Beskidzkie wędrówki: Piwniczna-Zdrój i Eliaszówka

Chyba się w końcu doczekaliśmy… Choć w mieście zima ciągle daje się we znaki, strasząc śniegobłotem i szarym niebem, nam udało się już wychwycić pierwsze sygnały tego, że do wiosny już niedługo… 🙂 Wystarczyło spędzić pogodny weekend w Beskidzie Sądeckim, aby doszukać się pierwszych, ciągle mocno nieśmiałych zapowiedzi jej nadejścia… Zapraszamy na przyjemną i nietrudne wycieczki z Piwnicznej Zdroju! Dziś pierwsza z nich- cel: Eliaszówka!

Zima to czy już przedwiośnie?

Wyruszyliśmy z ulicy Szczawnickiej w Piwnicznej Zdroju, a naszym celem był szlak zielony prowadzący do wzniesienia Eliaszówka.


Początkowy etap prowadził spokojną drogą wijącą się przez zabudowania lokalnych gospodarstw. Słońce powoli wspinało się po nieboskłonie, a wraz z wysokością cieszyliśmy oczy
skrzącym się w słonecznych promieniach śniegiem.

Przyglądaliśmy się niekiedy zabytkowym chatom, a przez pewien kawałek drogi nawet ścigaliśmy z konną bryczką- jedynym środkiem transportu będącym w stanie pokonać dość oblodzoną trasę. Raz wygrywał my, raz koń, jednak biorąc pod uwagę gabaryty przeciwnika, uważamy, że podjęliśmy równą walkę :).

W Piwowarach przyjrzeliśmy się uroczej niewielkiej kapliczce, aby następnie uwiecznić kilka zimowych kadrów na zboczu zaraz za nią. Zmrożona pokrywa śnieżna obciążała zacienione partie drzew, jednak nasłonecznione gałęzie rozprostowały się w ciepłych lutowych promieniach, jakby powoli przygotowując się do wyczuwalnego już w powietrzu rychłego nadejścia przwedwiośnia.

W cieniu ciągle rządziła zima, jednak miłe ciepełko na policzkach zdawało się zwiastować rychły czas jej rządów.

Takie warunki aż zachęcały do niewinnych zabaw w śniegu- wszak nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie dane się nim cieszyć, a i ryzyko wychłodzenia przy tak wysokiej temperaturze zdawała się mniej realne.

Bawiliśmy się w najlepsze, nie przejmując się, że może to jednak tak poważnym piechurom nie przystoi ;).

Było cudownie…

Chatka Magóry – magiczne miejsce

Po śniegowych wrażeniach zaburczało w brzuchach, szczęśliwie jednak naszym oczom ukazała się Chata Magóry – jedno z najmłodszych prywatnych schronisk w Beskidzie Sądeckim. Choć dojście do niego wymaga zejścia ze szlaku i nadłożenia 10 minut trasy, zdecydowanie warto się skusić. Chata Magóry to urokliwe prywatne schronisko położone ponad miejscowością Kosarzyska, na sporej polanie, z której roztacza się piękny widok na Pasmo Radziejowej.

Przed kilku laty właściciele kupili sporą chatę i postanowili przekształcić ją na klimatyczną przystań dla beskidzkich piechurów. W głównej chałupie mieszkało kiedyś aż 8 osób, dziś gości  niewielką otwartą kuchnię, jadalnię i pomieszczenia prywatne. Nocować można w sąsiedniej chacie, w dwóch klimatycznych zbiorczych izbach, dodatkowo w lecie można przeżyć niezapomnianą noc na sianie…

Tego dnia byliśmy tam pierwszymi gośćmi. Po podłodze pełzał przyszły gospodarz Stasio, do nóg łasiły się beskidzkie kundelki, a w bujanym fotelu usadowił się dorodny czarny kocur. Delikatnej muzyce sączącej się z radia towarzyszył akompaniament pyrkającej na starym piecu zupy, a klimatyczne i ciepłe wnętrze sprawiało, że poczuliśmy się niezwykle błogo.

Kubek herbaty, niesamowicie pyszne pierogi z bryndzą i można by w zaciszu chaty przesiedzieć całe popołudnie. Tak nastrojowej i przytulnej niespodzianki na szlaku się nie spodziewaliśmy – odkrywanie takich miejsc to chyba jedna z większych przyjemności związanych z chodzeniem po górach.

Jest i szczyt!

Choć ciężko było przerwać pogaduszki z panem Jędrkiem, właścicielem Chaty Magóry, szczęśliwie jednak zmotywowaliśmy się do powrotu na szlak i dotarcia do szczytu Eliaszówka. Z wieży widokowej doskonale widać panoramę Pasma Radziejowej, tatrzańskie szczyty oraz pasma po polskiej i słowackiej stronie.

Eliaszówka znajduje się obok dość znanego Sanktuarium Matki Boskiej Litmanowskiej, wzniesionego w miejscu, w którym dwóm słowackim dziewczynkom miała ukazać się Matka Boska. Ciekawostką tej okolicy jest fakt przebiegania tędy szlaku kurierskiego w stronę Słowacji i Węgier. To tędy w trakcie drugiej wojny światowej przekraczano zieloną granicę, a lokalni przewodnicy przeprowadzili tędy między innymi dobrze znanego emisariusza, Jana Karskiego. W okolicy Piwnicznej znajdziemy sporo śladów tej działalności, a zainteresowani mogą nawet przejść szlakiem kurierów.

Eliaszówka to również miejsce krzyżowania się szlaków, gdzie można odpocząć na ławeczkach i rozgrzać się kubkiem ciepłej herbaty przed wyruszeniem w dalszą drogę. My zdecydowaliśmy się skrócić trasę do Suchej Doliny, schodząc zboczem byłego stoku narciarskiego, ale można by tak iść i iść bez końca…. A może by tak przejść Główny Szlak Beskidzki któregoś pięknego dnia…?


DODATKOWE INFORMACJE:

  • Z Suchej Doliny kursują busy firmy Marpol przez Piwniczną do Nowego Sącza, rozkłady widoczne są na przystankach, niestety chyba nie ma ich w wersji online. Kursują co około godziny. Z Suchej Doliny da się również przejść do Piwnicznej pieszo, drogą prowadzącą przez okoliczne wsie.
  • Dojazd do Piwnicznej możliwy jest pociągiem i autobusem, np. z Krakowa. Połączeń autobusowych jest sporo, najczęściej z przesiadką w Nowym Sączu, kolejowych zaś około 3 dziennie, bezpośrednio do miejscowości.
  • Więcej o jazdach konnych i Chacie Magóry.

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Małopolskie, Polska

Dodaj komentarz