To miała być krótka wycieczka. Po kilku dniach jeżdżenia rowerem po Kotlinie Jeleniogórskiej i okolicy, mieliśmy aż nadto sportowych emocji. Pobyt w Szklarskiej Porębie miał być krótkim odpoczynkiem i okazją do zregenerowania obolałych mięśni.
Zaplanowaliśmy więc krótki odprężający spacer do słynnego Wodospadu Kamieńczyka – wszak takiej atrakcji nie mogliśmy ominąć. Jednak na tyle dobrze nam się maszerowało, że doszliśmy aż do Śnieżnych Kotłów. I wiecie co? To była naprawdę bardzo przyjemna wycieczka! Jeśli będziecie kiedyś w Szklarskiej Porębie, koniecznie przetestujcie tę trasę!
Wodospad Kamieńczyka
Z samego rana, po szybkiej kawie ,,zatankowanej” na stacji, namierzyliśmy początek czerwonego szlaku na ul. Pstrowskiego. Początkowo szlak wiedzie wzdłuż dość ruchliwej drogi (szczęśliwie jest chodnik dla pieszych), ale już na wysokości Osiedla Huty skręca w stronę lasu. Po drodze minęliśmy jeszcze Krucze Skały – ciekawy blok skalny, który służy za punkt widokowy na Szklarską Porębę i Góry Izerskie oraz miejsce do wspinaczki skałkowej. Gdy dowiedzieliśmy się, że występują tu również niebieskie szafiry, również zapragnęliśmy nauczyć się wspinać … 🙂
Czerwony szlak do Wodospadu Kamieńczyka o tak wczesnej porze okazał się niezwykle spokojny. Trasa jest dość łagodna i dopiero przed samym wodospadem pojawia się trochę cięższe podejście. Las powoli przebudzał się po deszczowej nocy, a my po drodze spotkaliśmy ledwie kilka osób. Wadą taką wczesnej wędrówki okazało się to, że dojście do wodospadu było jeszcze zamknięte. Tak więc informujemy, co byście nie popełnili podobnego błędu: wąwóz Kamieńczyka można zwiedzać w godzinach 9-17, pod warunkiem uiszczenia opłaty 😉 i założenia kasku.
Musi to być całkiem fajna atrakcja, bo pozwala poznać wodospad od trochę innej strony, nie lada gratką jest też możliwość zwiedzenia jaskini, którą wykuli w wąwozie poszukujący tu złota Walończycy… Może i Wam uda się znaleźć trochę kruszcu ;)… Nam niestety nie udało nam się z takiej okazji skorzystać, pozostało więc podziwiać widok z góry.
W końcu Wodospad Kamieńczyka to najwyższy wodospad w polskich Karkonoszach, wysoki na 27 metrów, a więc tyle, ile mierzy ponad 5 żyraf, jedna na drugiej :). Ciekawostką jest, że Kamieńczyk tak bardzo działa na wyobraźnię, że to właśnie koło tego wodospadu kręcono sceny do jednego z filmów z serii ,,Opowieści z Narni”…
P.s. Prywatne schronisko ,,Kamieńczyk” o tej porze również było zamknięte, więc jeśli idziecie z rana, radzimy zabrać swój własny wikt.
Kierunek: Szrenica!
Gdy już nacieszyliśmy oczy widokiem Kamieńczyka, zastanawialiśmy się, co robimy dalej. W sumie dzień dopiero się zaczynał, a poranne zaspanie powoli mijało, zdecydowaliśmy więc ruszyć w stronę Szrenicy. Podobnie jak odcinek szlaku do Kamieńczyka, i ten etap nie był zbyt wymagający, a utwardzona, bezpieczna trasa pewnie ucieszy rodziców małych piechurów.
Do Szrenicy szliśmy spokojnym tempem, co jakiś czas zatrzymując się aby przypatrzeć się zamglonemu lasowi. Takie wędrówki działają na nas naprawdę terapeutycznie :)!
Szrenica
Znacie historię powstania schroniska pod Szrenicą? Tak, tak, do Karkonoszy również dotarła wielka polityka- w 1918 Czechosłowacja odzyskała niepodległość i zaczęła ograniczać prawa niemieckich dzierżawców schronisk położonych po czechosłowackiej stronie Karkonoszy. W odpowiedzi na te polityczne gesty zdecydowano się wybudować ,,swoje”, nowe schronisko i tak właśnie powstał gmach szrenickiego schroniska. Dziś to kolejny gigant po polskiej stronie Karkonoszy, z 90-oma miejscami noclegowymi. Jako, że Szrenica to popularne miejsce do uprawiania narciarstwa, schronisko cieszy się popularnością również w zimę.
Na Szrenicę można również wjechać kolejką, ale naprawdę polecamy zadać sobie trochę wysiłku 🙂 – spokojnie dacie radę!
Od schroniska Szrenica do Śnieżnych Kotłów to już raptem 1.5 godziny przyjemnego spaceru. Podobnie jak na Śnieżce, gdy już wyjdzie się na pewną wysokość, trasa jest praktycznie płaska.
Właściwie spacerowaliśmy sobie na spokojnie, rozmawiając, ciesząc oczy widokami i niewiele się przy tym męcząc.
Dla urozmaicenia przy skałach o słodkiej nazwie ,,Trzy Świnki” zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, podwyższając tym samym liczbę świnek o dodatkowe dwie :).
Śnieżne Kotły: górskie stromizny w karkonoskim wydaniu
Nawet nie zauważyliśmy, gdy dotarliśmy w końcu do słynnych Śnieżnych Kotłów. Nasze odczucia w jednym zdaniu? To miejsce naprawdę robi piorunujące wrażenie!
Patrząc na stromizny Śnieżnych Kotłów, czuliśmy się tacy maleńcy i pokorni w stosunku do sił przyrody, które umiały uformować strome, wysokie na 200 metrów, skalne ściany, osłonięte od działania wiatru czy słońca. Nic dziwnego, że śnieg potrafi utrzymać się tu aż do lata, czym należy tłumaczyć nazwę tego miejsca.
Ciekawostką jest też, że to jedno z najbardziej zróżnicowanych biologicznie miejsc w całych Sudetach – występuje tu najwięcej gatunków górskich roślin! Widok jest kosmiczny, więc koniecznie zróbcie sobie tu pamiątkowe zdjęcie- najlepiej jednak bez przechodzenia przez barierki (widzieliśmy i takich śmiałków…).
Ze Śnieżnych Kotłów wróciliśmy żółtym szlakiem w stronę centrum Szklarskiej Poręby, podążając tak zwaną ,,starą drogą”. Po niecałych dwóch godzinach marszu uzupełniliśmy ubytki energetyczne na porębskim deptaku :).
Profil naszej trasy przez Śnieżkę
DODATKOWE INFORMACJE:
- Polecamy również wejście na Śnieżkę
- Jak przygotować się w góry? Sprawdź nas przewodnik i nie daj się zaskoczyć!
Cudne zdjecia. My z nad morza, ktore wydaje sie nudne w porownaniu!
Przecież morze jest zdecydowanie przepiękne!
Super – ostatni raz byłem tam jakieś 30 lat temu z okładem i to przejazdem i to z Dziadkiem który był wtedy „przewodnikiem” bo swoją rodzinę odwiedzał, która tam powojenne wichury rozrzuciły.
Wyglądało to mniej więcej tak:
„Tefciu” tam som góry, ale tam niebedziewa leźli, to se ino z dołu popatrzywa, a jak młody (znaczy się ja) chce bliżej to niech se kawałek podejdzie, a my tu siondziem i sie wódki napijem”
W efekcie pomiotałem się nieco po okolicy i tyle, dobrze było zobaczyć u Was. Jak Bóg da będziemy tam pod koniec sierpnia… choć różnie bywa. Jutro mieliśmy jechać na rajd po Turbaczu a tu kicha, bo GPN prosi by z racji podtopień unikać tych terenów.
Tefciu, to do roboty! 🙂 Bo traska miła, łatwa i przyjemna, a na dodatek mocno malownicza. Podobno bywa tłocznie, ale my wyszliśmy z rana i tego nie odczuliśmy!
Podobną trasę robiliśmy z dziećmi dwa lata temu – dzięki Waszemu wpisowi wróciły wspomnienia. Hej, piękne te nasze Karkonosze…Pozdrawiam.
Cieszymy się, że nasz wpis przypomniał rodzinną wycieczkę sprzed lat:) I w pełni podzielamy Twój zachwyt nad pięknem Karkonoszy.