Zanim na dobre zagościliśmy na Pomorzu, które było głównym celem naszego majówkowego wypadu rowerowego, zdecydowaliśmy się chociaż pobieżnie (a raczej popedałowo) rzucić okiem na północne rubieże kujawsko-pomorskiego i spędzić jeden dzień w towarzystwie pewnej pięknej nieznajomej. Niewiele wiedzieliśmy o niej przed przyjazdem do Tucholi, jakoś nigdy wcześniej nie przykuła naszej uwagi, ale kilka jej zdjęć znalezionych na szybko w internecie przekonało nas, że warto zmienić dla niej nasze pierwotne plany. Dzika, tajemnicza, kusząca. Rzeka Brda.
Brda królowa nizinnych rzek
Bo musicie wiedzieć, że to nie byle jaka rzeka. Brda jest jednym z największych dopływów Wisły, zasługującym na miano królowej nizinnych rzek. Przemawia za tym nie tylko jej długość, ale przede wszystkim niezwykłe walory przyrodnicze, krajobrazowe i turystyczne. Wzdłuż sporego odcinka rzeki rozciąga się rezerwat przyrody Dolina Rzeki Brdy (w obrębie Tucholskiego Parku Krajobrazowego), a ona sama stanowi jeden z najpiękniejszych szlaków kajakowych w Polsce o długości 233 kilometrów.
Choć tym razem nie było dane nam jej podziwiać z kajakowego siedziska, postanowiliśmy poznać lepiej tą niezwykłą rzekę, podróżując wzdłuż jej leśnych brzegów.
Tuchola – stolica Borów Tucholskich
To tu zaczęliśmy naszą mjówkową wyprawę rowerową po Kaszubach. Tuchola po dziś dzień zachowała historyczny układ urbanistyczny i w małomiasteczkowej architekturze okolic rynku doskonale można odczytać przebieg dawnych murów miejskich. Niestety nie dane nam było zwiedzić Muzeum Borów Tucholskich ani zapytac sie o dodatkowe atrakcje w punkcie informacji, gdyż oba obiekty w sobotę były zamknięte, ale to temat na inny artykuł;) Na plus należy też zapisać świetne przygotowanie infrastruktury rowerowej, również w mieście- jako aktywni turyści czuliśmy się niezwykle dopieszczeni czytelnie oznakowanymi i bezpiecznymi ścieżkami rowerowymi. Fajnie!
Rowerowy Szlak Doliną Brdy
O ósmej rano w Tucholi było zaledwie kilka stopni ciepła, ale szybko okazało się, że zakładanie tylu warstw nie było potrzebne. Już pierwszy niewielki podjazd konkretnie nas rozgrzał i szybko uświadomił, że rowerowe sakwy wypełnialiśmy może zbyt śmiało… Póki nogi nie przyzwyczaiły się do delikatnych kujawsko-pomorskich pagórków, przeklinaliśmy każdy kilogram bagażu.
Szybko jednak skupiliśmy uwagę na mijanych przez nas pejzażach i tak wyczekiwanych w tym roku oznaków wiosny. Rowerowy Szlak Doliny Brdy hojnie obdarzył nas jednym i drugim.
Dno lasu przyzdobione delikatnym kwieciem, niewzruszony zając siedzący dumnie na środku drogi czy zdezorientowana sarna, która dłuższą chwilę zastanawiała się, co w tak zimny dzień robią na trasie ci szaleni ludzie.
Jechaliśmy niespiesznie dobrze oznakowanymi duktami Tucholskiego Parku Krajobrazowego, trzymając się blisko meandrującej Brdy. Rzeka w odcinku leśnym wyglądała na praktycznie nieuregulowaną, co zdecydowanie dodawało jej malowniczości, a mijane bazy kajakowe i namiotowe były dowodem na to, że nie tylko nam przypadła do gustu.
W Pile przekroczyliśmy most i udaliśmy się z powrotem w stronę Tucholi, zamykając w południe tą rozgrzewkową, 20-kilometrową pętelkę rowerowym Szlakiem Doliny Brdy.
Wzdłuż rezerwatu Dolina Rzeki Brdy
Jadąc dalej na północ, obraliśmy kurs na niebieski szlak rowerowy do Fojutowa, gdzie można zobaczyć najdłuższy akwedukt w Polsce. Rzeka Brda dotrzymywała nam towarzystwa, a od skrętu na leśne dukty na wysokości Gołąbek, nieśmiało wyjrzało również słońce i chyba wtedy po raz pierwszy dotarło do nas, że… w końcu majówka! Też tak czasem macie, że ,,w akcji” najbardziej oczywiste rzeczy jakoś tak umykają :)?
Po drodze dowiedzieliśmy się, że Brdę starano się w przeszłości wykorzystać do nawadniania okolicznych pól. Zaradni Prusacy wymyślili, że tak słabo użytkowaną ziemię można by z łatwością zamienić na wielką ,,fabrykę” zboża i siana, gdyby tylko udało się dobrze nawodnić planowane pola oraz łąki.
Postawili więc zaporę w miejscowości Mylof, dzięki której wodę udało spiętrzyć się o 10-12 metrów i wtłoczyć w starannie obmyślaną sieć kanałów dochodzącą do 20 kilometrów.
Akwedukt w Fojutowie, do którego dotarliśmy przesiadając się za Lutomiem na żółty szlak, również stanowił część tego potężnego projektu hydrologicznego. Jest to najdłuższa i najbardziej masywna taka budowla w kraju! Dzięki niemu krzyżują się dwie drogi wodne, a różnica poziomów między lustrem kanału Wielkiej Brdy i przecinającej go Czerskiej Strugii wynosi aż 10 metrów. W ten sposób udało się poprowadzić kanał zaplanowaną trasą tak, aby dostarczyć wodę w położone niżej tereny. W rezultacie okolice Tucholi zyskały strategiczne znaczenie – pruska armia mogła poszczycić się zapleczem pożywienia dla żołnierzy i paszy dla koni. Był to więc również początek ożywienia gospodarczego i szans na stałą pracę. Widać to do dziś- mijane przez nas gospodarstwa wyglądały na spore i dobrze utrzymane.
W Fojutowie dopadł nas długo zapowiadany deszcz, który pokrzyżował nam odrobinę plany. Musieliśmy rozstać się z Brdą i ruszyć w swoją stronę. Odziani od stóp do głów w przeciwdeszczowe wdzianka bez zwłoki obraliśmy azymut na czarny szlak rowerowy i przez Raciąż śmigneliśmy do Chojnic.
Choć odcinek do drogi prowadzącej do Chojnic był całkiem spokojny i prowadził aleją starych drzew, to w tych warunkach przyjemność była z niego niewielka- gdybyśmy mieli większy wybór, ułożylibyśmy ten ostatni kawałek inaczej, starając się ominąć co bardziej ruchliwe drogi. A tak pozostało nam tylko cieszyć się, że podołaliśmy sportowemu wyzwaniu i dojechaliśmy do Chojnic dokładnie na 5 minut przed odjazdem pociągu do Człuchowa, do którego pierwotnie mieliśmy dojechać rowerami, ale pogoda zmieniła nasze plany …
Tereny stworzone dla rowerów, i sporo ciekawostek. Miejsce ogólnie znam, ale sam bym chętnie tam pokręcił w poszukiwaniu właśnie takich lokacji.