Już od jakiegoś czas Tykocin był na naszej tzw. ,,bucket list” – liście miejsc, które koniecznie musimy zobaczyć. Czemu? Nie pytajcie, nie pamiętamy, co dokładnie skłoniło nas, aby dodać Tykocin do tej listy. Pewnie musieliśmy gdzieś o nim usłyszeć, ale szczerze mówiąc, nie mieliśmy w głowie nawet żadnego obrazka, z którym asocjowalibyśmy to miasteczko. Tykocin był na liście i tyle. A skoro tak, to przy okazji naszej rowerowej podróży przez Podlasie, zatrzymaliśmy się w tym miejscu i natychmiast wszystko stało się jasne. To jedno z najbardziej urokliwych małych miasteczek, które do tej pory odwiedziliśmy. Koniecznie trzeba go zobaczyć zanim stanie się równie popularny co Kazimierz Dolny [LINK]. A jeśli dodamy do tego fakt, że w Tykocinie wreszcie zaspokoiliśmy nasze gastronomiczne zachcianki, nie dziwi, że nasze wspomnienia z tego miejsca są aż tak intensywne. Dziś więc pokrótce o historii miasteczka, jego najpiękniejszych zabytkach, ale i najsmaczniejszych knajpkach. Zapraszamy!
Spis treści
Zabytki Tykocina, czyli co warto zobaczyć w Tykocinie?
Żydowski Tykocin
Żydzi stanowili liczną i bardzo prężną grupę mieszkańców Tykocina. Przez jakiś czas uznawano Tykocin za drugi po krakowskim Kazimierzu najważniejszy ośrodek żydowski w kraju.
Żydzi mieszkali w dzielnicy Kaczorowo, która swoją nazwę wzięła od niewielkiego ciągu wodnego zwanego ,,kaczym rowem” przepływającym przez ten teren. Cieszyli się oni licznymi wolnościami nadanymi w 1552 roku, a tykociński kahał (gmina) był nadrzędny w stosunku do sąsiednich gmin żydowskich. Stracił on na znaczeniu dopiero na skutek opisanych już wyżej nieszczęść nawiedzających miasto, a gdy w Białymstoku powstał konkurencyjny ośrodek, Tykocin stał się miasteczkiem peryferialnym. W miarę jak rozwój przemysłu stawał się konkurencją dla rzemieślników, a ludzie z mniejszych ośrodków szukali szczęścia poza nimi, wielu tykocińskich Żydów zdecydowało się na emigrację, m.in. do Izraela czy USA. II wojnę światową przeżyło zaledwie 21 tykocińskich Żydów.
Sztetl Tiktin
Aby wyobrazić sobie jak wyglądał żydowski sztetl Kaczorowo, wystarczy powłóczyć się w okolicach tykocińskiej synagogi, ulicami Piłsudskiego, Kozią czy Kaczorowską.
W byłym domu talmudycznym znajduje się niewielkie muzeum poświęcone pamięci Zygmunta Glogera, jak i przestrzeń do wystaw czasowych i okolicznościowych spotkań. Tam też znajdziecie restauracjé Tejsza, o której poniżej. Domy przy ulicy Piłsudskiego bez większej ,,charakteryzacji” mogłyby zagrać w filmie ,,o epoce”.
Kirkut w Tykocinie
Przy ulicy Holendry mieścił się niegdyś spory kirkut, niestety do dziś pozostał po nim właściwie tylko pusty teren z kilkoma raptem kamieniami.Niemcy doszczętnie go zniszczyli i przemienili na pastwisko.
Synagoga w Tykocinie
Tym bardziej więc cieszy doskonały stan, w którym przetrwała tykocińska synagoga. Jest to jedna z najpiękniejszych synagog, jakie do tej pory widzieliśmy- przyzwyczailiśmy się już niestety, że stan synagog na terenie Polski jest raczej opłakany. W Tykocinie zdecydowanie jest inaczej.
Do sali modlitewnej schodzi się po schodkach, co miało przypominać wiernym, żeby okazać trochę pokory w stosunku do Boga i nawiązywać do cytatu z Pisma ,,z głębokości wołam do Ciebie, Panie”. Duża, bogato zdobiona przestrzeń, służyła jako miejsce modlitwy mężczyzn, dookoła zaś była otoczona sekcją damską, a więc babińcem.
W dużej sali odnajdziemy wszystkie elementy wyposażenia synagogi, jak i misterne malowidła ścienne z fragmentami najważniejszych modlitw oraz przedstawieniami zwierząt.
Do synagogi przylega również wieża, która służyła jako żydowskie więzienie.
Dom Talmudyczny
Zwiedzać można również ,,małą synagogę”, czyli dom talmudyczny, zniszczony w trakcie drugiej wojny światowej. Dziś mieści się tam niewielka wystawa poświęcona Zygmuntowi Glogerowi.
Tykocin Branickiego
Poza dzielnicą Kaczorowo warto również przejść się po okolicach Rynku i przyjrzeć się zabytkom wzniesionym przez Jana Klemensa Branickiego.
Na rynku zachowało się kilka drewnianych domów, a we wnętrzu jednego z nich urządzono niewielką wystawę na temat śladów tykocińskiej architektury drewnianej.
Na środku rynku stoi pomnik Stefana Czarneckiego – drugi najstarszy po kolumnie Zygmunta pomnik świecki w Polsce.
Rynek dominuje barokowy kościół pod wezwaniem św. Trójcy z charakterystyczną fasadą nazywaną fachowo parawanową. W środku znajdują się jedne z najcenniejszych organów w województwie podlaskim, które po dziś dzień wykorzystywane są w trakcie koncertów.
Nieco dalej znajdziemy Klasztor Bernardynów, również wzniesiony przez Branickiego, w którym dziś znajduje się Dom Pomocy Społecznej.
Zamek w Tykocinie
Ciekawy jest też tykociński zamek, znajdujący się po drugiej stronie rzeki. Obecną w tym miejscu warownię podniesiono w XV wieku do rangi zamku królewskiego i przez kilka stuleci odgrywał rolę w wielu politycznych wydarzeniach, jak np, potop szwedzki czy spotkaniach na wysokim szczeblu. To w tym zamku w roku 1705 król August II Mocny ustanowił najważniejsze odznaczenie w kraju – Order Orła Białego. Niestety w 1734 uległ pożarowi, następnie rozebrano większość murów, używając budulca do innych inwestycji.
Zniszczenia dopełnili w trakcie I wojny światowej Niemcy, którzy z resztek zamku usypali drogę. W latach 90. Teren zamku przeszedł w prywatne ręce, a właściciel zaczął kosztowny i długotrwały proces odbudowy obiektu. Już dziś można nocować w ukończonym skrzydle, wziąć udział w corocznych inscenizacjach historycznych czy skosztować obiadu w zamkowej restauracji. Skoro jednak o jedzeniu mowa, nasuwa się pewne pytanie…
Zgodnieliście? Co warto zjeść w Tykocinie?
Choć w miasteczku bawiliśmy ledwie pół dnia, udało nam się zajrzeć do aż trzech obiektów gastronomicznych – tak, byliśmy naprawdę głodni :). Prezentujemy efekty naszych kulinarnych podbojów. Oczywiście lista nie jest pełna, mimo najszczerszych chęci nie udało się nam zawitać do wszystkich tykocińskich restauracji, te jednak z czystym sumieniem możemy zarekomendować:
Opowieści z Narwi
Na pierwszy ogień poszedł ,,konkret”, czyli pozycje obiadowe w Opowieściach z Narwi. Fajna nazwa, prawda? (Szukaliśmy starej szafy, ale niestety, nie tym razem…) Mamy dobrą wiadomość: jedzenie jeszcze fajniejsze. W trakcie całej naszej podróży przez Suwalszczyznę i Podlasie chodziła za nami porządna ryba- nie taka naprędce usmażona w wątpliwej jakości panierce, ale przyrządzona z pomysłem i oczywiście smakiem.
Skusiliśmy się na szczupaka ze szpinakiem i lokalnym serem korycińskim oraz sandacza w sosie miętowym- oba dania zagryźliśmy świeżą surówką i pajdą domowego razowca. Może już naprawdę byliśmy głodni, ale jej, jakie to było pyszne! Takich dań nie powstydziłaby się knajpa w dużym mieście, a tu taka przyjemność w niewielkim Tykocinie. Do tego łyk Pigwoniady, podlaskiego napoju z owocu pigwowca, produkowanego w okolicach Goniądza, i pierwszy głód został w pełni zaspokojony.
Pierogarnia Tykocińska
Gdy przyszedł już czas na drugi głód, wybraliśmy sąsiednią z Opowieściami… Pierogarnię Tykocińską. Miejsce dostać tam w porze obiadowej niełatwo, co tylko potwierdza rekomendacje zasłyszane u znajomych. W pierogarni zjedliśmy pierogi słodkie i wytrawne, popijając przykładowo kwasem chlebowym.
My zdecydowaliśmy się na jagodowe szaleństwo i rzeczywiście podane nam danie w zupełności nas zaspokoiło. Po takim ,,pit-stopie” mogliśmy jechać dalej w kierunku Narwiańskiego Parku Narodowego.
Restauracja Tejsza
Na kolejne dania obiadowe nie mieliśmy już siły, jednak zjedliśmy w Tejszy całkiem przyjemny deser. Choć piwnica restauracji wygląda jakby czas się tam trochę zatrzymał jest to jedno z ciekawszych miejsc na obiad w okolicy. Tejsza podtrzymuje bogatą żydowską tradycję kulinarną, pozwalając spróbować takich dań jak cymes, kugel czy deserowe hamantasze. W lato warto odpocząć w restauracyjnym ogródku i przyjrzeć się otaczającej go historycznej architekturze.
Ale to nie wszystko…
Jak już wspomnieliśmy, Tykocin jak na tak małe miasteczko zaskoczył nas pozytywnie ilością punktów gastronomicznych- szczególnie porównując z innymi miejscami, które minęliśmy na trasie Green Velo od Suwałk. I trzeba jasno powiedzieć, że to nie budki z kebabami, ale ładne i klimatyczne restauracje. W gwoli ścisłości musimy dodać, że natknęliśmy się jeszcze na trzy inne obiekty, ale czasu i miejsca brakowało, więc jeśli ktoś tam był niech da znać czy warto by tam wpaść przy następnej wizycie:
- Restauracja Alumnat w znajdującym się przy rynku Alumnacie
- Villa Regent
- Restauracja na zamku
Na deser: Historia Tykocina dla ciekawskich
Z Tykocinem związanych jest kilka dość dobrze znanych nazwisk: poczynając od króla Zygmunta Augusta (którego chyba przedstawiać nie trzeba), przez Stefana Czarnieckiego (pogromcę Szwedów), na doskonale znanym w Białymstoku Janie Klemensie Branickim (wielki hetman koronny) kończąc – choć to pewnie i tak niekompletna lista.
O początkach Tykocina wiadomo niewiele – prawdopodobnie już w XI wieku istniał w tej okolicy gród warowny wzniesiony przez książąt mazowieckich, a nieopodal niewielka osada założona w pobliżu przeprawy przez rzekę. Mimo tak długiej historii ośrodek na dobre rozwinął się dopiero w czasach wymiany handlowej między Królestwem Polskim a Księstwem Litewskim około XIV i XV wieku. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z początku XV wieku- wiemy, że w 1426 wcielono Tykocin do Litwy, a miasto zostało nadane litewskim możnowładcom z rodu Gasztołdów. Niestety w połowie XVI wieku na skutek konfliktu między szlacheckimi rodzinami Tykocin został najechany i spalony. Wtedy też, w ramach odbudowy miejscowości, sprowadzono do Tykocina pierwszą grupę Żydów, którzy osiedlili się w dzielnicy Kaczorowo.
W XVI wieku Tykocin należał do wdowy po wojewodzie, niejakiej Barbary Radziwiłłówny, którą doskonale kojarzymy z historii jako przyszłą żonę króla Zygmunta Augusta. To właśnie w wyniku zaślubin własność miasta przeszła na monarchę. Podobno władca lubił przyjeżdżać w te strony, z lubością oddając się polowaniom w okolicznych lasach i w Puszczy Knyszyńskiej. Wtedy też wzniesiono w Tykocinie zamek królewski, jak również uregulowano rzekę i przystosowano ją do handlu oraz zbudowano królewską mennicę. Tykocin rozkwitał dzięki targom, licznym karczmom, młynom, wiatrakom oraz działalności m.in. rzemieślników i rybaków. Również gmina żydowska rosła w siłę, czego najlepszym świadectwem jest majestatyczna murowana synagoga wzniesiona w 1642 roku. Miasto zdobywało popularność, a w jego progi nierzadko witali wysoko postawieni urzędnicy i królewski dwór.
Dobra passa Tykocina została przerwana przez potop szwedzki. Tykociński zamek zdobył litewski ród Radziwiłłów współpracujący ze Szwedami. Długotrwałe walki i oblężenie, opisane nawet w sienkiewiczowskiej Trylogii, odcisnęły piętno na kondycji miasta. Liczba mieszkańców drastycznie spadła, przez jakiś czas zabroniono nawet przyjmowania przybyszów spoza miasta z uwagi na brak jedzenia. Na domiar złego Tykocin odczuł też skutki wojny północnej, a na początku XVIII wieku nawiedziły go pożar i zaraza.
Miasto podniósł z ruiny Jan Klemens Branicki i to właśnie jego wkład w architekturę i klimat Tykocina najlepiej widać do dziś. Branicki wzniósł charakterystyczny kościół św. Trójcy, przytułek, szpital, kościół bernardynów i pomnik Stefana Czarnieckiego. W tym samym okresie postawiono murowane kramy w dzielnicy żydowskiej, nowe kuźnie, rzeźnie, jatki oraz karczmy. W Tykocinie znów można było organizować jarmarki, a nowe spichrze pozwoliły ożywić handel odbywający się porcie rzecznym. Dopiero dwie wojny światowe zahamowały rozwój Tykocina
Szczególnie druga wojna światowa bezpowrotnie zniszczyła długą i bogatą historię żydowskiego sztetla Tiktin, jak nazywano po hebrajsku Tykocin. W sierpniu 1941 w okolicznych lasach zamordowano 2000 Żydów. Miasto zamieszkiwane przed II wojną światową w znakomitej większości przez Żydów straciło właściwie ich całą populację. Masakrę przeżyły tylko jednostki. Również polskich mieszkańców miasta wysłano do obozu w Oświęcimiu…
Mimo tej burzliwej historii udało się Tykocinowi zachować wiele ze swojego unikalne charakteru małego XIX wiecznego, podlaskiego miasteczka, które powoli znów zaczyna cieszyć się dobrą passą dzięki rozwojowi turystyki.
Zapraszamy też do obejrzenia naszego filmu z Green Velo (w tym Tykocin).
moje rodzinne okolice
My mamy słabość do Podlasia. W tym roku znów wracamy na szlak wzdłuż Narwi. Tym razem w stronę Krainy Otwartych Okiennic.
Własnie siedzimy z mężem w restauracji Opowieści z Nawi, wystrój ciekawy, ale pani kelnerka ma minę taką i tak obsługuje jakby łaskę robiła, naburmuszona , gdyby nie to, że do pierogarni kilometrowa kolejka a jesteśmy już długo w trasie i głód nam doskwiera ucieklibyśmy stąd.
Doczekaliście się jedzenia? Smakowało chociaż? W tym roku, po pandemi bywa ciężko z obsługą;)
Ucieklibyście z powodu miny kelnerki? A jak by Pani zareagowała, gdyby to kelnerka i kucharz uciekli z restauracji na widok waszych min? Więcej życzliwości Polacy!
My byliśmy dzisiaj w Tykocinie przejazdem, a wcześniej szukając coś na temat trafiliśmy na tą stronę. Dziękujemy bo bardzo ciekawe informacje:) Poczytamy chętnie inne. A następnym razem to zjedzcie koniecznie babkę ziemniaczaną w Villa Regent. Przepyszna! Jedliśmy też smażony seler na humusie (coś vege z czym czasem jest problem). Też bardzo dobry. Pozdrawiamy.
Seler brzmi wyśmienicie! Dzięki za te podpowiedzi 🙂
Witam, Szanowną Panią, przez czysty przypadek przeczytałam dziś historię Tykocina, nie znam tych okolic a wiem, że są cudnej urody, wyczytałam też że Pani ród tu właśnie zamieszkiwał. Proszę opowiedzieć coś bliżej o historii okolicy i Pani Rodziny, byłoby cudownie dowiedzieć się coś więcej, z wyrazami szacunku
Czy nocowaliscie w Tykocinie? Czy możecie podać namiary gdzie?
Nie nocowaliśmy w Tykocinie, wypadał nam na środek dnia. Nocowaliśmy dalej, w Waniewie. Dookoła Tykocina jest sporo opcji.
Restauracja Tejsza byłem w tym roku i zdecydowanie nie polecam.
Jadłem obiad- okropny!
A my zjedliśmy tam dziś smaczny obiad (rosół z farfelkami, żurek, kugel, cymes, surówki po żydowsku, kurczaka, a na deser hamantacze. Wszystko bardzo smaczne i świeże. Całkowity koszt z napojami około 120 zł. Miejsce godne polecenia.
Świetny tekst i pięknie zaprezentowane miejsce. Życzę powodzenia w Mistrzostwach 🙂 Głos oddany!
Dziękujemy:)
Za dużo pongliszu. Może od razu przerzućcie się na angielski.
Naliczyliśmy całe dwa wyrażenia, najmocniej przepraszamy :)!
Byłam kilka dni temu w Tykocinie ,fajne miasteczko, Zamek z wiedzilam,na placu przy pomniku Czarnieckiego odbywał się koncert Zenona Laskowik z okazji dożynek, domki drewniane robią wrażenie, Kościół i inne zakątki : )
Zazdrościmy, sami chętnie byśmy wpadli ponownie w te okolice :)! Pozdrawiamy gorąco!
Hallo
Kommentarze super und sehr interessant
Vielen Dank, Silvia, schoen zu hoeren!
Cześć. Restauracja w zamku godna polecenia. Do samego Tykocina nie mamy szczęścia bo zawsze jesteśmy przejazdem, wieczorową porą i większość lokalnych atrakcji jest już nieczynna. Mimo to w zamku restauracja działa i pierogarnia również. Nawet teraz poza sezonem trzyma poziom. W zamku polecamy to co sami jedliśmy: oczywiście gęsie pipki, podlaska babeczka, marynowany ser, żur, zupa rybna, pierogi z gęsiną. Przyznam że zachęcili nas zdjęciami na instagramie 🙂 obsługa mimo młodego wieku bardzo ok i co ważne, Pani była w stanie opowiedzieć z jakich składników zrobione są dania ( w ostatnim czasie coraz trudniej o takie miejsce gdzie można zamienić słowo na temat dań i samego miejsca)
Jeśli chodzi o pierogarnię to jesteśmy tak samo zachwyceni jedzeniem. Szczególnie polecamy pierogi z wędzonym pstrągiem i pyzy (wielkości niemal podlaskich kartaczy). Co ważne wszystko lepione jest na miejscu i na świeżo. Szefowa często pracuje na kuchni więc jakość jest trzymana pod kontrolą 😉
Co do samego Tykocina to jadąc wieczorową porą od strony Augustowa / Knyszyna z daleka widać podświetlony …. kościół Świętej Trójcy a nie zamek który wydaje się być atrakcją regionu. Widać jednak że prywatny właściciel zamku nie ma takich funduszy i siły przebicia. Jadąc ciemną nocą można go najnormalniej w świecie przeoczyć.
Gdy dotarliśmy pod zamek, byliśmy już najedzeni po kokardkę, więc sami nic na zamku nie jedliśmy. Dziękujemy za recenzję kuchni na tykocińskim zamku. Przekonałeś nas i pewnie nie tylko nas. PS Tykocin nieduży, ale jak widać, każdy znajdzie coś dla siebie.
Czesc, wlasnie jestesmy z dziecmi w Zamku Tykocin. Zostajemy tu na noc I ogolnie jest ok,ale niestetu nie ma takiego zamkowego klimatu w pokojach. Restauracja ma dobre jedzenie i super mila i profesjonalna obsluge. Ogolnie Tykocin to taka senna I nudna osada wedlug mnie.
Zamek Tykocin to nowy obiekt, więc nie ma się co dziwić :). A co do senności i nudności- jest to małe miasteczko – pytanie, co kto lubi 🙂 Życzymy udanych wakacji!
Świetny wpis! Akurat planuję trasę GreenVelo przez Tykocin! Oby tylko koronawirus odpuścił 😀
Dzięki wielkie! A na odwr ot zarazy my również czekamy :)!
Jutro jedziemy z Żoną do Tykocina :-).
Nocujemy w Alumnacie. Wszystko przeczytałem i jestem przekonany że dokonaliśmy słusznego wyboru, choć zachęta był nieco inna – seria filmów „U Pana Boga…”.
Jak wrócimy postaram się coś napisać, o knajpkach i jedzeniu też.
Super, czekamy na Wasze typy! Może jest coś nowego? Udanej wycieczki!
W dniu jutrzejszym wybieramy się do Augustowa z kilkugodzinnym przystankiem w Tykocinie. Czy jest tam parking strzeżony ( mamy na bagażniku rowery)? Pozdrawiam.
Parkingi znajdziecie, ale nie pamiętam strzeżonego. Ewentualnie zaparkować auto, zdjąć rowery i gdzieś przetrzymać np. zapytać w muzeum?
Być w Tykocinie i nie odwiedzić XVII-wiecznego Alumnatu to ogromna strata! Bardzo ciekawy obiekt, a restauracja najlepsza w Tykocinie. Przejedliśmy już całe stałe menu i wszystko polecamy 🙂 Na zamku również jedzenie bardzo smaczne, szczególnie warto spróbować białystokerów.
Oczywiście Alumnatu nie da się nie zauważyć ze względu na centralne położenie, ale restauracji tym razem nie odwiedziliśmy. I tak zjedliśmy więcej niż nakazywłą rozsądek podczas naszego jednodniowego pobytu🙂