Ten poranek naszego około sylwestrowego pobytu na Żywiecczyźnie zaczął się wcześnie, bo i grudzień nie rozpieszczał przesadnie długim dniem. Cel był prosty: zdobyć Magurkę i Czupel ! Część z nas (zgadujcie która! ;)) wstała wybitnie lewą nogą, a i byle-jaka pogoda za oknem jakoś nie motywowała do opuszczenia wygrzanego łóżka. Przez poranne marudzenie udało nam się spóźnić o zaledwie minutę na bus i oglądać jego odjazd w mgle i chmurze oparów. Do Łodygowic, naszego punktu startowego, dotarliśmy więc dopiero po 8.30 rano, a i tak widok, który nas powitał, nie napawał optymizmem. Nawet w Żywcu, naszej bazie noclegowej, nie było tak nieprzyjemnie jak na peronie w Łodygowicach. Staliśmy na nim przez chwilę, zastanawiając się, co dalej począć i licząc, za ile bylibyśmy z powrotem w łóżku, gdy nagle z mgły wyłoniła się niepozorna lokalna figura. Widząc naszą rozterkę, miły pan pocieszył nas dobrym słowem i z absolutną stanowczością zapewnił, że do godziny 10.00 po mgle nie będzie śladu. Nie mieliśmy wyjścia i posłuchaliśmy się naszego peronowego proroka– w końcu kto, jak nie tubylec najlepiej umie przepowiedzieć pogodę?
Ruszyliśmy więc przed siebie, klucząc po uliczkach Łodygowic i kierując się wedle oznaczeń na Magurkę, która, wraz z Czupelem, były naszymi górskimi celami na ten dzień. Ledwie zdążyliśmy wyjść z miasta, gdy niebo zaczęło się pięknie przecierać, serwując nam absolutnie urocze widoki… Choć nie było śniegu i nie kwitły łąki, a korony drzew nie mieniły się feerią kolorów, przyznajcie, że taki oszroniony poranek też wyglądał elegancko…
Te widoki połączone z kompletną ciszą podziałały na nas mocniej niż filiżanka aromatycznej kawy- od razu chciało się żwawiej przebierać nogami!
Po drodze zatrzymaliśmy się przy chacie na samym skraju lasu, aby zupełnie przypadkowo pogawędzić z leciwą jej mieszkanką o sile natury. Jej posesja co noc nawiedzana jest przez sarny i dziki, a i krety spustoszyły trawnik. Choć nie jeden zacząłby grodzić teren i zwalczać szkodniki, ona wzruszała jedynie ramionami i stwierdziła, że „przecie każdy chce jeść”… Jakie proste, acz piękne i pełne szacunku do natury myślenie…
Im dalej wspinaliśmy się pod górkę szlakiem czerwonym, tym bardziej oddalaliśmy się od uroczych zimowych prześwitów słońca, a aura stawała się coraz mniej ciekawa. Szliśmy jednak miło przed siebie, penetrowaliśmy napotkane na trasie pustostany i oddychaliśmy świeżym powietrzem.
Na szczycie Czupla zaczęło się robić jeszcze bardziej mgliście, a schronisko PTTK na Magurce Wilkowickiej wyłoniło się niespodziewanie z gęstej mgły tuż przed nami, choć teoretycznie można było je ominąć. To dało nam do myślenia, że góry to góry oraz przypomniały się nam historie o nieszczęśnikach, którzy w zamieci śnieżnej gubili szlaki lub mijali bezpieczne schronienie…
W schronisku opiliśmy herbatką nasz kolejny szczyt w Koronie Gór Polski (tak, Czupel liczy się jako dumny przedstawiciel pasma Beskidu Małego) i kontynuowaliśmy naszą podróż czerwonym szlakiem w kierunku Bielska-Białej.
Należy nadmienić, że na ten szczyt można wjechać samochodem i wybrać się jedynie na spokojny spacer, np. z dziećmi, bez obaw, że nie będzie się gdzie schronić. Ponadto na górze funkcjonuje wypożyczalnia nart biegowych i oznaczone są trasy, co gdy spadnie śnieg, musi być bardzo atrakcyjną formą zimowej aktywności- wyglądało wielce obiecująco.
Zejście zajęło nam tym razem o wiele krócej niż przewidziane na mapie, więc sprawnie dotarliśmy do rubieży Bielska Białej, skąd złapaliśmy busa do centrum Bielska-Białej, aby przybyć doń jeszcze za dnia. Liczyliśmy na zwiedzenie któregoś z bielskich zamków, ale niestety nie zdążylibyśmy przed zamknięciem. Pozostało pokonać trasę „topowych” atrakcji Bielska, pozować z Reksiem czy Bolkiem i Lolkiem i udać się na rynek celem jakiejś konsumpcji :).
Choć słyszeliśmy, że rynek ostatnio przeszedł rewitalizację, byliśmy jednak trochę zawiedzeni obecnym stanem. Możemy jakoś zrozumieć, że nie każdą kamienicę udało się jeszcze odremontować, choć takie nieestetyczne plomby mocno kontrastują z niektórymi z zamachem odnowionymi budynkami. Jednak najbardziej kuła w oczy dziwna betonowa konstrukcja fontanny, której toporność i brak finezji w naszym odczuciu gryzł się z wysiłkami nadania ryneczkowi ciepłego charakteru poprzez eleganckie ozdoby świąteczne. Ktoś może nam wytłumaczyć, co autor miał na myśli…?
Po spacerze dookoła Bielskich zabytków, udaliśmy się na zasłużony obiad- tym razem zawędrowaliśmy do restauracji nieopodal rynku. Wariacje na temat prawdziwych polskich składników (krem z pasternaku-mhmhh!), doskonałe polędwiczki i jak najbardziej udane eksperymenty w postaci lodów z siana (tak! dobrze przeczytaliście) sprawiły, że ten dzień skończył się o wiele lepiej, niż zwiastował to o poranku zamglony peron w Łodygowicach…
DODATKOWE INFORMACJE:
- Podejście pod górę zajęło nam ok. 3 godzin, dość niespiesznym krokiem. Zejście według mapy to ok. 1.5 godziny.
- Do Łodygowic z Żywca kursują liczne busy oraz pociągi, podróż zajmuje jedynie 10 min, na upartego można dojść na piechotę
- Z Mikuszowic? Do Bielska-Białej dojechaliśmy autobusem (ok 15-20min), z Bielska do Żywca regularnie kursują busy i pociągi
- W Bielsku-Białej warto podejść do Informacji Turystycznej po mapkę z najważniejszymi zabytkami – taki spacer niespiesznym krokiem zajmuje ok 1.5h i pozwala zobaczyć większość najważniejszych miejsc.
Na Magurkę można wjechać samochodem tylko w teorii. W praktyce jest tam zakaz, który nie obejmuje jedynie mieszkańców. Nie radzę prób wjazdu na górę, dość często można spotkać tam przyczajony w zatoczce przy drodze partol policji. Tłumaczenia typu, że jedziemy do znajomych niestety nie przejdą 😉
Dobrze wiedzieć, dzięki za informacje!
Przepraszam, ale wydaje mi się,że zdobyliście Magurkę a nie Czupel. Czupel jest jakieś 4km w stronę gòry Żar. Jest dzikim miejscem. Nie skomercjalizowanym jak Magurka Wilkowicka w waszym opisie. Czupel jest najwyższym szczytem Beskidu Małego. Pozdrawiam. Beskidomaniacy. Polecam się na przyszłą wycieczkę. Najlepsza trasa ze Straconki. 😀
Na pewno szliśmy przez Czupel bo podążaliśmy czerwonym szlakiem z Łodygowic. Tekst w naszym wpisie musimy doprecyzować:) Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku.