Najstarsze miasto w Małopolsce – to musi być Kraków, prawda? Błąd! Informację o tym, że prawa miejskie Bochnia otrzymała na kilka lat przed samym Krakowem była chyba jedną z pierwszych, jakie przekazał nam przewodnik na wstępie zwiedzania Kopalni Soli w Bochni. Bochniacy są z tego faktu niewątpliwie niezwykle dumni, ale oprócz lokalnego patriotyzmu, z tej informacji można wyczytać jeszcze jeden przekaz. Możliwość wydobywania w Bochni soli nadała temu miejscu niezwykłą rangę, którą miasto cieszyło się przez wiele wieków. Skoro więc solą Bochnia stoi, żeby poznać lepiej tę historię, udaliśmy się pod ziemię – do Kopalni Soli w Bochni.
Kopalnia Soli w Bochni oferuje całe spektrum atrakcji – od klasycznej trasy multimedialnej, przez trasę historyczną, przyrodniczą, na podziemnych noclegach i ciekawych wydarzeniach kończąc. My zdecydowaliśmy się przetestować dwie najpopularniejsze z nich: zaczęliśmy od trasy historycznej ,,Wyprawa w Stare Góry”, a skończyliśmy na tej bardziej ,,klasycznej” trasie z multimedialnymi elementami. Czym różnią się te dwie propozycje, czego spodziewać się na każdej z nich, no i, kluczowe pytanie: jak smakuje sernik pod ziemią :)? Zapraszamy do naszej relacji!
Trasa historyczna w Kopalni Soli Bochnia
Szczerze mówiąc pomysł pokonania takiej trasy od dłuższego czasu kiełkował nam w głowie, bo wędrówki poza ubitym szlakiem to to, co tygryski lubią najbardziej! Nie spodziewaliśmy się jednak, że rzeczywiście przyjdzie nam zobaczyć tak niedostępne na co dzień zakamarki bocheńskiej kopalni. Na trasie historycznej trzeba polubić się z egipskimi ciemnościami, przyzwyczaić do uważania na głowę (szczególnie przy naszym wzroście), nauczyć wypatrywania ciekawych formacji solnych i przede wszystkim przygotować na fajną przygodę!
Ale, ale: zwiedzanie zaczyna się jednak bardzo poważnie- na wstępie dostaliśmy jakże gustowne stroje ochronne, kaski, lampy i trening z zakresu bezpieczeństwa. Ratownik-instruktor z wielkim zaangażowaniem tłumaczył nam jak używać pochłaniacz tlenku węgla i ile czasu mamy w sytuacji kryzysowej na ucieczkę… Na wstępie więc trochę ścierpła nam skóra, rozluźniliśmy się dopiero po zapewnieniu, że w sumie nigdy żadnego pochłaniacza nie trzeba było użyć… W każdym razie już na wstępie doceniliśmy, jak ciężka i niebezpieczna musiała być praca w takim miejscu…
Ruszamy ,,w góry”!
Czemu ,,górnik” pracuje ,,pod ziemią”? Jeśli się w sumie zastanowić nad słowem ,,górnik”, to na logikę wypadałoby, żeby określenie to tyczyło się kogoś, kto pracę wykonuje ,,na górze” a nie ,,na dole”, prawda?,,Góry” to po prostu stare określenie na kopalnie, które łatwiej było drążyć w górskich zboczach, niż kopać głęboko w dół. dlatego też osobę pracującą w takim miejscu nazywa się ,,górnikiem”. Skoro już więc ustaliliśmy podstawy kopalnianego słowotwórstwa, ubrani w ,,gustowne” białe kombinezony (na miasto byśmy w nich nie wyszli;)), ruszyliśmy penetrować bocheńskie korytarze. Każdy przystanek był doskonałą okazją, żeby lepiej zrozumieć dane miejsce w kopalni.
Kalafiorowa czy solanka?
Czy kluczenie w półmroku po podziemnych korytarzach może być ciekawe? Z pewnością tak, jeśli tylko potrafisz zainteresować się niezwykłym podziemnym światem… Z niedowierzaniem porównywaliśmy solidne solne bloki do delikatnych nacieków, zwanych ,,włosami św. Kingi”, czy fantazyjnych solnych ,,kalafiorów” ,,porastających” niektóre miejsca kopalni. Swoją drogą takie to chyba jedyne kalafiory, z których po ugotowaniu wyszłaby nie kalafiorowa, a… solanka… (słony suchar, oklaski!). 13.6 milionów lat temu Małopolskę pokrywało morze- w jaki sposób osadzały się warstwy ziemi, minerałów i soli widać doskonale właśnie na trasie historycznej – nawet nasze niewprawne oko po krótkiej lekcji potrafiło odróżnić żyłę soli w ścianie kopalni.
Na własne oczy widzieliśmy również pękające pod naporem skał solidne drewniane podpory, które uświadomiły nam, z jak wielką i niszczycielską siłą musiał mierzyć się bocheński górnik… Z kolei przeciskanie się w wąskich podziemnych przejściach to nic, w porównaniu z warunkami, w jakich wydobywano sól w przeszłości- na klęczkach, w zgarbieniu, drążąc ręcznie kolejne korytarze i łupiąc solne bloki… Już nawet krótki spacer po takich miejscach kompletnie zmienia optykę i każe nabrać szacunku do każdego ziarnka soli.
Polny, szewski, florencki…
Pokonywaniu kolejnych podziemnych korytarzy towarzyszyła masa informacji i anegdotek serwowana w przyjaznej formie. W porównaniu do klasycznej trasy multimedialnej, mieliśmy wrażenie, że przewodnik miał więcej czasu i dowolności, żeby przemycić różne ciekawostki i odpowiedzieć na nurtujące nas pytania. Nie będziemy może zdradzać tu wszystkich sekretów bocheńskich szybów, ale chyba nie było pytania, na które nie otrzymaliśmy wyczerpującej (czasem dosłownie :P) odpowiedzi.
Opowiedziano nam między innymi o tym, skąd wzięły się dziwnie brzmiące nazwy szybów, które zaintrygowały nas w drodze do kopalni. ,,Campi” oznacza ,,polny”, bo w okresie wybudowania szybu, znajdował się on w szczerym polu, z kolei ,,sutoris” to ,,szewski”- według legendy to w ogrodzie szewca znaleziono pierścień św. Kingi (choć bardziej prawdopodobna jest wersja, że to cech szewców dzierżawił szyb). Zaś nazwa szybu Floris pochodzi od… Florencji, rodzimego miasta jednego z dzierżawców. Słowem nazwa każdego szybu, każdego korytarza czy sali, to mała historyjka do kolekcji bocheńskich opowieści.
Trasa multimedialna w Kopalni Soli Bochnia
Z kolei trasa multimedialna to okazja do poznania chronologii bocheńskiego wydobycia soli- od prymitywnych metod osuszania solanek, przez zaradnych Cystersów, włoskich kupców reformujących górniczy stan, po polskich i saskich królów, zorganizowanych Austriaków, na powolnym wygaszaniu kopalni kończąc. Konwersi, kruszaki, noszaki, kopacze, klapcie, płonne szyby, pieski i dziagany – to tylko kilka z wielu terminów, których nauczyliśmy się w trakcie oprowadzania. Niewątpliwie jest o czym opowiadać- w sumie sól na tych terenach zaczęto pozyskiwać aż tysiąc lat przed wzniesieniem słynnych piramid, a w budżecie państwa ,,białe złoto” przez długi czas odgrywało niebagatelną rolę. Wiedzieliście na przykład, że za jeden bałwan soli można było nabyć wioskę z 60 mieszkańcami? Nic dziwnego, że kopalnie były perłą wśród królewskich włości, a stan górniczy, miał więcej praw niż np. chłopstwo. Ciekawie było również usłyszeć, że nasza rodzima sól ze złoża bocheńsko-wielickiego to pod kątem minerałów najzdrowsza sól w Europie! Nie żeby od razu jeść ją na łyżki, ale… 🙂
Podziemne królestwo
W trakcie zwiedzania uświadomiliśmy sobie, jak duża była kiedyś Kopalnia Soli w Bochni. Niegdyś znajdowało się tu aż 16 poziomów wydobycia, a najgłębsze z nich dochodziły kiedyś do 480 metrów pod ziemią. Ze względów bezpieczeństwa, część poziomów zasypano, zostawiając tylko 9 z nich. W tym potężnym przedsiębiorstwie pracowali nie tylko odważni górnicy, ale i dzielne zwierzęta. Skąd określenie ,,chodzić jak koń w kieracie” i jak wyglądało życie podziemnych koni? Takich historii wysłuchaliśmy przy rekonstrukcji kopalnianego kieratu i stajni. Zwierzęta w kopalni traktowano z największym szacunkiem- wszak silne konie wyręczały ludzi w najcięższej pracy fizycznej, a nieraz, gdy znienacka zgasł kaganek, potrafiły doprowadzić człowieka do podziemnej stajni, kierując się za zapachem owsa w żłobie.
Dodatkową atrakcją trasy multimedialnej będzie z pewnością przejazd podziemną kolejką, prosto przez bocheńską kaplicę z relikwiami św. Kingi. Czy jest w Polsce druga taka kaplica, przez którą przechodzą tory i jeździ kolejka?
Przywitanie… sernikiem i solą
Po zwiedzaniu polecamy chwilę relaksu w Komorze Ważyn (uwaga, nazwa nie pochodzi od ,,warzenia” soli, ale od nazwiska…). W tym miejscu można nie tylko spożytkować pozostałą po zwiedzaniu energię, np. grając w piłkę nożną na podziemnym boisku, ale również uzupełnić stracone kalorie w kopalnianym bufecie. Może to lekki suchar, ale do frytek nie potrzeba będzie solniczki…
Szczerze mówiąc po przygodach trasy historycznej i ciekawostkach na trasie multimedialnej chętnie wzmocniliśmy się bocheńskimi słodkościami, dla odmiany po obcowaniu z taką ilością NaCl. Psst, komora jest unikatowa nie tylko ze względu na te wszystkie atrakcje, które oferuje. To również miejsce, w którym znajdziemy się dokładnie na poziomie morza!
Aha, wręcz nie mogliśmy sobie odmówić jeszcze jednej małej przyjemności na koniec zwiedzania- zjazdu dłuuuugą zjeżdżalnią, nawiązującą do kopalnianych suwaczek – rynien, którymi spuszczano materiały, a czasami, rozsiadłszy się na skórzanym fartuchu, zjeżdżano prosto na szychtę! W ramach kultywowania tej wesołej tradycji do dziś można przysiąść na specjalnych poduszkach i siuuuu, pojechać w dół! Z naszych obserwacji wynikało, że nie tylko dzieciom się podobało 😉
Jeszcze więcej atrakcji!
Poszukujecie jeszcze kolejnych atrakcji? Ciekawostką jest, że w niektórych zakamarkach kopalni zidentyfikowano… fluorescencyjną sól! Trochę trudno wytłumaczyć sprawę naukowo (być może chodzi o reakcje chemiczne z pozostałościami po narzędziach), ale jeśli chcecie dowiedzieć się więcej (i zobaczyć takie miejsca na własne oczy), polecamy trasę przyrodniczą, która z skupia się właśnie na takich ciekawostkach. Słowem, do kopalni w Bochni można wracać kilkakrotnie :)!
Gratką jest też ponad stuletnia działająca maszyna parowa z 1909 roku, której używano do wyciągania urobku na powierzchnię. Po uruchomieniu maszyny mogliśmy sobie wyobrazić, jak wyglądała praca operatora tego potężnego mechanizmu. Co ciekawe, wszelkie wskaźniki były dość proste, a z innymi pracownikami porozumiewano się za pomocą sygnałów dźwiękowych- czegoś na kształt kopalnianych sygnałów Morse’a. Leciwa staruszka przeszła na ,,emeryturę” w 1996 roku, kiedy kopalnia nabyła maszynę elektryczną.
Którą trasę wybrać?
Podsumowując: w Kopalni Soli w Bochni na tę chwilę mamy do wyboru trzy trasy. Multimedialna to taka najbardziej ,,podstawowa”, polecana na początek i dla rodzin z dziećmi. Oswoicie się na niej z byciem pod ziemią, zobaczycie najważniejsze miejsca w kopalni, a przyjazna forma prezentacji ciekawostek historycznych powinna przypaść do gustu również młodszym.
Trasa historyczna jest zdecydowanie bardziej wymagająca fizycznie – przed zejściem trzeba podpisać deklarację o tym, że nie ma się chorób krążenia czy klaustrofobii. Ze względu na trudność przejścia, trasa dostępna jest tylko dla osób pow. 16 roku życia. Jakich ,,przeszkód” na trasie się spodziewać? Spokojnie, nie jest tak znowu ekstremalnie – jeśli nie boicie się chodzić po drabinie, ocierać się o ściany i schylać pod stropami, to spokojnie możecie wyruszać ku przygodzie.
Nie mieliśmy okazji testować trasy przyrodniczej, ale na tej z kolei zobaczycie niezwykłą fluoresencyjną sól i posłuchacie wielu geologiczno-chemicznych ciekawostek. To jak, którą trasę wybierzesz?
Kopalnię w Bochni zwiedzaliśmy na zaproszenie Kopalni, tym niemniej opinie przedstawione w tekście są w 100% nasze i podpisujemy się pod nimi rękami i nogami :).
Jeszcze nigdy nie byłem w Bochni choć w tym orku planuje zwiedzić to miejsce. Fajnie je przedstawiliście, będę wiedział na co zwracać uwagę tam się wybierając. Jak sądzicie, lepiej jechać tam na 1 czy z 3 dni aby dobrze się rozejrzeć?
Miło słyszeć 🙂
Myślę, że można w okolice Bochni pojechać na 2-3 dni – w samej Bochni pewnie jeden dzień wystarczy, ale w okolicy jest jeszcze Wiśnicko-Lipnicki Park Krajobrazowy, Nowy Wiśnicz, Lipnica Murowana, a nawet małopolskie winnice :).
Byłem tam ostatnio przejazdem i nawet chwilowo przeszło mi przez myśl aby zatrzymać się na krótką wizytę w kopalni. W sumie nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak fajnie to wygląda. Cóż… następnym razem juz bede wiedział zeby nie odpuszczać. Wpis ciekawy, pozdrawiam 😉
Dziękujemy i zapraszamy do wizyty w Kopalni Soli Bochnia. Warto:)
Znam, byliśmy kilka razy, łącznie z dyskoteką i noclegiem, zjazdami, meczem piłkarskim i lizaniem ścian 😉
Osobiście bym tam mógł wracać kilka razy do roku.
Mnie nurtuje owo (hipotetycznie-tajemnicze, niczym „zloty pociąg” w Wałbrzychu) połączenie korytarzem kopalń Bocheńskich z Wielickimi. Może kiedyś się przekonam jak to jest naprawdę, a może już jest zasypany, albo nigdy go niw było?
Ps. Te aparaty tlenowe, to straszny staroć… Byłem na nich szkolony, legendarne są opowieści o ludziach którzy upijali się własnym oddechem, bo aparaty absorbują CO ale nie alkohol 😉
Widzę, że stały bywalec. Nam została do zobaczenia jeszcze trasa przyrodnicza i może jakieś sportowe wydarzenie z noclegiem pod ziemią:)
Podczas zwiedzania o takim tunelu nikt nie wspominial, więc pewnie jest coś na rzeczy;)
Co do aparatów, jakie by nie były lepiej by nigdy ich nie trzeba było uzywać:)