Listopad – szaruga i jesienne melancholijki. Luty – okres przejściowy, ani zima, ani wiosna, a zamiast zieleni – plucha i ciemności. Nawet nam zdarza się w takich sytuacjach westchnąć ciężko i zanurkować pod kocyk. Na obie pogodowe przypadłości niezmiennie pomagają dwie rzeczy: słońce i pyszne jedzenie. Gdzie je znaleźć w tak zwanych „okresach przejściowych”? Na przykład we Włoszech :). Dziś zabieramy Was do prowincji Emilia Romagna, do której co prawda zawitaliśmy poźną jesienią, ale jesteśmy przekonani, że ta propozycja sprawdzi się znakomicie również teraz. Słońce, zachwycające targi ze świeżym włoskim jedzeniem i piękna historyczna architektura to nasz pomysł na trzydniowy weekend w oczekiwaniu na wiosnę :). Spokojna Modena, elegancka Parma i historyczna Bolonia. Lub też, jak kto woli, słynny ocet modeński aceto balsamico di Modena, szynka parmeńska i bolońskie pasty. Uprzedzamy: lepiej nie czytać na „głodniaka”.
Ciepło Modeny
Do Bolonii dolecieliśmy tanim przewoźnikiem i z samego ranka, o jednym ledwie espresso, pognaliśmy na stację namierzyć nasz pociąg do Modeny. Za każdym razem w północnych Włoszech jesteśmy pozytywnie zaskoczeni jakością i łatwością podróżowania koleją. Dotarliśmy do miasta i zaczęliśmy się spokojnie rozglądać. Modena objawiła się nam w różnych odcieniach pomarańczy i ciepłego karminu, które zdobią gęsto pobudowane kamienice.
Drewniane okiennice, estetyczne fasady i dopracowane detale – lampy, kwietniki, skwerki- kazały przyglądać się niespiesznie fasadom, podwórkom i zakątkom. Najpiękniejszy był jednak absolutny brak turystów – wpadliśmy wyłącznie na jedną zagraniczną parę, równie nami zdziwioną, co my nimi.
Obłędne targowisko pyszności
Przyznajemy, że pierwsze kroki skierowaliśmy prosto na główny plac modeński – Piazza Grande, na którym akurat odbywały się targi lokalnego jedzenia.
Obfitość przenajróżniejszych produktów i możliwość spróbowania ledwie niewielkich kawałeczków uświadomiło nam najważniejszą turystyczną prawdę: nie ma zwiedzania na pusty brzuch! Krótki dialog przy akompaniamencie burczącego brzucha z brodatym wystawcą zaowocował bardzo konkretnym namiarem: udaliśmy się do Mercato Albinelli. Gdyby mieć taki mercato gdzieś koło nas tak na stałe… A może w sumie lepiej nie mieć :).
Stoiska pełne świeżych warzyw, soczystych owoców, najróżniejszych serów, domowych makaronów, nadziewanych pierożków…
Wszystkiego można było kupić po małym kawałku, ledwie na spróbowanie, co pasowało nam wręcz doskonale, skoro i tak nie mogliśmy zdecydować się co zjeść. Za pieniądze, za które w knajpie nie dostalibyśmy nawet sztućców (czyli równowartość tzw coperto), najedliśmy się obłednymi serami i owocami, wygrzewając się w słońcu na spokojnym Piazza XX Settembre.
Za rekomendację niech posłuży fakt, że wróciliśmy tu i wieczorem na kolację. W środku mercato rozstawione są nawet niewielkie stoliczki nakryte czerwoną ceratką, przy których na spokojnie można skonsumować lokalne specjały, natomiast sprzedawcy pakują wszystko w plastikowe pudełeczka i oferują sztućce.
Ba, do kolacji udało nam się nawet zdobyć „kubek” wina i sącząc trunek, obserwowaliśmy jak cichnie targowy gwar, a sprzedawcy powoli zwijają swoje interesy.
Byle się nie spieszyć…
Po Modenie najlepiej jest chodzić bez konkretnego planu, najciekawsze są pochowane zakamarki, klimatyczne studnie czy niewielkie knajpki. Szczęśliwie w centrum ciężko się zgubić, a wszystkie drogi prowadzą do głównej przecznicy – Via Emilio Centro. Cały dzień włóczyliśmy się między nimi, co krok odkrywając jakieś nieśmiałe klasztory, obudowane dookoła kościółki i ślepe zaułki.
Gdy wędrowaliśmy tak bez celu, najbardziej urzekła nas Via Luigi Carlo Farini, ulica w odcieniach pomarańczy i czerwieni z charakterystycznymi modeńskimi arkadami, prowadząca wprost do majestatycznego Palazzo Ducale. Najciekawiej jest tam z samego rana, gdy plac wokół pałacu jest opustoszały, a poranne promienie słońca barwią fasadę pałacu na kolor biszkoptu.
W arkadach Via Luigi kryją się sklepiki ze słynnym modeńskim octem, bary i oczywiście lodziarnie.
Było na tyle ciepło, że zawitaliśmy do lodziarni Gelateria Bloom i… zakochaliśmy się od pierwszego liznięcia. Jeśli szukacie lodów bez polepszaczy, barwników i dodatkowo nieprzesłodzonych, musicie tam zajrzeć. Nas uwiodła cała gama specjalnych sezonowych lodów jabłkowych- każdy smak z innej odmiany jabłek, oraz miodowe czy dyniowe eksperymenty.
Modena i wielkie obżarstwo…
Ledwie skończyliśmy jeść lody, a już trafiliśmy na targ produktów sycylijskich na Piazza Giuseppe Mazzini (uprzedzaliśmy, głodni nie będziecie!). Próbowaliśmy ogarnąć wzrokiem mnogość ciasteczek- rurek cannoli, kruchych, z orzechami, nadzieniem, czekoladowych, maślanych, ale w obawie przed oczopląsem zwróciliśmy się ku mięsiwom.
Tu spróbowaliśmy niesamowitej szynki dojrzewającej w grubej otoczce ze sprasowanych ciemnych winogron (tzw wytłoków), pozostałych po tłoczeniu soku.
Dzięki temu rozwiązaniu miała lekki posmak czerwonego wina, który świetnie współgral z niezbyt tłustym mięsem. Do tego misy najróżniejszych oliwek i kosze sycylijskich pomarańczy, ciągle jeszcze pachnących słońcem… Ah, ah ah!
Skąd ten ocet?
Nie mogliśmy się powstrzymać również (wybaczcie!) przed przyjrzeniu się mijanym rano targom ekologicznego jedzenia, organizowanym na Piazza Grande. Taaak, znów jedzenie. Z wystawcami można było uciąć sobie miłą pogawędkę i porozmawiać na przykład o poszukiwaniu trufli lub hodowli szczęśliwych półdzikich świni leśnych, których mięso tytułem długiego życia świnek i „wolnego chowu” jest o wiele smaczniejsze niż świń hodowlanych.
Poznaliśmy też metodę produkcji słynnego modeńskiego octu balsamicznego – aceto balsamico di Modena, który wytwarza się z długo gotowanego soku z białych winogron, dzięki czemu ciecz brązowieje. Później doświadcza leżakowania w beczkach, fermentacji i procesu parowania, aż w rezultacie otrzymuje się gęsty aromatyczny ocet. Co ciekawe, na 1 litr takiego octu potrzeba aż 145 kg winogron, a przed sprzedażą ocet leżakuje średnio 12 lat (albo i dłużej!).
Modeńska katedra
W przerwie między obżarstwem postanowiliśmy jednak coś zwiedzić, bo wbrew pozorom lubimy kulturę, tyle że w pobliżu jedzenia czasem o tym zapominamy :).
Udaliśmy się więc do ogromnej modeńskiej katedry, wpisanej wraz z wieżą i placem na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Budowa kościoła zaczęła się już w XI wieku, choć oczywiście jego wygląd zmieniał się na przestrzeni wieków. Dziś zachwyca z każdej strony- czy to od Piazza Grande, z której to perspektywy wieża wydaje się być lekko pochylona, czy od ulicy Corso Duomo, któremu prezentuje majestatyczny portyk podtrzymywany przez dwa lwy z ogromną rozetą po środku.
Warto zajrzeć do środka, by przyjrzeć się masywnym murom i dekoracyjnym rozwiązaniom.
Za drobną dopłatą można wspiąć się na dzwonnicę i przeczytać o legendarnym skradzionym wiadrze. Kto liczy na piękne fotografie z góry niestety się zawiedzie, ale warto wejść nawet jeśli pięknego ujęcia nie zrobicie.
W drodze na stację autobusową zahaczyliśmy również o budynek Foro Boario, dziś mieszczący uniwersytet i bibliotekę, oraz Parco Novi Sad, przez który przebiegał kiedyś rzymski trakt.
Kilkanaście metrów pod ziemią (tak zmienił się przez wieki poziom gruntu) odnaleziono świetnie zachowany bruk oraz rzymskie nagrobki tradycyjnie ustawiane wzdłuż dróg.
Wypad do Nonantoli
Na dworzec udaliśmy się w celu krótkiego wypadu do niewielkiej miejscowości Nonantola (czyż to nie brzmi pięknie?), oddalonej 20 km do Modeny. Tam zobaczyliśmy monaster benedyktyński z VIII (!) wieku i potężną romańską bazylikę – jeśli będziecie w okolicy, warto tu podjechać, choć jest to wizyta na raptem godzinę.
Miasteczko ma długą historię, sięgającą aż do średniowiecza, ale niestety mocno ucierpiało w ostatnim trzęsieniu ziemi, które miało miejsce w prowincji w 2012 roku. Bazylika przechodzi więc aktualnie remont, ale i tak zrobiła na nas wrażenie. Poza tym Nonantola to maleńka miejscowość, w której panował totalny spokój, nie działo się nic, a my byliśmy jedynymi turystami tego dnia w niewielkiej informacji turystycznej (a przynajmniej tyle zrozumieliśmy z wywodu po włosku).
Następnego dnia z samego rana złapliśmy pociąg od Parmy, o której w naszej kolejnej opowieści!
Modena nie słynie z atrakcji turystycznych przy których rzesze turystów robią sobie pamiątkowe selfie. Nie jest to też miasto, które koniecznie trzeba zwiedzać z przewodnikiem w ręku- o wielemilej włóczyć się bez większego celu. W Modenie czuliśmy się trochę jak u mamy, otoczeni ciepłymi kolorami, pysznym jedzeniem i ciekawymi historiami pochowanymi po kątach, czekającymi niespiesznie na odkrycie- przepełniało nas uczucie swojskości, jakbyśmy po dłuższym czasie wracali do znanego nam miejsca. Przyjeżdżajcie leczyć się słońcem :)!
DODATKOWE INFORMACJE:
- Z Bolonii kursują do Modeny regularne i wygodne pociągi, bilety online kupicie tu: http://www.trenitalia.com/ , trafiają się bardzo okazyjne ceny, a podróż między miastami trwa zaledwie.
- W związku z bliskością Bolonii, Modenę można potraktować jako jednodniową wycieczkę, ale my polecamy zostać tam na noc:)
- Do Nonantoli jeżdżą dwie linie autobusowe z dworca autobusowego w Modenie, bilet kosztuje 5 euro.
Wspaniały opis, piękna polszczyzna, umiejętność opisu, dowcip i spostrzegawczość godna globtrotera to Wasze wspaniałe cechy. Dziękuję Wam za zapachy i smaki. Zaraz zamienię hotel z Bolonii na Modenę. Jak cudownie byłoby gdyby wszyscy mieli tę cudowną lekkość, i delikatność…..
Niezwykle nam miło, bardzo dziękujemy! Po takich słowach aż chce się ,,odpalić” klawiaturę i pisać więcej i więcej!
Z tą polszczyzna to niezbyt dobrze jednak… Sztućce i sztućców a nie sztućcy, ludzie….
ten się nie myli, kto nic nie robi 🙂 – dziękujemy za uwagę, poprawione!
Czytam z wielką przyjemnością i na pewno skorzystam a tych wiadomości. Zdjęcia wprost wołają: Jadź tam natychmiast. Dziękuję.
Bardzo miło słyszeć nam takie słowa- dziękujemy i życzymy mocy wrażeń!
Odwiedziłam te cudne miasto niejednokrotnie …ZAWSZE CZUJĘ NIEDOSYT…..POLECAM!!!!!!
Piękne i klimatyczne miasto. Prawdziwy włoski klimat:)
Piękny opis miasta Modena.
Mieszkam i pracuję tutaj prawie od pięciu lat. W pracy miałam ciężko. Tylko urok tego miasta zdołał mnie tutaj zatrzymać. Dodam tylko że oprócz zabytków, urokliwych uliczek po których również lubię się powloczycz w wolnym czasie ,jest też wiele parków w których czuję się wspaniale no i mogę odpocząć po pracy.
super, że podobne odczucia mają także mieszkańcy miasta 🙂
Z radością przeczytałam tę zachętę do podróży. Gruluję wrażliwości na kolory. W Bolonii byłam, w Modenie nie. Ufam, że to się kiedyś uda. Samego dobra życzę i wspaniałych podróży!
Napewno się uda! Może w 2023 roku…?
Bardzo zachęcający opis. Chyba się tam wybierzemy na jednodniową wycieczkę przy okazji tripa do Bolonii😃. Bardzo apetyczne zdjęcia.
Sami byśmy wrócili w te strony dla samego tylko jedzenia 🙂
Smacznej wycieczki!