Z pewnością pamiętacie nasz ostatni tekst o nieudanej próbie dojścia czarnym szlakiem do schroniska Koliba na Łapsowej Polanie. Natrudziliśmy się co niemiara, ale niestety warunki pogodowe totalnie nas pokonały, uniemożliwiając przetarcie pozornie absolutnie ,,niedzielnego” szlaku… Z perspektywy czasu dobrze, że zachowaliśmy resztki rozsądku i wycofaliśmy się (niepocieszeni) z kompletnie zasypanego szlaku. Jednak gdzieś w głębi serca nie mogliśmy się pogodzić z tym, że pierwszy raz przyszło nam ,,zarządzić odwrót”. Gdy więc raptem dwa tygodnie później lutowy poranek przywitał nas zaskakująco intensywną dawką słońca, niewiele myśląc, wybiegliśmy na autobus i pognaliśmy w stronę Nowego Targu. Czas zdobyć schronisko Koliba na Łapsowej Polanie!

Na szlak rusz, czyli ,,idzie Grześ przez wieś”
Tym razem, nauczeni ostatnim doświadczeniem , zdecydowaliśmy się na przejście niebieskim szlakiem, o którym czytaliśmy, że z reguły jest bardziej przetarty. Swój początek bierze w Nowym Targu-Kowańcu, do którego podjechaliśmy z dworca miejskim autobusem. Początkowo szliśmy dość wąską i niestety ruchliwą drogą, prowadzącą do stoku Zadział aby następnie minąć narciarskie uciechy i spokojnie podchodzić pod Marchwianą Górę. Idąc tym odcinkiem, od razu przypomnieliśmy sobie znany wierszyk-,,Idzie Grześ przez wieś…”. My, podobnie jak ten Grześ, wędrowaliśmy między zabudowaniami, niby delikatnie przemieszczając się pod górę, ale bez większej świadomości, że o to, proszę bardzo, zaczęła się górska wędrówka. Dopiero gdy minęliśmy granicę zabudowań i weszliśmy w las, poczuliśmy prawdziwą przyjemność z maszerowania po Gorcach. Aha, pro-wskazówka dla leniwych: do samego lasu można podjechać autem i zostawić jena para-parkingu. Wtedy do spacer do schroniska zajmie może 40 minut marszu.



,,Najpiękniejsza zima jest w lutym”
Tak właśnie myśleliśmy, gdy lutowe słońce grzało nam miło w plecy i rozjaśniało pokryty śniegiem las. Luty jest naprawdę idealny- dłuższy dzień pozwala na więcej, śniegu zazwyczaj nie brakuje, a wędrówka w słońcu jest o niebo przyjemniejsza niż ból odmarzających palców czy nosów ;). Niebieski szlak do schroniska Koliba okazał się bardzo prosty- polecamy go na spacery z rodziną lub starszymi osobami. ,,Dzieciate” grupki mijały nas z resztą regularnie- a to wciągane na sankach przez rodziców, a to zjeżdżające na jabłuszkach w dół szlaku. Swoją drogą to dobra opcja na małe przekupstwo 😉 – nagrodą za podejście ,,na szczyt” może być właśnie perspektywa zjechania w dół po bardzo łagodnym szlaku. Inną opcją są łagodne hale koło samego schroniska- w słoneczny dzień aż prosi się o jakieś saneczki, bałwanki czy chociażby wojnę na śnieżki!


Schronisko Koliba na Łapsowej Polanie – gorczański feniks
Po niedługim i bardzo przyjemnym marszu doszliśmy do naszego celu: schroniska Koliba, z którego roztaczała się piękna panorama Tatr. Ciekawostką jest, że dopiero niedawno, bo w 2017 roku, schronisko reaktywowano po dobrych kilkudziesięciu latach przerwy. Nowi dzierżawcy mają doświadczenie w prowadzeniu takich miejsc, co doskonale widać po atmosferze w środku obiektu. Znajdziecie tam przytulny kominek, biblioteczkę z książkami (również z old-schoolowymi przewodnikami z czasów PRL-u) czy hamaczek dla dzieciaków. Jedynie kuchnia w Kolibie naszym zdaniem mogłaby być smaczniejsza – racuchy smakowały głównie tłuszczem, a grzane piwo zasłodziło nas ,,na amen”. Na plus zapisujemy kilka opcji wege w menu, w tym potrawkę z cieciorki – takie dania to wciąż nowość w górskich schroniskach.
Tym niemniej cieszyliśmy się, że mogliśmy ogrzać się w środku, a potem wypić herbatkę z widokiem na tatrzańskie wierchy. Naprawdę, widoki z Gorców ,,robią robotę”! Aha – jeśli wolicie kontemplację panoram w zacisznym miejscu, to Łapsowa Polana może nie być najlepszym wyborem. Z racji tego, że szlak jest prosty i wytyczony poza parkiem, przy schronisku trzeba się liczyć z kumulacją dziecio-psową. My wycofaliśmy się strategicznie na ławeczkę powyżej schroniska, z której dziecięce przepychanki i psie porachunki nas w ogóle nie interesowały :).



Czas urozmaicić sobie powrót
Zdecydowaliśmy się wrócić do Nowego Targu równoległym do niebieskiego szlakiem zielonym. Najpierw doszliśmy do skrzyżowania z pechowym poprzednio czarnym szlakiem- tym razem całkiem dobrze przetartym… Następnie skręciliśmy na zieloną trasę, ewidentnie rzadziej uczęszczaną. Szczęśliwie wędrówka po lekko zmrożonym śniegu nie była aż tak wyczerpująca jak brodzenie w świeżym puchu, jednak momentami było widać, że i tu formowały się przed kilkoma dniami śnieżne korytarze z ugiętych pod ciężarem białego puchu świerków. Raz trasa wyprowadzała nas na halę (znów, z widokiem na Tatry <3), innym razem kierowała w stronę lasu, a im niżej schodziliśmy, tym bardziej widać było, że wiosna już za rogiem! Potężne hałdy śniegu na dole trasy powoli zaczynały się topić, a my wprawialiśmy się w przeskakiwaniu kałuży i strumyków. Oj chyba trzeba nacieszyć się tą zimą, bo to jej ostatnie chwile…



My idziemy jutro z dzieciakami mam nadzieję na ładną pogodę
Udał się wypad? 🙂
19.11.2019 fajna pogoda pusto na szlaku a przy schronisku 6 osób razem z nami.Piękny spacerek w ciągu dnia
Ah, szczęściara! Też poszlibyśmy na taki spacerek 🙂
Dzisiaj czyli 20.07.2019 sprawdzam tę trasę letniś porś. jak w róce podziele sie wrażeniami .
Czekamy na wrażenia ze szlaku. My byliśmy zimą, ciekawe jak prezentuje się latem:)
I pięknie – dzieci są jak psy, dobrze wychowane nie gryzą 😉
Malownicze widoki, z tego co pamiętam w lecie już takich mniej – gdzieś inaczej prądu powietrza przemieszczają i Tatry jak by odpływały, ale mogę się mylić.
Szacun za dojazd pociągiem! Stara wędrownicza tradycja.
Mówisz, że nie gryzą? Wolelilśmy nie próbować. Ciekawe, co mówisz o lecie- będziemy musieli kiedyś przetestować :)! Nam się marzy wersja rowerowa!