Pomysł na szybki, jednodniowy wypad z Krakowa? Szukaliśmy czegoś ciekawego z łatwym dojazdem z grodu Kraka, wertowaliśmy rozkłady kolejowe i przewodniki i nagle… eureka! Nie byliśmy jeszcze nigdy w Łańcucie, a przecież linia kolejowa Kraków-Rzeszów łączy te dwa miasta w ledwie dwie godziny podróży! Niewiele myśląc, wsiedliśmy w mocno poranny pociąg i ruszyliśmy w stronę zamku w Łańcucie – bodaj najsłynniejszej rezydencji w całym Podkarpaciu.
Spis treści
Zamek w Łańcucie
Zwiedzając zamek w Łańcucie…
Historia zamku w Łańcucie sięga XVI wieku, kiedy to rodzina Pileckich wzniosła w tym miejscu pierwszą wieżę obronną. W XVII wieku przebudował ją ród Stadnickich, ale prawdziwego znaczenia Łańcut nabrał w XVII wieku za panowania Lubomirskich. Za Stanisława Lubomirskiego do zamku dobudowane fortyfikacje bastionowe (1629-1642), a obiekt stał się tzw. ,,palazzo in fortezza”. Wraz z przemijającą modą, zmieniał się również charakter samej budowli oraz jej otoczenia. Księżna Izabela Lubomirska w XIX wieku przekształciła zamkowe bastiony w założenie ogrodowe, a pozostałości parku angielskiego możemy oglądać do dziś.
Wtedy też istotny stał się aspekt kulturalny – do Łańcuta zapraszano znane nazwiska, a właścicie lubowali się rolami mecenasów i miłośników sztuki. Pod koniec XVIII wieku Łańcut stał się jedną z najwspanialszych rezydencji w Polsce. Dlatego też tak cenne są zachowane w znacznej części oryginalne wnętrza i ich wyposażenia. Całość gruntownie odnowiono w 2016 roku, nadając nowego blasku aż ponad 80 pomieszczeniom- musieliśmy więc sprawdzić z bliska, jak prezentuje się teraz zamek w Łańcucie!
Unikatowe jest to, że zamek w Łańcucie (podobnie jak opisywana niedawno Pszczyna), przetrwał II wojnę światową bez większych strat. Pamiętamy nasze oprowadzanie po rezydencji w Krasiczynie, kiedy lokalny przewodnik smucił się, jak niewiele zamków przetrwało II wojnę światową bez szwanku – do dziś pamiętamy, że wymienił pałac w Kozłówce i właśnie ten w Łańcucie. Rzeczywiście, to co zobaczyliśmy w środku, przypominało o świetności tego miejsca i niezwykłej majętności łańcuckich gospodarzy.
A co na zamku w Łańcucie podobało nam się mniej?
Niestety, jest też ziarnko dziegciu. Opowiedzieć o zamku nie zawsze jest łatwo, a oprowadzenie pokój po pokoju nie każdego zachwyca. My zwiedzaliśmy obiekt z audioprzewodnikiem i szczerze mówiąc, zbyt wiele z opowiadanych treści nie utrwaliło się w naszej głowie. O wiele ciekawszy wydał nam się audioprzewodnik w Pszczynie– z modulowaniem głosu, żartobliwymi wstawkami opowiadanymi ,,głosem” księżnej Daisy… W Łańcucie format był bardziej zachowawczy i przez to naszym zdaniem mniej atrakcyjny. Dołóżmy do tego obowiązkowe kapcie (rozumiemy troskę o podłogi, ale zapachniało nam, i to dosłownie, inną epoką;)) oraz spory tłok mimo wczesnej pory – i od razu robi się mniej komfortowo.
Nie tylko zamek w Łańcucie – co jeszcze można zwiedzić na jednym bilecie?
Oczywiście zwiedzanie zamku koniecznie trzeba zakończyć spacerem po parku, w trakcie którego można spotkać jeszcze dodatkowe atrakcje – opisane poniżej. Pssst, nie zapomnijcie kupić zbiorczego biletu- tak będzie prościej i taniej!
Wozownia w Łańcucie
W łańcuckiej wozowni można obejrzeć pokaźną kolekcję różnych pojazdów konnych- karet, powozów i sań. To największy tego typu zbiór w kraju i ciekawostką jest, że część z obiektów rzeczywiście pochodzi z Łańcuta. Do dziś często łańcuckie pojazdy statystują w produkcjach filmowych. Choć powozy i inne środki transportu to może nie do końca nasza ulubiona tematyka, musimy przyznać, że słuchanie o najróżniejszych ,,cudach techniki” i kreatywnych lokomocyjnych rozwiązaniach całkiem nas wciągnęło. A na współczesnych ,,mości Państwa” czeka nie lada gratka- możliwość przejechania się po łańcuckich włościach jak najprawdziwszą dorożką z szarmanckim stangretem!
Storczykarnia w Łańcucie
Spacerując po zamkowym parku, warto zajść również do otwartej w 2008 roku storczykarni- pierwszej takiej skupiającej się na prezentowaniu tych eleganckich kwiatków. Przepiękne kolorki i zapachy, aż miło byłoby posiedzieć tam trochę dłużej… Chyba nie trzeba dodawać, że ostatni właściciele Łańcuta hodowali te piękne rośliny i do dziś w storczykarni pokazywane są również ,,protoplaści” oryginalnej przedwojennej kolekcji?
Muzeum Ikon w Łańcucie w byłych stajniach
W byłych zamkowych stajniach umieszczono imponujący zbiór ukraińskiej sztuki sakralnej- największy w Polsce. Skąd w Łańcucie ikony? Kiedy po II wojnie światowej w ramach ,,Akcji Wisła’’ wysiedlano ludność prawosławną i niszczono jej wielowiekowe dziedzictwo, grupy muzealników i naukowców ruszyły ratować bezcenne zabytki Podkarpacia- świadectwo wieloreligijności tych terenów. W ten sposób ocalono ponad 1000 ikon i 300 starodruków. Muzeum w Łańcucie jest dość nietypowe- wchodząc do niego, odnieśliśmy wrażenie, że znaleźliśmy się bardziej w jakimś magazynie dzieł sztuki niż we właściwej ekspozycji. Jednak z ciekawością przyglądaliśmy się obiektom- parę razy w trakcie naszych wycieczek mijaliśmy cerkwie- np. w okolicach Przemyśla, Beskidzie Sądeckim czy w Beskidzie Niskim, jednak często niewiele pozostało w nich z oryginalnego wyposażenia. Wizyta w Łańcucie była więc ciekawym dopełnieniem naszych poprzednich wycieczek.
Inne atrakcje w Łańcucie
Zwiedzanie zamku w Łańcucie to już spora dawka emocji, ale warto również zobaczyć kilka innych ciekawych w najbliższym sąsiedztwie rezydencji.
Zabytkowa synagoga w Łańcucie – piękno minionych czasów
Obok tego niepozornego miejsca spokojnie można byłoby przejść, nie przypuszczając nawet, jak wielki skarb skrywa jego wnętrze. Choć synagog widzieliśmy już sporo (np. w Tykocinie), ta w Łańcucie była zdecydowanie wysoko na naszej ,,top-liście” ;). Ta barokowa bożnica to naszym zdaniem atrakcja równorzędna zwiedzaniu zamku- głównie dlatego, że tak dobrze zachowanych obiektów w Polsce jest już niestety bardzo niewiele.
Wzniesiona w 1761 roku szczyci się imponującymi wnętrzem, przesyconym bogatą ornamentyką i symboliką, w świat której chętnie wprowadza opiekun synagogi. Ostrzegamy: wie wszystko 😉 o zodiakach, żydowskich świętach, polichromiach czy Aron Ha-Kodesz. Warto zwrócić uwagę na macewy przed wejściem do sali modlitw i niewielką kolekcję różnych pamiątek po żydowskiej przeszłości miasta. Synagoga przetrwała próbę podpalenia w 1939 roku dzięki interwencji właściciela zamku, Alfreda Potockiego. Później przez wiele lata służyła jako magazyn zboża, ale szczęśliwie już w latach 60-tych zdecydowano się restaurować synagogę. Ciekawostką jest, że to miejsce jest bardzo ważne dla chasydów- to tu w jednym z pomieszczeń modlił się Jaakow Icchak ha-Lewi Horowic, nazywany również ,,Widzącym z Lublina”. Dla chasydów jest odpowiednikiem katolickiego świętego, bo podobno potrafił uzdrowić chorych i przewidywać przyszłość.
Na co nie starczyło czasu
Choć poniższych miejsc nie zdążyliśmy zobaczyć podczas raptem jednej wizyty, mamy je ,,na celowniku” na następny raz. Mamy nadzieję, że ta ściagawka się przyda – dajcie znać, czy rzeczywiście warto do nich zajrzeć!
Skansen we wsi Markowa
Markowa to wieś, która należała do dóbr zarządców Łańcuta- Pileckich, Stadnickich, Lubomirskich. Zabytkowa architektura wsi została zatrzymana dla kolejnych pokoleń w lokalnym skansenie. W Markowej można zobaczyć m.in. kuźnię, olejarnię, muzeum pożarnictwa czy młyn-wiatrak.
Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im Rodziny Ulmów w Markowej
Otwarte w 2016 roku muzeum skupia się na upamiętnieniu niewyobrażalnego bohaterstwa ludzi, którzy w czasach okupacji mieli odwagę pomagać prześladowanym Żydom. ,,Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”- prawda niby powszechnie znana, ale jednak ciężko współczesnemu człowiekowi wyobrazić sobie potworny dylemat, przed którym stawali przedstawieni w muzeum bohaterowie. Choć to nie są lekkie tematy, przy następnej okazji obiecujemy zajrzeć do Markowej i zobaczyć wystawę.
Muzeum Gorzelnictwa w Łańcucie
W neoklasycystycznym dworku Muzeum Gorzelnictwa w Łańcucie przedstawiona jest historia łańcuckiej Fabryki Wódek. Niestety na zwiedzanie obiektu trzeba się umówić, preferowane są grupy zorganizowane.
Green Velo – a może trochę inne zwiedzanie?
Ciekawą informacją dla naszych aktywnych czytelników może być fakt, że przez Łańcut przebiega szlak Green Velo, a inna trasa- ,,Śladami Ordynacji Łańcuckiej Potockich”- doprowadzi również do Markowej. Trasa Green Velo oznacza, że do Łańcuta dojedziemy dobrze oznaczoną trasą zarówno z Rzeszowa, jak i Leżajska. A potem w sumie można sunąć dalej przez piękne Podkarpacie…
Jak dojechać do zamku w Łańcucie?
- Z Krakowa prowadzi nowoczesna trasa A4, jednak zachęcamy również do skorzystania z połączeń kolejowych. Do Rzeszowa kursuje Pendolino, potem do samego Łańcuta to raptem 20 minut pociągiem regionalnym, ponadto do Łańcuta jeżdżą bezpośrednie pociągi linii Kraków-Przemyśl.
Zacznę od końca.
Z Rzeszowa co parę minut śmigają do Łańcuta busy. Wprawdzie pisze na nich „Łańcut obwodnica” ale to zaledwie 5 minut spaceru od zamku, szybciej moim zdaniem niż od stacji i krócej trzeba czekać na połączenie.
Muzeum ikon – to celowy zabieg, właśnie o to chodzi by boleśnie odczuwać iż one nie są stąd, nie tu i nie tak powinny być zawieszone…
Palazzo on fortezza to nie kwestia mody ale metod prowadzenia wojny, w dobie XIX wiecznej artylerii fortyfikacje bastionowe były już całkowitym przeżytkiem, więc robiono z nich ogrody, co było tańsze niż rozbiórka.
Pozdrowienia!
Dziękujemy za praktyczną wskazówkę z dojazdem do Łańcuta. Lubimy pociągi, ale jeśli można zaoszczędzić trochę czasu warto mieć alternatywę.