W Tajlandii o spotkanie z małpami, a dokładniej z makakami krabożernym, nietrudno. Tak właśnie nazywają się małpy, na które bez problemu można natknąć się, podróżując po Tajlandii. Spotkacie je na rajskich wyspach Morza Andamańskiego, przy słynnym wodospadzie Erawan czy nawet w głębi lądu. Nigdzie jednak nie zobaczycie tak dużej małpiej populacji, na dodatek doskonale zaadaptowanej do życia w centrum dużego miasta, jak ta, którą można podglądać w Lop Buri. Miejsce to zasługuje na miano prawdziwego małpiego miasta, można by nawet powiedzieć, że… opanowanego przez małpi gang!
[toc]
Małpy w kulturze i wierzeniach Tajlandii
Skąd taki szacunek, ba, niemal nabożne uwielbienie do małp wśród Tajów, a szczególnie wśród mieszkańców Lop Buri? Trzeba pamiętać, że buddyjska Tajlandia pozostawała przez stulecia pod dużym wpływem hinduizmu, w którym istotna rola w panteonie bogów przypada małpiemu bogowi Hanumanowi. Do dziś gdzieniegdzie małpy uważane są przez wielu Tajów za boskie zwierzęta przynoszące szczęście i pomyślność. Na pewno ma to miejsce w Lop Buri, w jednej z historycznych stolic dzisiejszej Tajlandii. Ten nobilitujący epizod w historii miasta, jakim jest bycie stolicą państwa, nie przekłada się przesadnie na atrakcyjność turystyczną miejscowości, szczególnie w porównaniu z pobliskimi Ayutthaya i Sukhothai. Nie inaczej było w naszym przypadku – gdyby nie medialny szum wokół tamtejszej kolonii małp, nie zatrzymalibyśmy się w Lop Buri.
Witamy w mieście małp
Życie małpiej społeczności Lop Buri skupia się wokół świątyni Prang Sam Yot, oddalonej o jakieś pięć minut drogi od stacji kolejowej. Nim trafiliśmy jednak na główne stado, po drodze mijaliśmy kolejne rozbrykane osobniki. Im bliżej świątyni, tym więcej można było spotkać baraszkujących małp, które dosłownie postawiły miasto na głowie- bo musicie wiedzieć, że w Lop Buri małpom wolno dosłownie wszystko!
Obserwując ich harce, w pełni zrozumieliśmy pojęcie „małpich figli”. Dopatrzyliśmy się ,,strażaka” zjeżdżającego po rynnie, ,,cyrkowca” biegnącego wzdłuż plątaniny kabli energetycznych, małpkę dopijającą jakiś miejscowy napój z puszki, inną bawiącą się długopisem czy blokującą ruch samochodowy na całej ulicy małpią rodzinkę. Nikt na zwierzęta nie trąbi, nie krzyczy, nie przepędza. Wszyscy grzecznie czekają aż zwierzęta łaskawie zmienią obiekt zainteresowań, zejdą z drogi lub porzucą swoją ,,zabawkę”. W Lop Buri to małpa ma pierwszeństwo, prawdziwy małpi raj!
Małpia świątynia Prang Sam Yot
Gdy dotrzecie do świątyni, możecie przekroczyć bramę okalająca obiekt (płatne) i zmierzyć się z makakami na ich terenie. Ostrzegamy! Plecak, torba, jedzenie oraz wszystko, co świeci i zaintryguje małpki, może być celem ataku. Chwila nieuwagi, odwrócenie się plecami, i oto błyskawicznie dwie małpy na plecach wyciągają z Twojego plecaka wszystko, co do niego nieschowane lub nieprzymocowane. Od książki w bocznej kieszeni, po śmieci, owoce i kanapki, cokolwiek tylko da się ukraść, pada ofiarą małpich harców – nim się obejrzysz, nastąpiły rekonesans, szybka akcja i weryfikacja łupu w bezpiecznym miejscu… Makaki refleksem biją nas na głowę, a stadny spryt pozwala z łatwością okiwać człowieka. W kryzysowej sytuacji do akcji wkracza tajski strażnik uzbrojony w … procę, jedyną skuteczną broń odstraszającą natarczywe zwierzęta.
Jeśli małpy z dziwnych przyczyn nie są Tobą zainteresowane, z pomocą przychodzi tajska przedsiębiorczość. Od miejscowych można kupić małe kolorowe woreczki wypełnione słodkim napojem, które doskonale nadają się na przynętę dla wiecznie głodnych małp. Widzieliśmy działanie i potwierdzamy jego skuteczność.
Osobiście robiliśmy wszystko by na nas nie wskakiwały, nierzadko jednak turyści sami zachęcają małpy do figli. My woleliśmy nie mieć z nimi bliższych kontaktów- jakby nie patrzeć, zamieniły centrum miasta w śmietnik, w którym żyją w towarzystwie szczurów, beneficjentów takiej wielkiej wyżerki. Makaki z czasem stały się trochę bezczelne i potrafią postraszyć rzędem ostrych zębów.
Co jeszcze warto zobaczyć w Lop Buri?
Choć dziś Lop Buri jest jedynie prowincjonalnym miasteczkiem, miało ono swoje pięć minut w historii Tajlandii. Poza wspomianą khmerską światynią w mieście do zobaczenia jest kilka obiektów:
- Kompleks Pałacowy króla Narai. Otoczony wysokim murem kompleks skrywał dawniej nie tylko królewskie pałac, ale również spichlerze, słoniarnie i inne potrzebne władcy budowle.
- Wat Phrasi Rattana Mahathat. Świątynia stojąca naprzeciw dworca kolejowego.
Dodatkowe informacje na temat Lop Buri
Kiedy jechać do Lop Buri?
Praktycznie przez cały rok, choć warto pamiętać o dwóch wydarzeniach, które mogą uatrakcyjnić pobyt w mieście.
- Święto małp. Odbywa się w listopadzie. Podczas obchodów małpy karmione są przez mieszkańców miasta – stoły wręcz uginają się od małpich przysmaków, takich jak jajka na twardo czy owoce.
- Święto i historyczna inscenizacja ku czci króla Narai Wielkiego, który uczynił w XVII wieku z miasta drugą stolicę Królestwa Ayutthaya, centrum kultury, religii i dyplomacji. Niestety czasowo nie zgraliśmy się z tym wydarzeniem i byliśmy jedynie świadkami przygotowań do nadchodzących uroczystości w dniach 10-18 lutego 2018.
Jak i czym dojechać do Lop Buri?
Dojazd do Lop Buri nie powinien nastręczać większych problemów, przy czym uważamy, że warto tam jechać np. w drodze do Chiang Mai lub Chiang Rai. W naszym przypadku Lop Buri było przyjemną kilkugodzinną przerwą w drodzę między Ayutthayą i Sukhothai.
Do Lop Buri najłatwiej dostać się pociągiem jeżdżącym na trasie Bangkok – Chiang Mai. Z głównej stacji odjeżdża kilkanaście pociągów dziennie, które według rozkładu potrzebują od 2,5 do 3,5 godziny na dotarcie do celu, ale pociągiem jechaliśmy trzy razy i zawsze miał opóźnienia.
- Bagaż na miejscu. Warto dodać, że na stacji kolejowej jest przechowalnia bagażu, która za 15 batów przechowa plecaki.
- Rozkład jazdy pociągów. Oficjalna strona tajskich koleji: http://www.railway.co.th
- Autobusy. Do Lop Buri można dojechać też autobusem, który zatrzymuje się na dworcu w nowej części miasta.
Tajlandia jest piękna! <3 Chętnie bym tam wróciła choćby zaraz. A Lop Buri to nie jedyne takie miasto "zarządzane" przez małpi gang. WIndiach m.in. w Jaipur jest podobnie. Małpy królują i robią wszystko co im do głowy wpadnie, łącznie z włamywaniem się do domów i ich okradaniem 😀
Chyba niekoniecznie chcielibyśmy sprawdzić kolejne z ,,małpich miast”. Ale swoją drogą inteligencja tych zwierząt jest fascynująca!
Akurat Tajlandia nie działa na mnie magnetycznie, co nie znaczy żebym się nie wybrał przy jakieś okazji, albo przy nagłym przypływie gotówki której nie umiał bym inaczej zagospodarować.
Z drugiej strony materiał pierwszorzędny i czytałem z ogromnym zainteresowaniem.
Tajlandia nas zauroczyła, zdaje się, że ludzie dzielą się na tych, którzy marzą o podróży do Azji i takich, którzy marzą o Ameryce Południowej… My jesteśmy zdecydowanie miłośnikami Azji…