Podróżnicze podsumowanie roku 2024

Ach, co to był za rok! Wyryje się na długie lata w pamięci, bez dwóch zdań! 2024 to chyba najbardziej przepodróżowany rok ze wszystkich, zarazem mocno spontaniczny, obfitujący w zaskakujące zwroty akcji i … no, nie do powtórzenia! I choć momentami poziom energii szurał po dnie, cieszymy się, że twardo sunęliśmy po swoje – wspomnień z 2024 starczy na kolejne pół dekady 😊. 

Ale od początku…

Pierwszy dzień 2024 przywitaliśmy fajerwerkami w Teksasie, wracając z końcowo rocznej wycieczki po Arizonie (dla przypomnienia – przeprowadziliśmy się do Teksasu w lutym 2023). Ta wyprawa udowodniła nam, że nasze maluchy są naprawdę dzielne, fajnie odnajdują się w trasie i są gotowe na dalsze eskapady. 

Słoneczna Floryda na zimę

Już na początku stycznia ruszyliśmy samochodem w stronę Florydy. Spędziliśmy w drodze prawie miesiąc, objeżdżając charakterystyczny półwysep i poznając go nie tylko od strony plaż. Podglądaliśmy manaty (są słodkie!), poznaliśmy najstarsze miasto w USA, zajrzeliśmy do willi Hemingwaya i nocowaliśmy w namiocie pod czujnym okiem okolicznych aligatorów.

Karnawał w Nowym Orleanie

W luty weszliśmy tanecznym krokiem – dosłownie tydzień po powrocie z Florydy zawitaliśmy do Nowego Orleanu i przeżyliśmy bodaj najważniejsze święto w tym mieście: Mardi Gras, czyli tłusty wtorek, uroczyste zakończenie karnawału. Barwne koraliki symbolizujące Trzech Króli, zwariowane przebrania i potężna dawka muzyki (nie tylko jazzowej) – jak się bawić, to w Nowym Orleanie!

Co zdarzyło się w Las Vegas…

Po krótkim odpoczynku koniec lutego spędziliśmy w Nevadzie i Kaliforni – polecieliśmy do Las Vegas odmienić nasze życie 😉, ale jakoś karty się nie układały… Emocje w kasynie zamieniliśmy na te podróżnicze – może to i zdrowiej 😉. Zabraliśmy dzieci do Doliny Śmierci (w której nawet w lutym było dość ciepło), przeszliśmy parę ciekawych szlaków w  Red Rock Canyon National Conservation Area koło  Las Vegas i zobaczyliśmy słynną Zaporę Hoovera. 

Miami Beach i rodeo w Houston

Przełom lutego i marca to także okazja, żeby zobaczyć houstońskie rodeo i przekonać się, jak (nadal) ważna to dla Teksańczyków impreza. I-haaa-haaaa! 

W marcu powróciliśmy także na Florydę – tym razem na krótką wycieczkę do samego Miami, które specjalnie ominęliśmy w styczniu. Ciekawie popatrzeć, jak mieszka się w tym słynnym mieście, ale szczerze mówiąc, zaspokoiliśmy w pełni naszą ciekawość.

Malownicza Sedona i Wielki Kanion

Wielkanoc, przypadającą w tym roku na przełom marca i kwietnia spędziliśmy w malowniczej Arizonie – w okolicy Sedony. Przede wszystkim zrealizowaliśmy jedno z naszych podróżniczych marzeń – zobaczyliśmy Wielki Kanion. I tak, rzeczywiście robi on wielkie wrażenie. Do tego pochodziliśmy po przepięknych trasach wokół samej Sedony i zajrzeliśmy do arcyciekawego muzeum instrumentów w Phoenix. Ten wypad potraktowaliśmy jako okazję do świętowania pierwszych urodzin naszej dzielnej córeczki – jak na małą podróżniczkę przystało, świeczki dmuchała w trasie.

Washington DC –  wizyta w stolicy

W kwietniu postawiliśmy na tzw. ,,city trips”, wycieczki do miast. Zaczęliśmy od Washington D.C., które przywitało nas piękną wiosną oraz niezwykłymi muzeami – i to dostępnymi zupełnie za darmo. Kapitol, Biały Dom czy National Mall – fajnie było zobaczyć tę kultową architekturę na żywo i przekonać się, jak dużo mały Pogodzinek zapamiętuje już z takich wycieczek. Do dziś na widok każdej kopuły wykrzykuje ,,patrz! Kapitol!”. Bo w sumie, nie wiedzieć kiedy, znienacka skończył 3 latka, przeistaczając się, gdzieś między jednym lotem a drugim, w ,,naprawdę dużego chłopaka” (jak sam siebie określa). 

Chicago – wietrzne miasto

Temu ,,naprawdę dużemu chłopakowi” bardzo spodobało się również Chicago – nam to miasto kojarzyło się z musicalem, polskim Jackowem czy słynną ,,fasolką”, na Pogodzinku jednak największe wrażenie wywarło Muzeum Nauki i Przemysłu (z ogromną makietą tętniącego życiem miasta) oraz pierwszy kompletny szkielet T-rexa Sue. My także do Chicago chętnie wrócimy – przepadliśmy w jego architekturze artdeco i modernistycznej – mieliśmy ochotę zaglądać do każdego budynku, wypatrywać pięknych dekoracji i bez końca spacerować brzegiem jeziora Michigan.

Crawfish party i longhorny z Fort Worth

W maju w Houston było już naprawdę gorąco – to ostatni moment na crawfish party, czyli imprezę z gotowaniem raków jako głównym punktem programu. Udało nam się także pojechać na weekend do Fort Worth i Dallas – miast, które słyną nie tylko z zabójstwa Kennedy’ego, ale także z dekad kowbojskich tradycji. Tak, znowu rodeo 😉! 

Wizyta w Kalifornii

Koniec maja spędziliśmy na cudownej wycieczce po Kalifornii – oglądając absolutnie przepiękne parki narodowe i spędzając długie godziny na włóczędze po kalifornijskiej przyrodzie.

Widzieliśmy słynne sekwoje w Sequoia National Park, podziwialiśmy wodospady Yosemite w pełnej krasie, wpatrywaliśmy się w życie uchatek, słoni morskich i wydr wzdłuż wybrzeża Pacyfiku,, przecudownych miejsc. Udało się nawet spotkać niedźwiedzie w ich naturalnym, środowisku – Pogodzinek wspomina to do dziś!

Carpe Every Single Diem!

W maju, jak grom z jasnego nieba, runęła na nas informacja, że musimy wracać do Polski – w Stanach byliśmy służbowo, plany firmy się pozmieniały, a my znów stanęliśmy przed wyzwaniem przemeblowywania naszego życia. No cóż, tak bywa! Gdy w czerwcu okazało się, że czasu mamy mniej niż zakładaliśmy, gdzieś między pakowaniem rzeczy, koordynowaniem nowej rzeczywistości w Polsce, poszukiwaniem pracy w ojczyźnie i przygotowywaniem dzieci na tę zmianę, ruszyliśmy… w drogę 😊.

Teksas, Arkansas i Luizjana

Ostatnie tygodnie trzeba było bowiem wykorzystać na maksa – prawda?

Czerwiec upłynął nam pod znakiem wycieczek po Teksasie i sąsiednich stanach – odwiedziliśmy ośrodek NASA w Houston (sala, w której usłyszano legendarne ,,Houston, mamy problem!” jest dziś chroniona jako zabytek), pływaliśmy wśród cypryśników we wschodnim Teksasie i odwiedziliśmy winne zagłębie w Teksasie – Fredericksburg i fabrykę słynnego Tabasco w Luizjanie! 

Zachodnie wybrzeże

W lipcu udaliśmy się na północny-zachód Stanów – w okolice Waszyngtonu, Oregonu i północnej Kalifornii. Powiedzieć, że było tam przepięknie, to naprawdę nic nie powiedzieć. OIympic National Park wskoczył na top naszych ulubionych amerykańskich miejscówek, a jazda wzdłuż Pacyfiku mogłaby się nie kończyć… Pogodzinek przemierzał kolejne kilometry tras, ale powoli kroku zaczynała dorównywać mu także siostra – co się dziwić, nauka chodzenia na plaży przy Pacyfiku to prawdziwa przyjemność… 

Ostatni amerykański road trip (na jakiś czas!)

Po powrocie ogarnęliśmy większość sprawunków, spakowaliśmy cały dobytek, wypisaliśmy dzieci z placówek i… ruszyliśmy w ostatnią podróż, takie Grande Finale naszej amerykańskiej przygody. I nie jest to określenie przesadzone, bo w trakcie tej przepięknej przygody odwiedziliśmy 9 parków narodowych – w Utah, Arizonie, Wyoming i South Dakota. 

Do trasy załapały się także między innymi słynny Kanion Antylopy i Monument Valley, na tle której biegł Forrest Gump, czy imponująca Mount Rushmore z podobiznami prezydentów.  Przywieźliśmy z tej wycieczki masę cudownych wspomnień, a niesieni tą energią dokończyliśmy pod koniec sierpnia proces przeprowadzkowy (niemałym wysiłkiem).

Witaj Polsko!

Dokładnie 1 września wylądowaliśmy z powrotem w Polsce. Po półtora roku nieobecności mogliśmy w końcu spotkać się z Najbliższymi i robić (a właściwie głównie jeść 😉) wszystko to, za czym tęskniliśmy… 

Wrzesień, jakże w tym roku upalny, to dla nas okres aklimatyzacji w nowej rzeczywistości – odpoczywania (bo jednak byliśmy wykończeni), nadrabiania rodzinnych zaległości, ogarniania nowego i mikro wycieczek po naszych rodzinnych okolicach – wokół Malborka i Warszawy.

Kraków i Małopolska

W październiku wróciliśmy w końcu do Krakowa, dzieci poszły do nowej placówki, a Kasia przygotowywała się do kolejnej sporej zmiany – rozpoczęcia nowej pracy. Bo jak zmieniać, to wszystko na raz 😉. Październik jednak okazał się tak piękny, że ciężko nam było wysiedzieć spokojnie w domu. Odwiedziliśmy więc Beskid Niski, zahaczając o bardzo sympatyczne Święto Rydza w Wysowej-Zdroju. Te okolice naprawdę działają na nas kojąco, a wspólne, jakże modne ostatnio, zbieranie grzybów, okazało się fajną rodzinną rozrywką. Udało się także pojechać na granicę świętokrzyskiego z mazowieckim, zobaczyć ciekawy zamek w Szydłowcu, a przy okazji poszukać pierwszych znaków jesieni. 

Październikowe drzewa zdawały się aż buchać kolorami także wtedy, gdy wybraliśmy się na rodzinną wycieczkę w Pieniny. Warunki trafiły nam się idealne, a dzielny Pogodzinek udowodnił, że 10-kilometrowy spacer po górach jest w zasięgu jego 3-letnich nóżek. Zwieńczeniem cudownie jesiennego października okazał się wyjazd organizowany przez Polską Organizację Turystyczną. Cudownie rude okolice jeziora Solińskiego, niezapomniane widoki z wieży w Krynicy-Zdroju czy malownicze pejzaże w okolicach Czorsztyna – to zostanie z nami na dłużej! 

1 listopada pogoda była jeszcze jakby na zamówienie, a dzieci bawiły się na placu zabaw bez kurtek. Tymczasem równo 2-giego listopada- no jakby ktoś przekręcił pogodową wajchę…! Weszło zimno, deszcz, a zmrok zdawał się zapadać zaraz po obiedzie… Szczerze mówiąc, odzwyczailiśmy się od tego przez ten czas nieobecności w Polsce, ale szczęśliwe jakoś wyjątkowo nam to w tym roku nie przeszkadzało – mogliśmy bez wyrzutów sumienia mościć się w swoim krakowskim gniazdku, segregować materiały z podróży, odwiedzić ulubione knajpy, kawiarnie i po prostu trochę zwolnić. 

Grudzień też wypadł nam w tym roku spokojny, postawiliśmy na klasyczne adwentowe rozrywki – oglądanie z dziećmi szopek, grzańce, wizytę na jarmarkach czy wspólne pieczenie pierniczków. W zeszłym roku, w 25 stopniach Celsjusza, na arizońskiej pustyni, jedynie przystrojone kaktusy przypominały, że nastał świąteczny czas. Dlatego też w 2024 świętowaliśmy trochę bardziej ,,poważnie” – bo pierwszy raz z tak rozumnymi już dzieciakami 😊. 

Podsumowanie

Czy taki rok jest do powtórzenia? Chyba raczej już nie, a przynajmniej nie w tej intensywności. 125 dni w podróży (sporo pomógł przy jednoczesnej pracy nas etat), międzykontynentalna relokacja czteroosobowej rodziny, pierwsze kroczki (i nie tylko) Pogodzinki, nowa praca oraz pewna spora decyzja – trochę poszaleliśmy, co nie? Także raczej nie obiecujemy, że utrzymamy takie tempo w 2025 😊. Ale pewnie jeszcze nieraz zaskoczymy (również nas samych 😉). Przepełnia nas autentyczna wdzięczność za te wszystkie przygody, za odwagę i zdrowie. No, fajny byłeś, panie 2024!

A jak wygląda ten rok blogowo? Bez wielkich wzrostów czy mega sukcesów, bo w tym fachu, ile się włoży, tyle (zazwyczaj) się wyjmuje. A wkładaliśmy niewiele i nieregularnie, bo albo woleliśmy cieszyć się podróżą, będąc ,,tu i teraz” albo … no cóż, opadaliśmy z sił. Jednak realia podróżowania z takimi maluchami są dość brutalne 😉. Mamy jednak sporo do opowiedzenia, więc liczymy, że w najbliższym roku uda się podzielić wszystkimi wrażeniami i polecajkami. 

Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni z tego, jak kręcił się blog i nasze socjale  – dostawaliśmy od Was bardzo dużo wsparcia, ciepłych reakcji i podziękowań za podróżnicze wskazówki. Mamy nadzieję, że będziemy razem iść także przez 2025 rok.

Życzymy Wam zdrowia i sił witalnych, do siego roku!

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Bez kategorii

Pomagamy Wam zaplanować udane wycieczki od 2015 roku, a nasze teksty zawsze były i będą za darmo.

Jeśli uważasz, że warto docenić naszą pracę postaw nam kawkę. Dziękujemy!

2 komentarze do “Podróżnicze podsumowanie roku 2024”

  1. What an incredible year of travel! Your adventures are inspiring, and it’s heartwarming to read about the memorable experiences you’ve had, from exploring Florida to immersing in the history of Washington, D.C. Your resilience through the changes and spontaneous moments is truly admirable. I’m so grateful for the glimpse into your journey, and I can only imagine the lasting memories you’ve created with your family. Wishing you continued joy and new discoveries in the future! Safe travels always!

    Odpowiedz
    • Wow, thank you for these kinds words! Indeed, „resilence” seems to have been the „word of the year” for us in 2024. We’re extremely grateful for the opportunity and have squeezed it to the maximum, we feel :). We’ve seen incredible things and we’ve learnt a lot on the way, realizing how Europe-centric our education has been. Can’t wait to visit the US again and show more of it to our kids.
      Thanks for having read it all in PL and taken the time to leave such a lovely comment <3

      Odpowiedz

Dodaj komentarz