Puszczy Białowieskiej nie trzeba nikomu przedstawiać- wszak to najdumniejszy z polskich lasów, unikat w skali Europy i świata, ostatnio również przedmiot niestygnących debat i politycznych rozważań. No dobrze, każdy wie, że, parafrazując Gombrowicza, Puszcza wspaniałym lasem jest, jednak co konkretnie kojarzy Wam się z Puszczą? Czy jedyną jej ozdobą jest kosmaty żubr, ulubieniec producentów alkoholu?
Na czym polega wspaniałość białowieskich lasów i jak najlepiej je poznać? Na te pytania próbowaliśmy znaleźć odpowiedź w trakcie naszej jesiennej białowieskiej wycieczki. Dwa dni spędziliśmy poznając Puszczę pieszo, na dwa pozostałe zaś przypadła rowerowa ekspedycja.
A więc: jaka trasa rowerowa pozwoli najlepiej odkryć Puszczę Białowieską?
Nie będziemy zgrywać ekspertów- mając tak mało czasu i tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia, zdaliśmy się na fachowców. Tę trasę rowerową polecono nam w białowieskiej wypożyczalni (Białowieskie Centrum Sportu, z bardzo porządnym sprzętem nawet dla dość wymagających klientów, jak my) i ani przez chwilę nie żałowaliśmy zmiany naszych pierwotnie ustalonych planów. Wiedzie ona przez najdziksze fragmenty Puszczy znajdujące się poza rezerwatem ścisłym, oferując możliwość podziwiania wachlarza różnych leśnych krajobrazów. A więc na siodełka!
Bo las niejedno oblicze ma…
Z Białowieży wyruszyliśmy w stronę Teremisek, aby na wysokości skrętu na Narewkę odbić na północ, podążając za żółtym szlakiem rowerowym.
Gdy niebiesko szlak pieszy z utwardzonej drogi odbił w las, my również zboczyliśmy z głównej trasy, przejeżdżając przez zabarwione jesienią polany.
Żołędzie leżące u podnóża pieknego dębu musiały w nocy skusić zwierzęta, których ślady odbiły się w błocie.
Minęliśmy polanki, a las, w tej części jeszcze mile zielony, stopniowo się zagęszczał, tworząc gęsty tunel wzdłuż naszej ścieżki. Dokładnie tą trasą przed laty poruszała się kolejka wąskotorowa, wybudowana przez Niemców do transportu wycinanego z Puszczy drewna.
Szczęśliwie od wielu lat tę trasę pokonują jedynie miłośnicy przyrody– i oby tak już zostało. Otoczenie stawało się coraz bardziej dzikie, a my przedzieraliśmy się z rowerami przez porastającą trasę. Nie warto przejechać jej na ,,sportowo”- najciekawsze były przystanki, w trakcie których na spokojnie przyglądaliśmy się przyrodzie, nasłuchując odgłosów lasu, oglądając pracę owadów czy tropiąc oryginalne grzyby i porosty.
Choć rower to zdecydowanie najlepszy środek transportu po tak rozległym terenie, polecamy częste postoje, zejście z siodełka i oglądanie majestatu lasu z różnych perspektyw.
Trasa tym niesamowitym tunelem zieleni, doprowadziła nas do skrzyżowania z Carską Tropiną. To tu carowie Aleksander II Mikołaj II zabawiali się w polowania, strzelając z wygodnych pozycji do nagonionej przez służbę zwierzyny.
Śladami cara…
Polecamy podążyć ,,śladami cara”, prowadzącymi drewnianymi kładkami do dwóch platform widokowych. Z nich roztacza się piękny widok na dolinę rzeki Narewka.
Wydeptane korytarze wśród wysokich traw pozwalają się domyślać, że o świcie roiło się tu od grupek zwierząt zmierzających do wodopoju. Wprawne oko wypatrzy też ślady bytowania bobrów, które poprzez swoje architektoniczne zapędy nieustannie zmieniają charakter rzeki.
Delikatnie muśnięte jesiennym kolorem drzewa malowniczo komponowały się z wysuszonymi po lecie trawami. Wieża widokowa na Carskiej Tropinie to również miejsce, w którym tego dnia na swojej drodze spotkaliśmy pierwszą istotę nieanimalną. Tak miło pobyć czasem z dala od ludzi!
Kolejne spotkanie z człowiekiem miało miejsce niewiele dalej, zaraz za Kosym Mostem, przez który prowadzą zielony szlak rowerowy i pieszy. Zaraz przy Kosym Moście znajduje się ostoja żubrów, a więc miejsce w którym te zwierzęta pojawiają się dość regularnie, głównie za sprawą dokarmiania ich tam w trakcie zimy.
Wyglądaliśmy więc z ciekawością potężnych puszczańskich zwierząt, jednak udało dostrzec udało nam się jedynie leśnika, zmierzającego powolnym krokiem w naszą stronę. Gdy zagaił rozmowę swym śpiewnym podlaskim akcentem, okazało się, że to istna chodząca encyklopedia puszczy. Anegdotkami o zwierzetach i ludziach zamieszkujących tę okolicę sypał jak z rękawa, a wiele zasłużonych dla Puszczy postaci, takich jak Simonę Kossak, znał swojego czasu osobiście.
Byliśmy skorzy dać się zaprosić do jego leśniczówki, gdzie godzinami snułby swoje białowieskie opowieści, jednak z ciężkim sercem musieliśmy ruszać dalej w drogę. Udało nam się jeszcze wspólnie uratować pełzającą pośrodku ścieżki żmiję (żubry, żuki, żmije- widzicie jakiś klucz?) i chwilę później byliśmy z powrotem na zielonym szlaku- raz pieszym, a raz rowerowym, prowadzącym przez Obręb Ochronny Hwoźna.
Najdzikszy skrawek Podlasia?
Ta północna część Puszczy to chyba jej najciekawszy fragment, prawdziwa mozaika różnych typów gleb i lasów. Grądy (lasy z dużą liczbą grabu, lip i dębów) niezauważenie przechodzą w łęgi (olsza czarna, jesion, świerk, najczęściej wzdłuż cieków wodnych), a te z kolei stopniowo zamieniają się w olsy (leśne ,,mokradła, rosnące w charakterystycznych kępkach).
Raz dominuje obcy gatunkowo świerk, innym razem w trudno dostępnych mokradłach można zaobserwać niespotykaną nigdzie indziej bagienną roślinność. Warto przyglądać się z uwagą otaczającemu nas krajobrazowi- kto myśli, że las to ,,po prostu” las, ten mile się zaskoczy różnorodnością białowieskiego repertuaru.
Obręb Hwoźna został dołączony do parku dopiero w 1996 roku, gdy powiększano Park, a aż 20 procent terenu jest objęta ochroną ścisłą. Co ciekawe, ochronie czynnej podlegają również łąki, które powstały na skutek działalności człowieka– jego wycinki drewna i gospodarki rolnej. Choć można by zakładać, że nieuprawiane dziś polany aż proszą się o zalesienie i ,,przywrócenie” do pierwotnego stanu, okazuje się, że w międzyczasie stały się one domem dla wielu rzadkich gatunków- np. storczyków, derkacza czy orlika krzykliwego.
To właśnie specjalnie z myślą o nich wciąż kosi się tą nieużywaną ziemię. Jest to ciekawa ilustracja powiedzenia, że natura nie zna próżni– nawet z leśnego punktu widzenia ,,zdewastowane” tereny szybko stają się mieszkaniem dla zupełnie nowych mieszkańców. Oprócz żubrów w Hwoźnej można natknąć się na sarny, jelenie, łosie (choć puszczańska populacja jest niezwykle mała), a bystry obserwator może nawet wypatrzeć wilcze ślady. Jednak spotkanie oko w oko z tym drapieżnikiem to niezwykła rzadkość- prędzej to wilk usłyszy i wyczuje człowieka, niż ludzkie oko lub ucho zarejestruje obecność czworonoga.
Na całej trasie można natknąć się na bardzo interesujące materiały przygotowane przez Białowieski Park Narodowy- jeśli chcecie zrozumieć więcej szczegółów funkcjonowania Puszczy, warto robić sobie przy nich krótkie przerwy.
Czar podlaskich wsi
Przeplatające się ze sobą zielone szlaki prowadzą do ekspozycji leśnej kolejki, a dalej do spokojnych białowieskich wsi- Starego i Nowego Masiewa, Guszczewiny i Gruszek.
Ciężko nam sobie wyobrazić życie w takim odludnym miejscu, dosłownie na granicy z Białorusią, ale błogi spokój tych okolic aż zachęcał do zwolnienia, odpoczynku na ławce i zwykłego gapienia się w dal. To ostatnie musimy jeszcze poćwiczyć, ale z uwagą przyglądaliśmy się lokalnej zabudowie.
Charakterystyczne podłużne drewniane domki ustawione krótkim bokiem do ulicy, ozdobne okiennice, żurawie w studniach czy niewielkie kapliczki… Ileż uroku ma to Podlasie!
Wśród zwykłych jednorodzinnych domostw znaleźć można również takie perełki….
Co ciekawe były kościół parafialny i masiewski cmentarz dziś znajdują się po drugiej stronie granicy, a w lesie za Masiewem można doszukać się pozostałości po cmentarzu ewangelickim- pamiątką po zamieszkujących te tereny Niemcach.
Podlaskie multi-kulti
Minęliśmy te spokojne wsie i dotarliśmy do Narewki, która przed wojną była, jak wiele podobnych miejscowości na Podlasiu, prawdziwym tyglem wiar i kultur. Obok siebie mieszkali Polacy i Białorusini, Żydzi, katolicy i prawosławni.
Znaczący procent populacji stanowili Żydzi, co najlepiej widać na schowanym przy wjeździe do miejscowości kirkucie. Zbudowany w XIX wieku, pomieścił około 100-150 macew. Niektóre z nich wzniesiono z rzadkich kaukaskich kamieni i do dziś są jednym z niewielu śladów po żydowskiej historii miasta.
Drewnianą synagogę podpalili sami Żydzi, w akcie oburzenia przeciwko przerobieniu jej na spichlerz. Większość mieszkańców zginęła w pobliskich lasach lub w Treblince.
Minąwszy kirkut, warto zatrzymać się, dla balansu, przy przepięknej cerkwi z 1864 roku, górującej nad Narewką. Przy obiekcie umieszczono tablicę przypominającą o zapomnianej w Polsce historii bieżeńców– około 800 tysięcy mieszkańców Podlasia, najczęściej wyznania grekokatolickiego, którzy wraz z przesuwającym sie na wschód frontem I wojny światowej, pod wpływem carskiej propagandy straszącej niemieckim okrucieństwami, podążyli za wycofującymi się wojskami rosyjskimi w głąb imperium carskiego. Dla wielu mieszkańców tych terenów była to pierwsza podróż w życiu- wszak wielu z nich funkcjonowało tylko w obrębie kilku najbliższych wiosek. Z wygnania wrócili zdziesiątkowani, a pamiątkowe krzyże na tyłach cerkwi przypominają o tych i innych wydarzeniach historycznych ważnych dla lokalnej społeczności.
Cerkiew do dziś jest czynna i stanowi ważny ośrodek życia religijnego. Przed kilkunastu laty ozdobiono wnętrze cerkwii, które aż kipi od koloru – warto zajrzeć do środka i przekonać się o tym na własne oczy.
Ostatni etap tej jakże obfitej poznawczo wycieczki prowadził z Narewki przez Janowo i czerwonym szlakiem rowerowym do Białowieży. Prosta i dość długa droga przez białowieski las skłaniała do kontemplacji i rozmyślań nad historiami z białowieskich okolic.
DODATKOWE INFORMACJE:
- Polecamy wypożyczalnię rowerów: Białowieskie Centrum Sportu. Znajdziecie ją między wejściem na teren siedziby Białowieskiego Parku Narodowego a białowieską stacją kolejową, na skrzyżowaniu ulic Kolejowej i Olgi Gabiec.
- W kawiarni Bike Cafe Białowieża (tam, gdzie wypożyczalnia) można posilić się kawą i lokalnym wypiekiem – marcinkiem.
hej, jaka jest dlugisc trasy?
Do Narewki najszybszą trasą to 20km, więc jadąc trochę na około pewnie 50km. Niestety jeszcze wtedy nie zapisywaliśmy tras w GPS i nie mamy śladu do podzielenia się:/
Piękne zdjęcia, zatęskniłam za Podlasiem. Rowery to świetny pomysł, pieszo tam się tyle nie zobaczy. W tym roku szykuję się na zimową Puszczę, to może biegówki? Pozdrawiam
Kto wie, może się spotkamy 🙂 Śnieżna Puszcza też nam się marzy…