybudowano jako ujęcie wody dla Nowej Huty. Dziś te dwa zbiorniki pełnią funkcję rekreacyjną i przeciwpowodziową, ale także stanowią ostoję dla dzikiej przyrody. Mnóstwo tu ptaków i polujących na owady nietoperzy – spokojnie, nie bójcie się, są naprawdę niegroźne :). Zalew Zesławice to miejsce zdecydowanie spokojniejsze niż słynny nowohucki odpowiednik, ale kosztem infrastruktury – brak tu ławeczek i ścieżek pieszo-rowerowych. Za to na mniejszej popularności zbiornika zyskuje przyroda oraz jej miłośnicy – widzieliśmy wielu ornitologów-amatorów, polujących na ptasie kadry.
W tym miejscu zostawiamy Wam dowolność – powrót do centrum Krakowa lub dalszą jazdę. Jeśli wciąż macie dużo energii i chcielibyście zobaczyć jeszcze więcej, zapraszamy do naszej rowerowej przejażdżki po atrakcjach Nowej Huty. Jeśli zaś wolicie powrót do centrum miasta, wystarczy złapać którąś z szerokich nowohuckich ścieżek rowerowych i nimi spadać do Ronda Grzegórzeckiego i dalej, na Kazimierz lub na Rynek.
Jak dojechać na Rowerowy Szlak Doliny Dłubni
Pierwsze pytanie, jakie trzeba sobie zadać brzmi : ,,gdzie zacząć wycieczkę – w Krakowie czy Trzyciążu?”. Oczywiście Rowerowy Szlak Dłubni można rozpocząć w Krakowie, który wskazywany jest jako start szlaku w kilku publikacjach, ale chyba wygodniej i bezpieczniej będzie wystartować w Trzyciążu i jechać na południe, gdyż:
- Po pierwsze powinno być łatwiej dzięki mniejszej liczbie podjazdów. Szlak poprowadzono doliną rzeczną, a rzeki mają to do siebie, że spływają z wyżej położonych terenów ku tym niżej 😉 – Wyżyna Krakowsko-Częstochowska (Jura) leży wyżej niż poziom Wisły.
- Po drugie, przy opóźnieniu na trasie, zmęczeniu lub załamaniu pogody łatwiej będzie wrócić z okolic Krakowa, np. łapiąc autobus miejski z Iwanowic Dworskich, Michałowic lub Książniczek i dotrzeć nim do miasta.
Jeśli już zdecydujecie się na start i metę, trzeba do tych punktów jakoś dojechać. My skoncentrujemy się dojeździe do Trzyciąża, gdzie swój początek ma Szlak Rowerowy Doliny Dłubni. Wtedy trasa Trzyciąż- Kraków wynosi ok. xxx kilometrów. Można też przejechać pętlę Kraków-Trzyciąż-Kraków, z tym, że:
- Dla osób w dobrej formie proponujemy zrobić pętlę zaczynającą i kończącą się w Krakowie. Początkowo można jechać czerwonym pieszym Szlakiem Orlich Gniazd do Ojcowskiego Parku Narodowego, a następnie przez Dolinę Prądnika i Smardzowice dojechać do Trzyciążą. To oznacza dodatkowe 35-50 km, zależnie od wybranej drogi. Trasa prowadzi głównie po asfalcie, a drogi choć publiczne, charakteryzują się małym natężeniem ruchu. Najbardziej ruchliwy jest odcinek od Grodziska przez Sułoszową na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego.
- By skrócić czas przejazdu i uniknąć podjazdu, można podjechać autobusem miejskim numer 267 z Krakowa do Smardzowic i do Trzyciąża dojechać rowerem przez Skałę i Zadroże, jednak to dość ruchliwa droga numer 794
- Logistycznie bardziej skomplikowana opcja to pociąg do Wolbromia lub Olkusza. W tym przypadku znacznie skracamy trasę przejazdu, ale kosztem dodatkowych 1,5 do 2,5 godziny na przejazd pociągiem z przesiadką. Swoja drogą bardzo ciekawa możliwość dla osób z Katowic i okolic.
Kasia była w ciąży, więc skrócilismy trochę trasę i zdecydowaliśmy się na ,,bramkę nr 2”, czyli dojazd z Krakowa do Smardzowic miejskim autobusem.
O widzicie!!!! A toście m inspirację rzucili na przyszły sezon! Zaraz tam akcję planuję i muszę Aneczkę tudzież całą Korbę tam zagonić!
Jak z Aneczką, to napewno będzie udana wyprawa! Miłego!
Bardzo fajny rejon, niezbyt chyba jeszcze odkryty. Szczególnie odcinek Trzyciąż – Imbramowice pociąga swą dzikością… ale faktycznie po deszczu robi się tam sporo błotka.
Dolina wygląda wyśmienicie. Ja pasjonuję się bushcraftem. Muszę ją kiedyś odwiedzić i przespać się w hamaku. Świetny artykuł. Dzięki.
Daj znać jak się spało;)