Festiwal Czas Dobrego Sera i Wina

Uwaga: Festiwal przeniósł się do Lublina, więc wszystkich amatorów dobrego wina i serów zapraszamy właśnie tam. Z relacji dowiecie się czego można się wciąć spowiedzwać. Na końcu tekstu link do strony organizatorów.

Ach, co to był za festiwal! W samym sercu Sandomierza, miasta z kilkusetletnią tradycją handlu i produkcji wina, zebrali  się lokalni wytwórcy serów, win i innych dobroci aby właśnie na tej corocznej imprezie organizowanej przez Slow Food Polska pochwalić się swoimi kulinarnymi osiągnięciami. Sandomierz gościł zarówno producentów serów – od Kaszub aż po Pieniny, jak i winiarzy z najbliższych okolic.

Wina i serów nikt nam w Sandomierzu nie żałował…

Dodatkowo można było skosztować wielu innych pyszności oraz wziąć udział w niezwykle smakowitych warsztatach. I my tam byliśmy i sandomierskie wino piliśmy!

Vanellus, czyli czajka, to bardzo ciekawy wystawca z Podkarpacia.

A jak na Królewskie Miasto przystało, bawiliśmy się iście po królewsku! A tyle ciekawostek przywieźliśmy do Krakowa, że aż zasłużyły na specjalną relację z festiwalu Czasu Dobrego Sera i Wina. Zapraszamy do lektury!

Targowisko smakowitości

Ale od początku – o co chodzi? Czas Dobrego Sera i Wina to coroczne spotkanie w Sandomierzu organizowane przez Slow Food Polska. Główną atrakcją tej trzydniowej imprezy był smakowity jarmark na sandomierskim rynku.

Na tak pięknym rynku jak ten w Sandomierzu, wszystko nabiera smaku :).

Codziennie dawkowaliśmy sobie przyjemność niespiesznego przechadzania się między stoiskami i próbowania najróżniejszych delikatesów- od kozich serów, przez gazdowskie bunce, ucierane płatki róż, fasolowe ciasta, domowe pasztety, po cydry, świętokrzyskie i podkarpackie wina, nalewki oraz domowe soki.

U ,,Kaszubskiej Kozy” gościliśmy w zeszłym roku, miło było więc zobaczyć znajomą twarz (i znajome produkty) również na Czasie Dobrego Sera i Wina.
Pomysłów na nietuzinkowy ser najwyraźniej nie brakuje…
Nie samymi serami człowiek żyje, takie ucierane z cukrem płatki róż idealnie nadadzą się do wypieków.

Była to też niezwykła sposobność, żeby porozmawiać z producentami i właścicielami wytwórni- podpytywaliśmy o ich receptury, wyzwania, którym muszą stawiać czoła czy o to, jak najlepiej wykorzystać ich znakomite produkty we własnej kuchni.

Starczyło nawet czasu porozmawiać o polskim pszczelarstwie i miodach pitnych.

Z Sandomierza wracamy więc pełni inspiracji i z torbą smakowitych zakupów! Dodatkowo w ramach festiwalu przyznano Polish Cheese Awards za najlepsze sery i produkty mleczne, więc i my staraliśmy się wytypować naszych faworytów.

Rozstrzygnięcie konkursu Cheese Awards.

Niektóre rozmowy aż ciężko było kończyć, czujemy więc, że z niejednym wystawcą się jeszcze kiedyś spotkamy… Wielu z nich prowadzi agroturystyki czy otwiera swoje winnice dla turystów.

Ledwie 6 kilometrów od Sandomierza znajdziecie Winnicę nad Jarem.

Co powiecie więc na więcej kulinarnych treści?

Laboratoria Smaku- poczuj chemię do serów!

Oprócz próbowania różnych pyszności na stoiskach i rozmów z pasjonatami dobrego jedzenia, mieliśmy też przyjemność uczestniczyć w niecodziennych warsztatach o serach, winach i nalewkach. Wśród zebranych byliśmy prawdopodobnie jednymi z niewielu żółtodziobów, ale okazało się, że z takich spotkań wiele mogą wynieść zarówno doświadczeni koneserzy, jak i początkujący smakosze.

Laboratoria Smaku zgromadziły całą salę zainteresowanych 🙂

Szwajcarska ekspertyza

Pierwsze z laboratoriów okazało się fascynującą podróżą serowo-winną. O szwajcarskich specjałach i wytwórniach opowiadał Roland Sahli, szwajcarski serowar od pokoleń, który na niejednej serowej kostce zjadł zęby. Z zafascynowaniem słuchaliśmy o tradycji produkowania szwajcarskich serów, wysiłku, jaki trzeba włożyć, żeby dyplomowanym serowarem w tym kraju zostać i o pilnie strzeżonych recepturach, będące prawie państwową tajemnicą… Z ciekawostek: czy wiecie, że wykształcenie mistrza serowarstwa w Szwajcarii zajmuje aż 12 lat- 3 lata w szkole, 8 lat praktyki w pięciu serowarniach i minimum rok doświadczenia jako zarządca?

Szwajcarski serowar raczył nas opowieściami z europejskiego ,,królestwa” serów.

Szwajcarskie specjały, takie jak Hornbacher, Emmentaler czy Gruyere, parowaliśmy z polskimi winami, dobranymi przez Kubę Janickiego, który przekonywał (i przekonał!), jak wielką niestosownością jest już używanie sformułowań typu ,,dobre jak na polskie wino”. Miał w tym wiele racji, bo trunki z okolic Sandomierza i z Podkarpacia doskonale komponowały się z próbowanymi serami, a nasze serca i podniebienia podbiło w szczególności rose z Winnicy Nad Jarem.

To rose było genialne…!

Degustację win z polskich winnic Nad Jarem, Modła, Sandomierska, Płochockich i Vanellus prowadzący okraszali historiami o dynamicznym, ostatnimi czasy, rozwoju winiarstwa w Polsce. Okazuje się, że od 2008 roku przybywa około 40 winnic rocznie, a obecnie mamy prawie 200 miejsc, które mogą legalnie sprzedawać swoje produkty- kolejnych kilkadziesiąt dopiero testuje, nasadza winorośl czy też stawia czoła administracji, tak więc pewnie i w następnych latach będziemy cieszyć się kolejnymi debiutami.

Całe szczęście, że na te etykiety nie załapał się wszechobecny ojciec M….

Lokalni winiarze zrzeszają się w towarzystwa, próbują wprowadzać swoje etykiety do restauracji i mocno działają w kierunku promowania tych niewielkich w sumie produkcji w regionie i poza nim. Uprawa i propopagowanie wina w polskich warunkach to nie lada wyzwanie, trzymamy więc kciuki za sukces tych zakręconych pasjonatów :)!

A może coś mocniejszego?

Nalewki to trunek, który do tej pory kojarzył nam się z przydługimi rodzinnymi uroczystościami i brzuchatymi wujkami, kończącymi każdą posiadówkę kieliszkiem (a raczej kilkoma) domowych nalewek. Kto myśli, że nalewki to ,,nie jego bajka”, ten powinien spróbować wyrobów Karola Majewskiego z Nalewek Staropolskich. Okazuje się, że dobra nalewka nijak się ma do ,,kompotu z procentami”, może być niezwykle bogata w smaku oraz aromacie i na dodatek wcale nie ścina z nóg :). Co więcej, równie dobrze jak wino, można podawać ją z serami- a połączenia, które nam zaproponowano okazały się naprawdę nietuzinkowe (i przez to niezwykle interesujące!).

Czas na nalewkowe doznania!

Co powiecie na przykład na nalewkę z czarnego bzu serwowaną z goudą z mleka z majowych łąk? Czujecie tę wiosnę na języku? A może nalewka z mniszka z 4-tygodniowym solonym twarogiem? Przy okazji próbowania tych najróżniejszych smaków nabraliśmy wielkiego szacunku do botanicznej wiedzy pana Karola. No bo na przykład, żeby wykonać idealną nalewkę z pędów sosny, trzeba doskonale wiedzieć, kiedy konkretnie je pozyskać i jak wydobyć maksimum ich smaku- i w  najodpowiedniejszym momencie, dodajmy różnym co roku, w te pędy trzeba biec i pędów naścinać :).

A do nalewek wypadało spróbować jakiś serków- tym razem rządziły domowej roboty suszone twarogi.

Również odmiana owoców bezpośrednio wpływa na smak i zapach trunku- no i jak tu zorientować się wśród 24 odmian wiśni czy 13 typów pigwowca? Pora zbierania owoców też nie jest przypadkowa- dowiedzieliśmy się, że w przypadku drzewek owocowych najlepszy moment to ten, kiedy owoce spadają z drzewa- sztuką jest zaplanować zbiory i stosownie się do nich przygotować :). Kolejnym wyzwaniem jest… cierpliwość. Większość nalewek szlachetnieje z czasem, lecz niestety w nielicznych tylko domach mają szansę leżakować 10 lat, tak jak pigwówka z 2008 roku, którą nas na Laboratoriach Smaku uraczono…

Czy jadłeś kiedyś truposza?

Jakby tych opowieści na festiwalu Czas Dobrego Sera i Wina było mało, dodatkowo Gieno Mientkiewicz raczył nas domowej produkcji suszonymi twarogami i serami. Teoretycznie można je zrobić samemu w domu, choć my się chyba akurat nie pokusimy o zakopywanie śmietany w doniczce ziemi, żeby wyprodukować sobie, skądinąd doskonale kremowy, ser o pięknej nazwie ,,umrzyk” lub ,,truposz”…  

A tak właśnie prezentuje się umrzyk/truposz po wyjęciu z doniczki i otrzepaniu z ziemi.

Jesteśmy jednak wdzięcznymi odbiorcami takich eksperymentów i z zafascynowaniem przysłuchiwaliśmy się tym niesamowitym pomysłom, smakując ich efektów.

Slow Food Polska

Slow Food Polska, organizator festiwalu Czas Dobrego Sera i Wina, to polska filia międzynarodowego ruchu (powstałego, co nie dziwi, we Włoszech), który promuje żywność oryginalną, produkowaną tradycyjnie, zdrowo i z poszanowaniem lokalnych receptur.

A Wy, jecie lokalne produkty?

Slow Food powstał w opozycji do fast-foodów, których jednakowe, tanie i masowe wyroby drastycznie zmieniają rynek żywności. W Polsce Slow Food to przywracanie smaków, takich jak prawdziwe oscypki, miody pitne, zapomniana trochę gęsina czy właśnie promowanie rodzimych serów i win. No i organizowanie festiwali takich jak Czas Dobrego Sera i Wina w Sandomierzu, który gorąco polecamy Wam za rok!

Oscypki były jednym z pierwszych obiektów zainteresowań Slow Food Polska.

Dziękujemy organizatorom festiwalu Czasu Dobrego Sera i Wina za możliwość udziału w Laboratoriach Smaku.

Więcej o festiwalu przeczytacie na stronie organizatorów.

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Polska, Świętokrzyskie

2 komentarze do “Festiwal Czas Dobrego Sera i Wina”

  1. Świetna – inspirująca i zachęcająca – relacja! Aż poczułem smak na owo rosé do sandomierskiego sera dobrane… 🙂
    Wierzę w przyszłość wina z polskich winnic.

    Odpowiedz
    • Bardzo dziękujemy za te ciepłe słowa- może musimy częściej pisać teksty przy winie :). Wiwat polskie winnice!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz