Wyobraźcie sobie taki obrazek: rowerowa trasa nad brzegiem meandrującego Dunajca, w którego tafli odbijają się potężne wapienne szczyty Pienin- a wszystko to skąpane w jesiennych barwach, odbijające się w lustrze wody… Jeśli szukacie widowiskowej trasy rowerowej, którą bez problemu pokonacie również wiosną i jesienią, zapraszamy do Szczawnicy– na szlak rowerowy do Czerwonego Klasztoru. To 20 kilometrów czystej rowerowej rekreacji w jednym z piękniejszych zakątków Pienińskiego Parku Narodowego.
Skąd się wziął szlak wzdłuż Dunajca?
Do tego celu zaadaptowano Drogę Pienińską, którą oddano do użytku ponad 130 lat temu. W roku 1882 roku zakończyły się mozolne prace rozpoczęte przez Józefa Szalaya, właściciela Szczawnicy, który w ten sposób chciał uatrakcyjnić ten kurort. Ciekawostką jest jednak, że pierwsze projekty takiej nietypowej drogi powstały już w latach 40-tych XIX wieku. Dziś Droga Pienińska to ulubiony kierunek do całodniowej wycieczki sercem Pienin! Można pokonać ją zarówno pieszo, jak i rowerem- my oczywiście zdecydowaliśmy się na dwa kółka, ale czego mogliście się spodziewać… 😉
No to zaczynamy…
Trasę rowerową zaczęliśmy przy moście na Dunajcu, w pobliżu którego wypożyczyliśmy nasze jednoślady (więcej o wypożyczalniach na końcu artykułu). Przejeżdżając przez most, podglądaliśmy trenujących kajakarzy- wszak to przystań klubu sportowego. Trudno uwierzyć, że na cyplu za nią znajdował się kiedyś ekskluzywny pensjonat. Jednak po jednej z większych powodzi w 1934 r. budynek uległ zniszczeniu i do dziś nikt nie odważył się zabudować terenu.
Jeszcze dobrze się nie rozpędziliśmy, a minęliśmy schronisko PTTK Orlica- niegdyś była to stylowa willa, dziś budynek gości miłośników górskich wycieczek i turystów przemierzających pieszo-rowerowy naddunajski szlak. Najkrótsza droga na ten szczyt wymaga przeprawienia się przez Dunajec zaraz na początku Drogi Pienińskiej i krótkiego podejścia (ok. 50 minut) niebieskim szlakiem.
Kolejny ciekawy przystanek to ogromna nisza skalna zwana Piecem Majki- ma wysokość aż 13.5 metra, co sprawia, że jest jednym z ulubionych miejsc do rodzinnych fotografii. My nie zatrzymaliśmy się jednak ani przy Piecu, ani przy małej wystawie Pienińskiego Parku Narodowego- te przyjemności zostawiliśmy sobie na koniec wycieczki. Jechaliśmy spokojnie dość tłoczną jak na tę porę roku trasą, ciesząc oczy fantastycznym spektaklem kolorów przygotowanym przez szczodrą Panią Jesień. Dosłownie kilka minut później przekraczaliśmy granicę polsko-słowacką. Dziś to raptem dwa symboliczne znaki i jeden szlaban wymagający rowerowego manewru, jednak z tego co wiemy, niektórzy nasi Czytelnicy pamiętają jeszcze czasy wnikliwych kontroli. Jak dobrze, że mamy to za sobą!
Zbliżając się do Czerwonego Klasztoru
Okazuje się, że dawniej na tej trasie stało aż kilka różnych schronisk i wiat dla wędrowców. Dziś pozostały po nich jedynie pojedyncze ślady, a rowerzysta zdany jest na własną aprowizację. Przy tak krótkiej trasie nie jest to wielki problem, jednak warto mieć to na uwadzę i zabrać ze sobą jakąś butelkę wody. Przykładowo przy miejscu zwanym dziś Polanką niegdyś funkcjonowała bardzo wesoła karczma, w której obowiązkowo zatrzymywali się spacerujący tą trasą turyści. Dziś można tu zobaczyć jeszcze żeliwnym słup z nr 52- rozgraniczający w tamtych czasach Galicję od Węgier.
Po słowackiej stronie asfalt przeszedł w żwirową ścieżkę, a my kluczyliśmy przytuleni do pienińskich skał, podążając wzdłuż nitki Dunajca. Co raz to mijały nas wesołe grupy spływające rzeką i skupieni na walce z prądem kajakarze. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy dotarliśmy do tzw ,,Zbójnickiego Skoku”- najwęższego miejsca na Dunajcu, mierzącego na szerokość raptem 12 metrów. Według legendy to tu miał rzekę przeskoczyć sam Janosik. Jak on to zrobił, że się nie skąpał… 🙂
My też parę razy niebezpiecznie zbliżaliśmy się do brzegu- trzeba zaznaczyć, że trasa jest dość wąska- kiedy więc każdy próbuje w pewnym momencie zatrzymać się na jakieś pamiątkowe zdjęcie, potrafi być ciasno. Trudno jednak oprzeć się pokusie, gdy w tafli wody odbija się ostry szczyt Sokolicy, a oczom ukazują się dumne Trzy Korony w pełni jesiennej krasy. Mimo tego radzimy pilnować małych rowerzystów i kierować ich z dala od niekiedy stromych brzegów rzeki.
Czerwony Klasztor, czyli przerwa na smażony ser i kofolę!
Po krótkiej przejażdżce dotarliśmy do celu – ścieżka poszerzyła się i wyprowadziła nas na malowniczą polanę u stóp Trzech Koron, po sąsiedzku z zabudowaniami Czerwonego Klasztoru, w miejscowości o tej samej nazwie. Ten kompleks datuje się na XV wiek, jednak prawdziwy renesans przeszedł za panowania kamedułów, którzy przejęli obiekt w XVIII wieku. Podobno jeden z braci zajmował się pracami nad machiną do latania i według niektórych doniesień bratu Cyprianowi udało się nawet unieść na niej w powietrze… Cóż, każdy na swój sposób próbuje być bliżej niebios…
Ale i po co odlatywać skoro ta okolica jest tak piękna? Nie dość, że na terenie klasztoru można posilić się typowo słowackim milutko-tłustym smażonym serem :), to dodatkowo po posiłku kusi poleżeć na polanie pod Trzema Koronami i zasłuchać się w szum Dunajca oraz pokrzykiwania fiakrów.
Dzień był krótki i czas było zawracać, trzeba jednak pamiętać, że rowerami można jechać dalej i skończyć w Sromowcach. Jeśli zaś przyjdzie ochota na spływ, zainteresowani mogą odstawić rowery w Sromowcach i do Szczawnicy wrócić na tratwie.
Czas wracać do Polski
My jednak twardo zdecydowaliśmy o powrocie na kółkach- gdy pod wieczór trasa trochę opustoszała, pokonanie jej w rekreacyjnym tempie zajęło nam raptem 45 minut. W przypadku godzin ,,szczytowych” trzeba jechać wolniej ze względu na liczbę osób.
W drodze powrotnej zauważyliśmy jeszcze ,,Siedmiu Mnichów” – według legendy to grzeszni mnisi z Czerwonego Klasztoru, zamienieni w kamień za próbę grzechu cudzołóstwa z pobliską mniszką…
Na deser zaś zostawiliśmy sobie wizytę w centrum Pienińskiego Parku Narodowego, w którym bardziej niż wypchane zwierzęta zainteresowały nas archiwalne zdjęcie pokazujące okolice zapory w Niedzicy przed zalaniem ich wodą.
Dla kogo trasa rowerowa Szczawnica – Czerwony Klasztor?
Odpowiedź jest prosta: dla każdego! Naprawdę, po tej trasie rowerowej śmigają całe rodziny- od maluchów w fotelikach po dystyngowanych seniorów.
Trasa Szczawnica-Czerwony Klasztor jest raczej krótka (10 km w jedną stronę)- tym niemniej w 2-3 miejscach trzeba będzie podjechać pod niewielkie wzniesienie. Ale spokojnie, jeśli obawiacie się, że ze swoją formą nie dacie rady, to spieszymy donieść, że sporo osób podprowadza na tych kawałkach rower i jest to jak najbardziej ok ;).
Po stronie polskiej trasa jest asfaltowana, po słowackiej szutrowa i ubita. Momentami droga potrafi być wąska, szczególnie biorąc pod uwagę dość duży ruch w sezonie. Radzimy uważać na dzieci i kierować je z dala od stromego brzegu Dunajca- niestety praktycznie nigdzie trasa nie jest zabezpieczona barierkami. Dorosły spokojnie sobie poradzi, ale niektóre dzieci nie zawsze zachowywały sensowny odstęp. ;).
Jeszcze jedno: podobno w sezonie bywa naprawdę tłoczno. W naszym wypadku (ciepły jesienny weekend) dało się spokojnie jechać, jednak radzimy założyć więcej czasu aby nie spieszyć się wśród pieszych i rowerzystów. Poza tym na pewno będziecie zatrzymywać się co chwila na zdjęcia… 😉
Trasę można wydłużyć, jadąc do Sromowców Niżnych (dodatkowe 2 km). Docelowo ten odcinek będzie częścią megatrasy rowerowej wzdłuż całego Dunajca- VeloDunajec. O tych planach pisaliśmy tutaj. Czekamy niecierpliwie na bezpieczne rowerowe ścieżki, którymi będzie można dotrzeć aż do Czorsztyna i Niedzicy!
A może by zaszaleć?
Ciekawostką jest opcja wypożyczenia rowerów i przejechania nimi tylko w jedną stronę i zostawienia ich w Sromowcach/Czerwonym Klasztorze. Z powrotem do Szczawnicy można potem wrócić klasycznym spływem Dunajcem, na piechotę lub busem.
Wypożyczalnie rowerów w Szczawnicy
W Szczawnicy nie brakuje wypożyczalni rowerów, każdy powinien być w stanie znaleźć jakiś pojazd dla siebie. Z naszych obserwacji wynika, że zarówno wybór rowerów jak i ich stan spokojnie zadowolą Wasze potrzeby. Z racji tego, że trasy w okolicy są cokolwiek rekreacyjne, wypożyczalnie oferują wiele rozwiązań rodzinnych- foteliki dla dzieci, holowniki dla małych rowerzystów, przyczepki oraz dziecięce jednoślady. My korzystaliśmy z wypożyczalni Sandra i cieszyliśmy się dobrymi rowerami o odpowiednio dla nas dużym rozmiarze (uwierzcie, wypożyczalnie rzadko kiedy mają ofertę dla tak rosłych osób, jak my ;)). Sandra uraczy Was rowerami od kwietnia do października, rower za dzień 30 zł (te stawki są chyba dość standardowe, widzieliśmy je też w innych miejscach)
Czy można na trasę do Czerwonego Klasztoru zabrać psa?
Po słowackim odcinku Drogi Pienińskiej można iśc psem. Zakazy są w Polsce, Słowacja ma bardziej liberalne podejście w swoich parkach.
Będę w Szczawnicy od 10-13 czerwca 2023, co polecacie ?
Na blogu mamy osobny artykuł poświęcony Szczawnicy – jest w czym wybierać.
Szczawnica wyróżnia się niespotykanym klimatem, ciszą i spokojem. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Jest tu mnóstwo atrakcji: trasy rowerowe, spływ dunajcem, kolej linowa na palenice, trasy turystyczne itp.
Tak, to fajna alternatywa dla Tatr!
Witam może za dużo powiedziane tradycja a wzięło się to z tego że dość często tam jesteśmy czasem tylko kawusia i mały spacer na Kocierzu potem Rzyki spacerek a wnuczka na lodowisku lub w parku linowym w zależności od pogody , jak wracamy z Porąbki czy Tresnej też lubimy przejechać w drodze powrotnej tamta tracą, tak samo jak Osieku na Molo wnuczka lodowisko a my spacerek na około jeziorka, i tak próbujemy zająć sobie czas na emeryturze.
Pozdrawiam Stanisław
napisałem post ale nie został wyświetlony czemu
Stanisław
już jest 🙂 dziękujemy za cierpliwość! komentarze akceptujemy +/- raz na tydzień 🙂
Witam nie pisałem od 2020 bo w dobie pandemii troszkę mniej wyjazdów ale coś tam było już 21 tam gdzie można było pochodzić to były wędrówki Szczawnica, Rabka ,Pszczyna +Goczałkowice , Ustroń Zakopane po sezonie z Zębu Gubałówka Butorowy Wielka Krokiew kolejką na Gubałówkę i do Zębu no i nasze okolice ale to codzienne wędrówki , ten rok Porąbka i tydzień temu zalew Kryspinów + Krakowski Lasek Wolski fajnie ale jeszcze bez zieleni oraz tradycyjnie Rzyki i Kocież na razie udaje się osiągać średnią minimum 8km dziennie no może bez niedzieli no ale dość pisania bo trzeba wychodzić żona nalega .
Pozdrawiam Stanisław z żoną ale już 70+
Wspaniałe osiągnięcia, imponujące -nawet w czasach pandemicznych :)! Średnia 8 km dziennie jest absolutnie imponująca, w życiu nie mamy takich wartości 🙂
Co to za tradycja z tymi Rzykami? 🙂
Pozdrawiamy i Ciebie, i Żonę!
A jak wygląda sytuacja z dziećmi, które się uczą. Rodzice są zaszczepieni. Czy wtedy dzieci mogą przekroczyć granicę po wypełnieniu formularza, a rodzice okazują paszporty covidowe?
Hej! Wiesz, najlepiej wszystko na bieżąco sprawdzać na stronach MSZ słowackiego – trochę obawiamy się odpowiadać na takie pytania, bo zasady dość szybko się zmieniają… Najlepiej sprawdzić u źródła 🙂
Znajomi teraz jadą właśnie w te strony. Przeskakiwali nieraz na Słowacje i mówią że biorą tylko fotki z szczepień dla siebie i trójki dzieciaków.
No ale racja, dobrze sprawdzać na stronie jak radzą KiT.
P.
Słuchajcie jak zrobić trasę Niedzica – Szczawnica powiedzmy od Sromowców W?
Do teraz robiliśmy tylko Jezioro Czorsztyńskie dookoła ale te podjazdy to dla zawodowców 😉
Jechać lewą stroną Polską do Szczawnicy jak na mapie Velo Dunajec?
Jak na tej mapie jest z podjazdami?
P.
Jechać Velo Dunajec, wyprowadzi na słowacką stronę, ale będzie płasko.
Tak Velo Dunajec. Ale trasa idzie po lewej stronie czyli polskiej!?
Z chęcią byśmy zjechali na słowacje ale nie mamy wprawy w przekraczaniu granicy i nie mamy paszportów covidowych.
Czyli trasa do Szczawnicy biegnie też po Słowacji?
Czy potrzebne są testy COVID żeby przejść na stronę słowacką?
Trzeba się zarejestrować na słowackiej stronie przed wjazdem – https://korona.gov.sk/en/ehranica/. Warto mieć paszport COVIDowy albo czeka kwarantanna. Tydzień temu jechałem wzdłuż Popradu i minąłem dwa radiowozy po słowackiej stronie, ale że wyjeżdzałem to nie sprawdzali mnie. Więcej na https://www.gov.pl/web/slowacja/zasady-wjazdu-cudzoziemcow-do-republiki-slowackiej-i-tranzytu-przez-jej-terytorium
Polecamy w tej okolicy mały „skok w bok” i odwiedziny w Rezerwacie Białej Wody – bardzo dobra trasa na rower w dolinie na granicy Beskidu Sądeckiego i Pienin.
Pełna zgoda. Znamy z pieszej i rowerowej wycieczki.
Witam wszystkich stęsknionych ruchu na świeżym powietrzu ,po okresie obowiązkowego zwiedzania pokoi mogliśmy wreszcie wyruszyć na spacery od momentu kiedy można już było wychodzić to trasy w naszej okolicy ona początek 3-5 km i tak stopniowo aż do 10-12 ale z dnia na dzień widoki były coraz ładniejsze no i az do tego tygodnia gdzie już nogi troszkę „swędziały” bo cały czas te same trasy no to /19.05/ samochód i okolice Kocieża /Andrychowa i na szlak w kierunku zbiornika na Żarze i tak zleciał dzień ,za dwa dni znów /21.05/ okolice Rzyk i tam spacerki w ciszy i spokoju, na trasach było kilka osób ale tak to spokój bo w inne lata w tamtych okolicach bywały tłumy no ale jeszcze tylko jedno WIDOKI odcieni zieleni niesamowite ,cisza na szlakach wspaniała „zakłócona” tylko śpiewem ptaków.
To na razie tyle POZDRAWIAM STANISŁAW Z ŻONĄ 65+
Stanisław, uszanowania dla Ciebie i Żony! Tożto prawdziwie aktywny czas! My też byliśmy ostatnio w Rzykach- kto wie, może minęliśmy sie na szlaku :).
Czekamy na kolejne inspiracje od Was!
Byłam latem 2015 rok też pokonałam tą trasę a mam 60+ jadę teraz w styczniu 2020 roku polecam jest super.
Pozazdrościć kondycji. Życzymy kolejnych tysięcy kilometrów:) PS odcinek ten jest częścią dłuższego VeloDunajec o którym pisaliśmy ostatnio – polecamy!
czym mogę się podzielić to wspomnieniami z wycieczki w październiku 2019 ekipa ja zona i jej koleżanka której mąż nie mógł jechać .ekipa dobrze 65+ parking przy wjeździe do Szczawnicy i plecaczki kilki i w drogę na szlak do Czerwonego Klasztoru chciałem skręcić na żółty szlak i przejść przez Leśnicę z powrotem do Szczawnicy ale szlak jest dość trudy dla takiej ekipy więc wróciliśmy tą samą drogą do Szczawnicy ale wrażenia i widoki a zwłaszcza w tym okresie nie do opisania to trzeba zobaczyć,a tak jeszcze na dodatek jeżdżę z żoną i dość często ze znajomymi na jednio dniowe wycieczki w promieni ok 100-120 km od kilku lat zakres od Krynicy po Cieszyn Goczałkowice mam teraz tą wygodę że robimy to w tygodniu i w okresach małego ruchu turystycznego choć on już nie jest taki mały ale od marca do końca czerwca i września do połowy listopada można mieć spokój no ba w wakacje trudno wycieczki z wnukami ale i to jest przyjemne bo nikt nas do niczego nie zmusza .Szkoda nie można dołączyć fotek
Pozdrawiam Stanisław z ekipą
Panie Stanisławie, wspaniała relacja i godna pochwały aktywność i ciekawość świata 🙂 Naszym zdaniem na jesieni jest w Pieninach po prostu niezwykle malowniczo, totalnie się zgadzamy! Czekamy na dalsze relacje- uwielbiamy się nimi inspirować :)! Pozdrawiamy Ciebie i ekipę :)!
My jechaliśmy z małymi dziećmi w drugą stronę. Stacjonowaliśmy w Sromowcach Niżnych i stamtąd wyruszyliśmy na zwiedzanie Szczawnicy. Na samym początku oczywiście zwiedzając Czerwony Klasztor. Trasa na prawdę niesamowita.
Dobrze wiedzieć! Dodajemy do naszej listy tras z dziećmi- na kiedyś tam 🙂
Od 7 lat wracam tam co roku. Magiczne miejsce zwłaszcza jesienią. A na wiosnę cudnie wyglądają z Sokolicy tratwy spływające Dunajcem – jak małe wagoniki. Polska jest piękna.
Jesień to chyba najpiękniejsza pora na Pieniny :)! Porównanie do wagoników ciekawe- pozdrawiamy!
Nie jest. Ale to miejsce tak
Szklanka do połowy pusta ;)?
Znam z czasów gdy na cyplu była jeszcze strażnica graniczna! Dymało się wtedy na Czechosłowację po piwo i tańsze niż w PRL artykuły spożywcze, do Leśnicy, w lewo od drogi na Czerwony Klasztor, wzdłuż skały o nazwie wywołującej u niektórych pań dziwny rumieniec – nie wiedzieć czemu, ale nieraz zauważyłem!
W sumie pieszo i na rowerze mam tę drogę zaliczoną jakieś 50 razy w różnych konfiguracjach, z pętlami przez Lesnicę do Czerwonego Klasztoru, lub przez Sromowce i Trzy Korony.
Między innymi Ciebie mieliśmy na myśli, pisząc, że niektórzy pamiętają czasy granicy… 🙂
Gdy ostatni raz byłem w Pieninach (co za wstyd, toż to to samo województwo😉) wypożyczalnie rowerów dopiero raczkowały. Coś co wypożyczyłem miało oczywiście dwa koła ale, miast w pełni delektować się urokami tej trasy, martwiłem się czy aby uda mi się objechać całą trasę bez problemów😂 Ostatecznie się udało. Ale następnego dnia postanowiłem jeszcze raz wybrać się na Drogę Pienińską, ale tym razem nie kręcąc tylko tuptając 🙂 Pozdrawiam
Teraz z wypożyczalniami nie ma problemu, są wszędzie i sprzęt był zaskakująco dobry- też zawsze mamy wątpliwości co do pożyczanych rowerów, tym bardziej, że jesteśmy wysocy i zdaje się, że niewiele miejsc jest przygotowanych na takich rosłych cyklistów :D. A tu proszę! Czas więc nadrobić zaległości, Krystian!
Witam
Czy ścieżka na Słowację, wzdłuż Dunajca, jest już otwarta? Rok temu w maju był szlaban.
Hej! Sprawdziłabym na stronach słowackich, jakie są obecne przepisy COVIDowe – bo to było przyczyną formalnego zamknięcia trasy. Pozdrawiamy!