Twierdza Zamość to niezwykły na skalę Polski zespół fortyfikacji wybudowanych na przełomie XVI i XVII wieku z polecenia hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. To właśnie wtedy fortyfikacje typu bastionowego, zapoczątkowanego we Włoszech, a następnie rozprzestrzeniającego się po Europie, zastąpiły przestarzałe zamki. Dawne baszty i wieże przebudowano na bastiony, natomiast łączące je mury połączono wałami zwanymi kurtynami. Ten innowacyjny system umocnień zastosowano również w Zamościu, aby strzegł chlubę Zamoyskiego i renesansową perłę ówczesnej Polski. Twierdza Zamość przez kolejne stulecia spełniała swoją rolę i bez wątpienia wpisała się do annałów historii polskiego oręża.
W 2015 roku skończono długoletnią rewitalizację obiektu, tak więc warto (ponownie) wybrać się do Zamościa i odkryć zamojską twierdzę (na nowo).
Stwierdzamy, że spodoba Wam się ta twierdza!
Przez ostatnie kilkaset lat twierdza była wielokrotnie przebudowywana. Jej obecny kształt udostępno turystom do zwiedzania- dzięki ogromnym inwestycjom udało się odtworzyć lub odremontować liczne budowle obronne i mury, usypano wały, a wiele obiektów wojskowych przekształcono w muzea.
Cała fortyfikacja robi duże wrażenie, pozwalając uzmysłowić sobie skalu tego projektu militarnego. Najpierw nieprzyjaciel musiał pokonać liczne fosy i cieki wodne, co samo w sobie było dla potężnej armii nielada wyzwaniem.
Poźniej natrafiał na kolejne punkty oporu, co można do dziś dobrze dostrzec w prawie idealnie zachowanym otoczeniu twierdzy. Bastiony, krzyżowy ogień dział, wały, zapach prochu- w Zamościu wyobraźnia zaczyna działać jakby intensywniej, gdy podążając ścieżkami spacerowymi ciągnącymi się wzdłuż murów, poznaje się każdy zakątek budowli. Wszystko to sprawia, że jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jej potęgę w latach dawnej świetności.
Jeśli jednak ciągle czujecie niedosyt, po spacerze wokół fortyfikacji proponujemy udać się w kierunku Bastionu VII, który pełni dziś funkcję przepustki do wnętrzy murów.
Jak żyło się w forcie? Trasa podziemna w Bastionie VII.
Udział w oprowadzaniu z przewodnikiem pozwala wyobrazić sobie życie załogi fortecznej. Wąskie korytarze, liczne okienka strzeleckie, punkty artyleryjskie i schrony- może mniej przyjemnie niż na zewnątrz, ale grube forteczne mury bezsprzecznie dawały poczucie bezpieczeństwa.
Zwiedzanie zaczęliśmy od poterny, czyli korytarza łączącego rożne części fortyfikacji, w tym te najbardziej wysunięte, znajdujące się za fosą. Po krótkim wstępie ruszyliśmy za przewodnikiem wzdłuż galerii strzeleckiej, ciągnącej się wewnątrz kurtyny. Galeria przypomina nieco średniowieczne mury zamkowe, tylko że nadbudowane, ale funkcję pełniła podobną – ostrzał wroga z ukrycia.
Co ciekawe, w niektórych zagłębieniach długiego korytarza dostrzec można było specjalne miejsca na ładunki wybuchowe, którymi miano wysadzić tunel w przypadku, gdyby wrogowi udało się dokonać wyłomu w murach. Kierując się dalej galerią strzelecką, dotarliśmy do pierwszej z kazamat, czyli schronu osłaniającego przed ogniem artyleryjskim. Kazamaty pełniły wielorakie funkcje od stanowisk artyleryjskich, po magazyny i miejsca wypoczynku załogi. Z punktu artyleryjskiego w kazamatach roztacza się doskonały widok na przedpole, co oznaczało, że nawet gdyby zrobiono wyłom w mijanym wcześniej murze galerii strzeleckiej, nieprzyjaciel wyszedł by prosto pod lufy dział umieszczonych w bocznych bastionach. Wojaczka to jednak ciężki kawałek chleba, a każdy scenariusz militarny został wzięty pod uwagę przy konstrukcji twierdzy…

Dalsza część spaceru prowadziła już wnętrzem bastionu. Zatrzymaliśmy się między innymi w największej kazamacie twierdzy Zamość, która jest na tyle duża, by dziś stanowić arenę dla wielu imprez kulturalnych- świadczy to o rozmachu, z jakim budowane były zamojskie umocnienia. Trasa wycieczki kończyła się na współczesnym akcencie- celi Waleriana Łukasińskiego, działacza niepodległościowego, wiezionego przez parę lat w twierdzy. Na deser, w nadszańcu Bastionu VII, można obejrzeć kolekcje umundurowania wojsk, które zainteresują nietylko małych chłopców.
Inscenizacja
Cała twierdza doskonale nadaje się do przeprowadzania rekonstrukcji historycznych. Mieliśmy szczęście i trafiliśmy prosto do obozu ulokowanego pod murami twierdzy.
Obok siebie w przyjaznej atmosferze przewijali się liczni fascynaci historii w umundurowaniu polskich, kozakich oraz szwedzkich wojsk.
Podczas naszego pobytu (w sierpniu) miejsce miały coroczne widowiskowe inscenizacje, dzienna i wieczorna, odtwarzające bitwy stoczone przez Jana Zamoyskiego.
Byliśmy więc świadkami krawych potyczek, głuchliśmy od huków armat, a przez gęsty dym podziwialiśmy barwne stroje grup rekonstrukcyjnych- skala i rozmach historycznych rekonstrukcji zrobiły na nas duże wrażenie!
Dla wytrwałych, czyli krótka historia oblężeń
Rzeczpospolita Obojga Narodów
Dobra twierdza to taka, która u potencjalnego przeciwnika budzi zwątpienie co do sensu jej zdobywania lub oblegania. Ta prawidłowość jak najbardziej tyczy się też twierdzy Zamość, której potężny system fortyfikacji wielokrotnie uratował miasto przed działaniami zbrojnymi.
Tak było na przykład w przypadku pierwszego w historii oblężenia twierdzy Zamość, kiedy to pod jej mury dotarły niepokonane dotąd wojska Chmielnickiego i Tuhaj Beja. Mimo problemów aprowizacyjnych oraz kilku wad w systemie fortyfikacji (np. możliwość spuszczenia wody z fosy) kozacy obawiali się przeciągającego się oblężenia. W tej sytuacji obie strony zadowoliły się kompromisem- miasto wypłaciło daninę, a przeciwnik odstąpił od murów. Sukces ten miał przede wszystkim wymiar psychologiczny, gdyż zatrzymano pochód niepokonanych wojsk Bohdana Chmielnickiego w kierunku ziem rdzennie polskich. Ponadto był to swoisty test możliwości twierdzy, z którego wyciągnięto odpowiednie wnioski, przydatne kilka lat później.
Twierdza Zamość na kolejną próbę bojową nie musiała czekać zbyt długo- wszak XVII wiek na terenach Rzeczypospolitej zebrał krwawe żniwo. Tym razem była jednak lepiej przygotowana do postawionego przed nią zadaniem. Osłabienie Rzeczpospolitej wykorzystała Szwecja, dokonując w 1655 roku inwazji, która do kart historii zapisała się jako „potop szwedzki”. Przeciwnik błyskawicznie zajął bez znacznego oporu ogromne połacie kraju, poza nielicznymi wyjątkami, jak rozsławiona w sienkiewiczowskim Potopie Częstochowa, a także Łańcut i Gdańsk. Mimo fatalnej sytuacji politycznej Zamojski stanął po stronie króla polskiego i postanowił stawić czoła Szwedom. Oblężenie twierdzy nadzorował sam król szwedzki Karol Gustaw, jednak zwykłe polowe działa nie były w stanie wyrządzić szkód w potężnych murach twierdzy. Wojska szwedzkie, widząc bezsensowność dalszego ostrzału bez ciężkich dział oblężniczych, zdecydowały się na wycofanie z pod Zamościa. Sukces ten niewątpliwie uchronił miasto od strasznego losu polskich miast i miasteczek, które padły ofiarą szwedzkich grabieży, o czym po dziś dzień przypominają liczne ruiny rozsiane tu i ówdzie po Polsce.
Z kolei katastrofalna sytuacja Rzeczpospolitej w XVIII wieku odbiła się bezpośrednio nawet na tak potężnej twierdzy jak ta w Zamościu- po prostu brakowało środków by obsadzić fortecę wystarczającą ilością żołnierzy. W skutek tego w trakcie wojny północnej miasto po kolei zajmowały wojska szwedzkie, rosyjski i saskie. W 1772, w wyniku pierwszego zaboru, Zamość przeszedł w ręce Austrii.
Wojny napoleońskie i powstanie listopadowe
W 1809 pierwszy i zarazem jedyny raz w historii twierdza została zdobyta szturmem. Tym razem role się odwróciły- za zamojskimi murami broniły się wojska austriackie, atakowane przez siły Księstwa Warszawskiego- nowo powstałego tworu państwowego wspieranego przez Bonapartego, dowodzone przez księcia Poniatowskiego. Można powiedzieć, że mury były po stronie atakujących Polaków – wszakże zaledwie 30 lat twierdza ta należała do Polski, w związku z czym polscy dowódzcy świetnie znali jej budowę. Ponadto polska ludność, wcielona siłą do austriackiej armii, sabotowała lub otwarcie występowała zbrojnie przeciwko austriackim obrońcom. Twierdza została zdobyta szturmem! Ostateczne starcie miało miejsce na samym rynku- wyobraźcie sobię tą scenerię… Co ciekawe, z tą akcją wiąże się nadanie pierwszej kobiecie orderu Virtuti Militari- z rąk Poniatowskiego otrzymała go Joanna Żubr, pierwsza pani sierżant w polskiej armii, właśnie za zasługi w trakcie tej bitwy.
Finalnym akordem była konfrontancja z wojskami rosyjskimi, którym polska załoga stawiała opór aż do 1813, mimo że po klęsce Napoleona w Rosji Księstwo Warszawskie zostało pozbawione najważniejszego sojusznika. Polacy długo liczyli na odwrócenie się losów wojny i dzielnie stawiali opór aż do października 1813 roku, kiedy to doszła doń informacja o klęsce Napoleona w Bitwie Narodów pod Lipskiem. Widząc bezsensowność dalszego wycieńczającego oporu, załoga twierdzy skapitulowała, kończąc tym samym najdłuższe oblężenie w historii zamojskiej twierdzy.
Ostatni raz Twierdza Zamość wpisała się na karty historii w czasie powstania listopadowego, służąc głównie jako baza wypadowa do niewielkich działań zaczepnych. Skapitulowała jako jeden z ostatnich punktów oporu powstania.
Koniec twierdzy Zamość
W 1866 roku zapadła decyzja o likwidacji twierdzy. Obiekt, mimo pięknej tradycji, stracił znaczenie militarne ze względu na intensywny rozwój artylerii. Nadeszła epoka nowego typu fortyfikacji- tzw. rozproszonych, które były mniej narażone na zniszczenie w wyniku bombardowania artyleryjskiego, tak jak na przykład rozsiane dookoła miasta forty w okolicy Krakowa. Dla Zamościa likwidacja twierdzy oznaczała możliwość rozwoju miasta, skrepowanego do tej pory ograniczeniami otaczających go fortyfikacji.