Dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że oficjalnie nastały rządy wiosny. Temperatura wygania przyjemnie na dwór (lub pole- w Małopolsce), drzewa i kwiaty rozkwitają, a weekendowi spacerowicze przesiadają się na rowery.
Jeszcze ledwie 2-3 tygodnie temu nie było to takie oczywiste, więc nie mogąc doczekać się wiosny, postanowiliśmy jej poszukać na własną rękę. Trafiliśmy akurat na pierwszy tak słoneczny dzień, co utwierdziło nas w naszym pomyśle- idziemy na wycieczkę!
W poszukiwaniu wiosny na ziemi bocheńskiej
Za cel obraliśmy sobie okolice Wiśnicko-Lipnickiego Parku Krajobrazowego– w końcu za cel obraliśmy Lipnicę Murowaną ze swoim słynnym konkursem palm wielkanocnych. Choć do Lipnicy kursuje wiele busów, postanowiliśmy do niej dojść, kierując się pieszym szlakiem z Bochni do Rajbrotu.
Pewnie niewiele z was słyszało o Wiśnicko-Lipnickim Parku Krajobrazowym (my też nie :P), a przyznajemy, że są to bardzo ciekawe historycznie tereny. To do Bochni i dalej do Krakowa wiódł szlak handlowy z Węgrami (prowadzący do samych Koszyc), którego strzegły między innymi dobrze wszystkim znane zamki w Czorsztynie, Niedzicy czy Tropsztynie. To tędy wędrowały poczty królewskie, poselstwa i kupcy, handlujący miedzią, solą, olkuskim ołowiem i suknami.
W zeszłym roku otwarto więc oficjalnie trasę Szlaku Węgierskiego, który łączy najważniejsze średniowieczne ośrodki handlowe położone w Dolinie Raby. Na same Węgry nim nie dojdziemy, ale Szlak Węgierski można przemierzyć w stronę Limanowej lub Sącza, przy okazji dowiadując się o bogatej historii dziś wielu niepozornie wyglądających miejscowości. I tak na przykład odcinek między Wiśniczem a Bochnią nazywany był szlakiem wołowym, bo to właśnie tą trasą pędzono bydło do Krakowa. Podobnych smaczków na trasie nie brakuje!
Nasz niebieski szlak prowadzący przez ziemię bocheńską przecinał się niejednokrotnie z miejscowościami Szlaku Węgierskiego, wzbogacając naszą wycieczkę o elementy historyczne. Sam zaś szlak niebieski w zamyśle miał prowadzić przez ciekawe przyrodniczo miejsca okolicy, z których najbardziej w pamięć zapadły nam pomniki przyrody: Grzyb i Kamienie Brodzińskiego.
Niestety ze smutkiem musimy stwierdzić, że początkowy odcinek szlaku nie zachwycił nas widokami, od Bochni do terenów zielonych prowadził wzdłuż mieszkalnych zabudowań i dróg. Dodatkowo w paru miejscach trzeba było się trochę porozglądać za oznakowaniem szlaku, który zdarzyło nam się czasem zgubić…
Mimo tego skupiliśmy się na poszukiwaniu wiosny i to zadanie motywowało nas do dalszej wędrówki. A okolice Nowego Wiśnicza oferują naprawdę przyjemne pagórkowate doznania, w sam raz na rozgrzewkę przed rozpoczęciem sezonu!
Wędrując tak po ziemi bocheńskiej doszliśmy do wspomnianych wcześniej skałek- „Grzyba” i „Kamieni Brodzińskiego”. Nazwa pierwszego głazu jest dość intuicyjna i nie wymaga wielu tłumaczeń :).
Drugi swoją nazwę wziął od lokalnego poety, Kazimierza Brodzińskiego, który podobno miał w zwyczaju przychodzić na skałkę w poszukiwaniu literackich inspiracji.
Cóż, przyznajemy, że tak ogromny kawał piaskowca w środku lasu robi wrażenie, jednocześnie będąc domem dla unikalnych porostów, o czym można dowiedzieć się z krótkiej ścieżki przyrodniczej dookoła skałek. Okolice zamieszkują też duże skupiska chronionych nietoperzy, więc strachliwym polecamy raczej spacery za dnia :).
Kamienie Brodzińskiego to również ciekawa piaskowa brama, czyżby kiedyś wiodła do skalnego zamku… Wyobraźnia na wiosnę płata figle :)…
Miło tak było niespiesznie przechadzać się Małopolską, szukać pierwszych bazi, obserwować wiosenne porządki na polach i cieszyć się pierwszymi promieniami wiosennego słońca. Polecamy zagubić się czasem „za rogiem”, bo nie każda wycieczka musi być zaplanowana, spektakularna i zapierająca dech w piersiach. Czasami warto zobaczyć, jak wygląda nasza najbliższa okolica, pospacerować, porozmawiać i nacieszyć się weekendowym spokojem przy własnoręcznie przygotowanym prowiancie, skonsumowanym na słonecznej, leśnej polanie. To też na swój sposób piękne.
Ale oprócz miłego spacerku nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności zwiedzenia tego czy owego- tak już mamy.
Czailiśmy się na kościół w Rajbrocie, znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej, jednak niestety przyszło nam obejrzeć go tylko z zewnątrz- szkoda, że te obiekty czynne są tylko w lato. Któregoś dnia z pewnością urządzimy sobie wycieczkę ich tropem.
Nowy Wiśnicz
Po wizycie w Lipnicy, udaliśmy się przyjrzeć się zabytkom Nowego Wiśnicza.
Rzuciliśmy okiem na zabytkowy układ rynku wiśnickiego i podeszliśmy pod wzgórze zamkowe. Jednak zanim udaliśmy się na zamek, zahaczyliśmy jeszcze o Koryznówkę.
Z wizytą u Jana Matejki
To niewielki drewniany dworek, w którym pomieszkiwał sam Jan Matejko. Uwielbiał przyjeżdżać do Nowego Wiśnicza aby odpocząć od gwarliwego Krakowa i dość intensywnej pracy malarskiej – Matejko był wszakże niezwykle płodnym artystą, więc na urlop jak najbardziej zasługiwał. Choć nie miał w Wiśniczu swojego atelier, lubił szkicować okoliczne widoczki albo rysować żartobliwe obrazki dla rodziny i znajomych.
Dzięki takim relaksacyjnym „bazgrołom” wiemy na przykład jak wyglądała zabudowa Nowego Wiśnicza przed wielkim pożarem w 1863, który strawił bezpowrotnie zabytkową architekturę miasteczka. Dom, w którym znajduje się muzeum, należy do dziś do rodziny Serafińskich, przyjaciół a właściwie rodziny Matejki (Serafiński ożenił się z siostrą żony Jana), którzy zdecydowali się udostępnić publice pamiątki po mistrzu płótna, a sami zaś mieszkają na tyłach dworku. Co ciekawe, muzeum to nie jest zbiorem przypadkowych eksponatów, ułożonych wymyślnie przez kustosza- udało się zachować wnętrza w niezmienionym stanie.
W tym niewielkim obiekcie każdy przedmiot ma swoją mikrohistorię, przekazywaną kolejnym pokoleniom rodziny. Znajdziemy tu różne przedmioty użytku codziennego, takie jak karty, fortepian, przybory do rysowania czy pamiętniki mieszkańców domu.
Warto posłuchać historii o zaginionych obrazach Matejki, które do dziś figurują na listach dzieł sztuki straconych w czasie wojny lub o portretach młodych dziewcząt, które doprowadzały do szału żonę mistrza.
W Domu Matejki w Krakowie dowiemy się o warsztacie mistrza i o jego pasji kolekcjonerskiej- w Nowym Wiśniczu możemy zaś zrozumieć, jaki mógł być Matejko na co dzień, w gronie najbliższych.
Na zamku Kmitów-Lubomirskich
Po Koryznówce przyszedł czas na wiśnicką wisienkę na naszym przedwiosennym torcie: Zamek Kmitów-Lubomirskich.
Wybudowany w połowie XIV wieku, przechodził wiele rekonstrukcji, a obecny kształt pochodzi z XVII wieku, zaprojektowany przez włoskiego architekta Mikołaja Trapolę. Był siedzibą rodu Kmitów, a potem Lubomirskich, znany z wystawnych przyjęć i studiów nad kulinariami.
To właśnie w Wiśniczu stworzono kompendium kuchni według kuchmistrza księcia Lubomirskiego, które było dla polskiej szlachty istną kuchenną biblią.
Choć budowla ma charakter obronny, poddał się bez walki wojskom szwedzkim, gdyż na zamku nie było nikogo zjego ówczesnych właścicieli, np. jeden z nich strzegł w tym czasie insygniów koronacyjnych w spiskim zamku Lubowla.
Mury robią wrażenie i gdyby obrona zamku była gotowa do stawienia czoła najeźdźcy, Szwedzi mogliby na nich połamać zęby.
Zamiast walki zamek poddano, a nowowiśnickie łupy wypełniły ponad 200 wozów.
Po tej katastrofie obiekt nie odzyskał już swojej świetności, choć użytkowany był do roku 1831.
Od tej pory stał pusty i niszczał, aż po wojnie zabrano się za jego konserwację, której efekty możemy dziś oglądać na zamku.
Aktualnie toczą się spory własnościowe z rodem Lubomirskich, na skutek których wstrzymano wszelkie inwestycje w oczekiwaniu na uregulowanie statusu obiektu.
Mimo tego zamek robi ogromne wrażenie, szczególnie z zewnątrz, pozwalając wyobrazić sobie zamożność magnackich rodów tamtego okresu.
W tych okolicach zatrzymywali się królowie wracający z bitw, a podobno królowa Bona, znudzona pobytem w Wiśniczu, kazała wprowadzić na najwyższą wieżę osiołka i jeździła na nim w kółko. Według legend istnieje też ukryty korytarz łączący pobliski klasztor ze wzgórzem- w niewiadomym celu… Podobnych historii wysłuchacie w Wiśniczu co nie miara- kto ma na nie ochotę, powinien koniecznie zajrzeć do Nowego Wiśnicza!
DODATKOWE INFORMACJE:
- szlak niebieski prowadzi z Bochni do Rajbrotu, spacer zajął około 20- kilku kilometrów.
- do Nowego Wiśnicza można dojechać busami z Krakowa i Bochni (regularne połączenia). Godziny otwarcia i ceny biletów na zamek: http://www.zamekwisnicz.pl/
- Nasz wpis o Lipnicy Murowanej oraz o Konkursie Palm w Lipnicy Murowanej – polecamy Waszej uwadze!
Najbardziej zachęciły mnie skały – to coś co lubię najbardziej 🙂 I oczywiście piękny zamek!
Skałki są fajne, tym bardziej że pojawiają się trochę z zaskoczenia w pozoru „zwyczajnym” lesie 🙂