Śladem drewnianej architektury Wielkopolski

Gdy myślimy o drewnianych zabytkach w Polsce, na myśl przychodzą niewielkie, podlaskie chatki, cebulaste kopuły podkarpackich cerkwi czy pięknie zdobione kościółki i kapliczki Małopolski. No a Wielkopolska? Drewniana architektura zdecydowanie nie jest pierwszym skojarzeniem z tym regionem. A jednak! Takich zabytków tu nie brakuje i właśnie dziś zabieramy Was w podróż po wybranych miejscach w ,,drewnianej” Wielkopolsce.

A zaczynamy od najbardziej ikonicznego ich typu… Czy są na sali jacyś Donkiszoci?

Gotowi na wycieczkę szlakiem architektury drewnianej Wielkopolski?
OBEJRZYJ FILM: o drewnianych zabytkach Wielkopolski, ale i o zamkach oraz pałacach

Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa w Osiecznej

Osieczna koło Leszna. To tu najmocniej bije wiatrakowe serce Wielkopolski. Znajdziecie tam bowiem Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa prowadzone przez rodzinę Jankowskich –  pasjonatów, którzy z wiatrakami i młynarstwem związani są od pokoleń.

Wiatraki to zdecydowanie hit Wielkopolski!

Wiedzieliście, że wiatraki nazywa się imionami męskimi? W Osiecznej spotkacie trzech przystojniaków – seniora ,,Franciszka” z 1761 roku, ,,Adama Józefa” z 1763 i ,,Leona”, równolatka Rewolucji Francuskiej (czyli z którego roku…;)?). Związane są z nimi fantastyczne opowieści – o kolejnych pokoleniach młynarzy, córkach młynarza ;), a nawet o duchach. Nie będziemy zdradzać wszystkich tajemnic, ale podpytajcie, który z wiatraków był… nawiedzony! Tak jest, nie ma porządnego zwiedzania bez jakiegoś ducha… (lub przynajmniej postaci na biało – choć chyba o to w młynarstwie nietrudno ;)). 

A tym, co to lubią błysnąć w towarzystwie nieznaną nomenklaturą, polecamy zaopatrzyć się w kajecik. Czym są zapierzone śmigła? Co ma król do kozła? Gdzie w wiatraku znaleźć kurnik, koło paleczne i mącznicę? Gwarantujemy – po wizycie w Osiecznej czulej spojrzycie na każde opakowanie mąki :). 

Ciągnijcie za język, ile wlezie, bo magia muzeum w Osiecznej to nie tylko arcystare wiatraki, ale również niesamowici gospodarze, wywodzący się z rodziny młynarskiej, którzy z wiatrakami związali całe swoje życie. Pan Jarosław Jankowski postanowił iść drogą ekspercką i dziś rekonstruuje oraz konserwuje wiatraki w całym kraju. Niejednokrotnie honorowano go odznaczeniami międzynarodowymi, krajowymi i lokalnymi, a pasję przekazuje kolejnemu pokoleniu. W rodzinie Jankowskich chyba wszystko ,,kręci się” wokół wiatraków, a możliwość obcowania z takimi pasjonatami to niebywały atut tej wizyty. Do tego kawałek domowego ciasta i pyszna kawa w przytulnej kawiarence z ciepłym piecem doskonale zwieńczą wizytę. Aha – jeśli od opowieści i teorii, wolicie praktykę, w muzeum organizowane są różne warsztaty, przybliżające dawne życie na wsi. Spytajcie o szczegóły!

W Osiecznej można zobaczyć także wnętrza wiatraków i eksponaty pokazujące życie wsi.

Praktycznie: Muzeum zwiedza się z przewodnikiem, który otwiera zabytkowe wiatraki (oraz swoje serce ;)) i opowiada o ich wnętrzach. Minimum dwóch osób, wejścia o pełnych godzinach. Po sezonie tylko w weekendy. Aktualne godziny otwarcia znajdziecie na Facebooku.

Wielkopolskie wiatraki w terenie

Ale jeśli mało Wam wiatraków, prezentujemy najciekawsze obiekty, które udało nam się zobaczyć w czasie naszej wycieczki (psst! na dole posta mapka z lokalizacjami wiatraków – i nie tylko). Choć poniższe obiekty możecie obejrzeć tylko z zewnątrz, mimo tego warto wycyrklować trasę po Wielkopolsce tak, żeby przejechać koło kilku z nich.

  • Koszuty: Przy samej trasie S11 znajdziecie trzy dumne wiatraki z XVIII wieku, przeniesione z innych miejscowości. Oryginalnie znajdowały się w okolicach Środy Wielkopolskiej. 
  • Śmigiel: Do dziś Śmigiel reklamuje się jako ,,miasto wiatraków” – to nawiązanie do legendy, według której w mieście pracowała kiedyś prawie setka takich urządzeń. Podobno i nazwa miejscowości może czerpać rodowód ze słowa ,,śmigaj” (młynarz) lub śmigi (skrzydła wiatraka). W Śmiglu do obejrzenia są dwa wiatraki – ,,Serwacy” i ,,Pankracy” – przeniesione z innych miejscowości. Przypominają o przemysłowej przeszłości tej okolicy.
  • Grodzisk Wielkopolski: Na obrzeżach miejscowości, u stóp XVIII-wiecznego wiatraka ,,Tomasz”, znajdziecie chwilę wytchnienia. ,,Tomasza” przeniesiono z pobliskiego Dąbcza i choć oficjalna data budowy to 1766 rok, niektóre elementy mogą być jeszcze starsze. ,,Tomasza” otacza całkiem spory kompleks wypoczynkowy, z młynem wodnym, ogródkiem ziołowym i niewielkim sadem. Aha, pamiętajcie: przez te okolice przejeżdża parowóz na trasie Poznań-Wolsztyn. Sprawdźcie rozkład jazdy i przypolujcie na ,,ciuchcię” na którymś z przystanków lub wśród pól. 
  • Pępowo: wiatrak ,,Franciszek” to relokowany zabytkowy koźlak, ostatnio poddany gruntownej renowacji. Spotkacie go na rogatkach miejscowości, malowniczo umiejscowionego wśród pól. 
  • Rydzyna: Pisaliśmy już o Zamku w Rydzynie, ale po zanim znajdzieicie na miejscu wiatrak ,,Józef”, rekonstrukcję z 1983 roku.
  • Sulmierzyce: O Sulmierzycach wspominamy poniżej, przy okazji drewnianego ratusza, ale znajdziecie tu i wiatrak – właśnie czeka na renowację, dzięki której ma szansę odzyskać swoje śmigła. Trzymamy za niego kciuki!
  • Wolsztyn: w skansenie w Wolsztynie, opisanym poniżej, również nie mogło zabraknąć wiatraka – i to jakiego! To najstarszy ze wszystkich obejrzanych przez nas – datowany 1603 rok!

To oczywiście tylko część wielkopolskich wiatraków, których do dziś zachowało się kilkadziesiąt. Jeśli ten temat Was ciekawi, polecamy Waszej uwadze Wielkopolski Szlak Wiatraczny – próbę powrotu do wiatracznej tradycji tego regionu i skupienia w spójną trasę najważniejszych jego reliktów. 

Praktycznie: Niełatwo jest znaleźć w internecie dokładną mapę Wielkopolskiego Szlaku Wiatracznego, pomocne powinno być więc to papierowe wydawnictwo, które znajdzie tutaj – do kupienia także w muzeum w Osiecznej.

Wielkopolskie skanseny w Dziekanowicach i Wolsztynie

Oczywistym tropem w poszukiwaniu drewnianych zabytków Wielkopolski są skanseny. Dwa, chyba najważniejsze, to Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach oraz Skansen Budownictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski w Wolsztynie. W Dziekanowicach wrażenie zrobiły na nas zarówno zabytkowe wiatraki (jak widzicie, mamy do nich jakąś słabość), jak i kameralne założenie dworskie, przywodzące na myśl klimaty rodem z ekranizacji ,,Pana Tadeusza”. Warto też zajrzeć do Muzeum Pierwszych Piastów, zasługujego na osobny wpis. 

Skanseny to dla nas zawsze obowiązkowy ,,punkt programu”.
Choć Wolsztyn słynie głównie z zabytkowej parowozowni, do skansenu także warto zajrzeć.

Z kolei w Wolsztynie, raptem kilometr od jeziora Wolsztyńskiego, zebrano kilkanaście obiektów, które odtwarzają klimat dawnej wielkopolskiej wsi. Wiatrak koźlak, karczma czy chłopskie zagrody polecają się do spacerów – najlepiej jednak w sezonie, kiedy muzeum otwiera się w bardziej przyjaznych ramach czasowych. A przy  okazji wizyty w Wolsztynie, koniecznie zajrzyjcie także do zabytkowej parowozowni oraz pospacerujcie wokół wolsztyńskiego pałacu, któremu życzymy jakiegoś rozsądnego gospodarza, bo na razie stoi niezaopiekowany.

Wolsztyńska parowozownia to wyjątkowe miejsce w skali kraju i Europy!
Pałac w Wolsztynie czeka jeszcze na gospodarza, ale można go obejrzeć z zewnątrz.

Praktycznie: Skansen w Wolsztynie jest zdecydowanie mniejszy od tego w Dziekanowicach, możecie więc zarezerwować sobie trochę mniej czasu. Godziny otwarcia różnią się w zależności od pory roku – warto je sprawdzić przed wizytą, szczególnie w Wolsztynie. 

Pałac Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie

Pałac Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie to chyba jedno z ciekawszych miejsc na mapie naszej wycieczki. To wzniesiona w latach 20-tych XIX wieku rezydencja projektu Karla Schinkla – wybitnego pruskiego architekta, autora wielu wspaniałych budynków w Berlinie, który także dołożył swoje ,,trzy grosze” m.in. w Kamieńcu Ząbkowickim czy Kórniku. Z założenia miała być to budowla poza miastem, bo jej fundator, Antoni Radziwiłł, choć na stałe mieszkał w Poznaniu i pełnił tam funkcję namiestnika Księstwa Poznańskiego, lubił przebywać w naturze i do niej, ze stolicy Wielkopolski, tęsknił. 

Pałac Myśliwski w Antoninie widziany z lotu ptaka

Pałac służył do spotkań zarówno przy okazji polowań, jak i wydarzeń kulturalnych. Bo choć wystrój jednoznacznie wskazuje na myśliwskie zamiłowania Antoniego (od którego imienia, z resztą, miejscowość Szadek ,,przechrzczono” na Antonin), nie oddaje on jednak całej prawdy o tym miejscu- ani o jego gospodarzu. Antoni Radziwiłł był bowiem także artystą i miłośnikiem sztuki, który do pałacyku zapraszał ludzi kultury, w tym samego Fryderyka Chopina. Bywali tu też wielcy ówczesnego świata, z Fryderykiem Wilhelmem, późniejszym cesarzem Rzeszy, na czele. 

Z tą ostatnią postacią związana jest z resztą ciekawa historia miłosna – zakochał się on bowiem w Elizie, córce Radziwiłła. Niestety, te progi okazały się za wysokie dla polskiej księżniczki i choć związek trwał kilka lat, młody Fryderyk Wilhelm dostał ultimatum od ojca: albo korona albo Eliza. Skoro nie słyszeliście nigdy o polskiej cesarzowej, możecie tylko domyślać się, jak zakończyła się ta znajomość… Z resztą Eliza nie wyszła nigdy za mąż i kilka lat później zmarła na gruźlicę… 

We wnętrzach dominuje kominek w postaci kolumny doryckiej.

Tyle przeszłości, a teraz słowo o współczesności. Będąc w Antoninie, warto zajrzeć do środka pałacu, bo choć już sama bryła przykuwa uwagę, to właśnie nietuzinkowe wnętrze z potężnym kominkiem w kształcie kolumny i ośmiokątnym sufitem, ozdobione atrybutami myśliwskimi, pozostawia niezapomniane wrażenie. Ciekawostką jest, że przy tym kominku mogło ,,na równi” ogrzewać się 24 gości, również każdy z apartamentów oferował dokładnie ten sam standard – był to wyraz egalitaryzmu, oczywiście wśród wyższych sfer, na który stawiał książę. Tradycja dłuższych spotkań kontynuowana jest to dziś, albowiem miejsce nadal oferuje miejsca noclegowe. 

Co prawda nie mieliśmy okazji spać w Antoninie, ale udało nam się dotrzeć tu w porze obiadowej i spróbować restauracyjnego menu. Naszym zdaniem to naprawdę miłe miejsce na kameralne spotkanie, przy stole z białym obrusem, świecami i bukietem świeżych kwiatów oraz utworami Chopina w tle. Zjedliśmy bardzo smacznie, w eleganckiej atmosferze i w naprawdę wyjątkowym miejscu. A po posiłku pospacerowaliśmy po otaczającej pałac zieleni. Następnym razem planujemy zajrzeć do Antonina w czasie organizowanych regularnie koncertów muzyki chopinowskiej –  recital w takim miejscu musi być prawdziwą ucztą dla zmysłów!

Praktycznie: Pałac w Antoninie to dziś obiekt noclegowy i restauracja – otwarta dla każdego. Można przyjechać na obiad, wpaść na koncert lub zanocować. Najbliższa okolica to tereny Doliny Baryczy – atrakcyjnego przyrodniczo terenu, który można eksplorować m.in. z Antonina właśnie.

Dwór w Koszutach – Muzeum Ziemi Średzkiej

Jak smakowałaby parująca herbata serwowana w delikatnej fajansowej filiżance? Czy stalówka, ciągnąc atrament po czerpanym papierze, umiałaby oddać uczucia autora listu, zadumanego przy inkrustowanym sekretarzyku? Jak długo pozostawały białe te dziecięce krochmalone koszule, pieczołowicie składane w pensjonarce przez jakąś ,,niech-Marysię”…?

Jeśli tylko uruchomić wyobraźnię, w Koszutach naprawdę można przenieść się w czasie. Sam dwór to kwintesencja tego, co przychodzi nam na myśl na hasło ,,szlachecki dwór polski”. Szachulcowy budynek, datowany na koniec XVIII wieku, to przykład barokowej siedziby szlacheckiej – charakterystyczny, falisty fronton, drewniany ganek, mansardowy dach kryty gontem. Nic dziwnego, że Koszuty trafiły do naszego ,,drewnianego” zestawienia….

Dwór w Koszutach w jesiennej aurze.
To przykład typowego dworku szlacheckiego z II poł. XVIII wieku

Równie ciekawie jest w środku, a to za sprawą bardzo realistycznej wystawy we wnętrzach obiektu, pokazującej wyposażenie takich dworów z przełomu XIX i XX wieku. Choć podobnych wystaw widzieliśmy już sporo, ta naprawdę utkwiła nam w pamięci, dlatego, że zadbano o każdy detal – drobne szpargały na sekretarzyku, zestaw do golenia na toaletce czy podróżne torby i kapelusz na wieszakach przy wejściu. Ma się wrażenie, że niebawem wrócą właściciele, pokoje wypełni fortepianowa muzyka, a brzęk waz, mis i sztućców obwieści zbliżającą się porę obiadu.

Wnętrza zaaranżowano bardzo realistycznie – wyglądają, jakby ktoś nadal w nich mieszkał

Ciekawostką jest, że od czasu wybudowania do 1939 roku dwór pozostawał w rękach jednej rodziny – takiej ciągłości gospodarzy może pozazdrościć Koszutom niejedna rezydencja w Polsce. Choć wojna i dekada po jej końcu nie należała dla tego miejsca do szczęśliwych, wyszło z nich we w miarę dobrym stanie, a już od 1966 zaadaptowano obiekt na cele muzealne, co uchroniło go przed poważniejszym zniszczeniem. Niestety większość wyposażenia to tylko reprezentacja tego, jak mogło wyglądać takie miejsce – oryginalne artefakty w dużej mierze rozkradziono. 

Dwór w Koszutach otaczał kiedyś park dworski- teraz odtworzony na podstawie archiwalnych map i relacji mieszkańców miejscowości. W jesiennych barwach sprawiał bardzo miłe wrażenie, a poszukiwanie najstarszych, liczących 150 lat drzew, pozwoliło przewietrzyć głowę po wizycie w muzeum. 

Praktycznie: Dwór w Koszutach to dziś siedziba Muzeum Ziemi Średzkiej – wszelkie informacje dotyczące zwiedzania i dostępności znajdziecie na stronie muzeum lub Facebooku. Cena biletu normalnego wynosi 10zł, a ulgowego 6zł. Dobrze jest zadzwonić i upewnić się, że danego dnia muzeum przyjmuje gości – czasami mają w nim miejsce wydarzenia zamknięte (któż nie chciałby ślubu w takiej scenerii…?).

W Koszutach do zobaczenia jest dworek i zabytkowe wiatraki

Wyjątkowy drewniany ratusz w Sulmierzycach

Podążając tropem wielkopolskich zabytków architektury drewnianej, nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowym ratuszu w Sulmierzycach. To jedyny w Polsce (a inne źródła podają, że nawet w całej Europie), zachowany do naszych czasów, drewniany, małomiasteczkowy ratusz. Wiemy, że to niepierwszy ratusz w Sulmierzycach, których historia sięga aż XV wieku. Jednak uznaje się, że poprzedni obiekt uległ zniszczeniu w jednym z pożarów miasta. Zachowaną do dziś siedzibę władz miejskich datuje się na 1743 rok, o czym przypomina chorągiewka na dachu ratusza. I choć później poddawano go przebudowom, zachował swój oryginalny, XVIII-wieczny charakter. 

Może pogody nie mieliśmy, ale cieszymy się, że udało się zobaczyć tą wyjątkową perełeczkę!

Warto zatrzymać się w Sulmierzycach i przyjrzeć się dokładniej tej niewielkiej budowli – zabytkowym schodom, dachowi krytemu gontem, subtelnym podcieniom czy beli z wyrytą datą budowy. Na dole ratusza znajdowało się archiwum dokumentów oraz skarbiec ze wszystkimi istotnymi dla miasta ,,skarbami”- wagami, miarami, pieczęciami, a układ pomieszczeń pozostał niezmieniony od setek lat. Dziś to siedziba lokalnego muzeum, do którego jednak nie udało nam się wejść… Może następnym razem?

To najstarszy drewniany ratusz w Polsce!

Praktycznie: Ratusz w Sulmierzycach można zwiedzać, ale godziny otwarcia podane w internecie nam się nie potwierdziły. To raczej niszowa atrakcja turystyczna, więc dobrze dopytać się przed wizytą, czy rzeczywiście będzie czynny. Na rogatkach miasteczka znajdziecie także zabytkowy wiatrak, który poddawany jest właśnie konserwacji. Choć śmigła jeszcze leżą osobno, wygląda na to, że niebawem obiekt czeka drugie życie. A jeśli lubicie ratusze, ciekawy znajdziecie także w Rostarzewie – datowany na 1768 rok.

Na miłośników zabytkowych ratuszy czeka także Rostarzewo.

Najstarszy kościół drewniany w Domachowie

Kiedy myślimy o architekturze drewnianej, od razu na myśl przychodzą nam kameralne obiekty sakralne – przy okazji tej wycieczki udało nam się zobaczyć dwa. Pierwszy, kościół pw. św. Michała Archanioła, to najstarsza w Polsce świątynia drewniana o konstrukcji zrębowej, z zachowaną średniowieczną storczykową więźbą dachową.

W czasie remontu tego kościoła dokonano spektakularnego odkrycia!

Długo myślano, że budynek datuje się na XVI wiek, ale przy okazji ostatniego remontu dokonano spektakularnego odkrycia, które pozwala stwierdzić, że obiekt wzniesiono w 1369 roku! Nie wszystkie przewodniki pokazują te najnowsze informacje, no ale od czego macie nas :)! Jeśli będziecie mogli zajrzeć do środka – warto! We wnętrzu króluje barok, który jednak w tym drewnianym wydaniu zdaje się jakby spokojniejszy…

Ciekawostką jest, że Domachowo to serce mikroregionu nazywanego Biskupizną – czyli klucza wsi należących kiedyś do biskupów poznańskich. Konsekwencją tej przynależności był niższy wymiar pańszczyzny, do której zobligowani byli mieszkańcy. Dzięki temu żyło się tu trochę dostatniej, a w mieszkańcach wytworzyło się pewne poczucie odrębności. Ten mikroregion do dziś zachował swoją oryginalną kulturę, której najbardziej materialnym przejawem są charakterystyczne stroje – strój męski w kolorze nawiązuje nawet do purpury biskupich szat. Do tego tańce, obrzędy, muzyka- o więcej możecie wypytać w muzeum w Krobi, a przed kościołem w Domachowie poczytać na ten temat na tablicach informacyjnych. 

Praktycznie: Kościół na co dzień pozostaje zamknięty. Należy umówić się, dzwoniąc na parafię – najlepiej z 1-2 dniowym wyprzedzeniem.

Nietuzinkowy kościół drewniany w Buku

Choć Domachowo dzierży prymat w kwestii wieku, to kościół pw. Św. Krzyża w Buku należy chyba do jednych z ciekawszych brył, jakie mieliśmy okazję ostatnio oglądać. Co czyni ją wyjątkową? Świątynię wzniesiono w 1760 roku na planie krzyża greckiego (a więc takiego, w którym każde ramię jest tej samej długości) z wpisanym kołem. Jednak w środku iluzja optyczna sprawia, że ma się wrażenia bycia w środku rotundy. Po prostu wejdźcie, zadrzyjcie głowy i przyjrzyjcie się dokładniej tej konstrukcji. A potem pomyślcie, czy gdziekolwiek indziej widzieliście takie drewniane wnętrze…? My tylko w Buku!

Obecny wystrój kościoła jest dość stonowany – malowidła tylko miejscowo pokrywają surowe deski, co lepiej pozwala skupić się na samej, jakże niecodziennej, bryle. Zdobione są za to ołtarze boczne, główny i kazalnica. 

Nigdzie indziej nie widzieliśmy bryły takiej, jak ta w Buku!

Jeśli uda Wam się zajrzeć do środka, poproście gospodarzy o pokazanie ciekawego, ruchomego elementu ołtarza głównego, który pozwala zmieniać jego wygląd i eksponować np. relikwie. Aż się prosi o jakiś kościelny psikus… :). Zwróćcie uwagę na sfatygowane kolumny – niektóre z nich musiały utrzymywać zdecydowanie większy nacisk niż planowano, więc w niektórych miejscach zaczęły pękać. 

Sam ołtarz to zabytek wysokiej klasy z 1760 roku, a krucyfiks i kropielnica datowane są na XV/XVI wiek. Aha, do tego dzwonnica z 1759 r. Słowem, trochę tej historii w Buku jest. A jakby tego było mało, uznaje się, że w miejscu wzniesienia kościoła istniało kiedyś przedlokacyjne grodzisko i to właśnie w miejscu pełniącym dziś rolę cmentarza narodziła się ta osada – trochę przewrotnie, prawda?

Przepiękna konstrukcja, prawda?

Ciekawostką jest także, że ten kościół stoi na miejscu poprzedniej świątyni, pod innym wezwaniem- św. Wojciecha. Choć od tamtej pory wezwanie się zmieniło, nawiązaniem do poprzedniego są malowidła, które ukazują sceny z życia tego świętego.

Praktycznie: Kościół zlokalizowany jest na cmentarzu przy ul. Bohaterów Bukowskich – na co dzień pozostaje zamknięty, ale wystarczy zadzwonić do parafii, a w miarę możliwości otworzą obiekt i opowiedzą jego historię. Numer telefoniczny na parafię 61 814 01 41. Dodatkowe informacje na stronie Gminy Buk.

Muzeum Stolarstwa i Biskupizny w Krobi

Opowieść o ,,drewnianej” Wielkopolsce byłaby niekompletna bez zajrzenia do stuletniej stolarni w Krobi, która dziś mieści prywatne Muzeum Stolarstwa i Biskupizny prowadzone przez pana Marka Hałasa.  

Choć sam budynek liczy sobie około 100 lat, to tradycja stolarska w rodzinie Hałasów zaczęła się w 1846 roku i, w nieco zmienionej formie, trwa do dziś. W okresie świetności zakład z Krobi zatrudniał 30 osób i obsługiwał sklepy w mieście i w Kaliszu. Dziś to świetne muzeum oraz miejsce z ofertą warsztatową. 

Ten niepozorny budynek to 100-letnia stolarnia

W ramach zwiedzania zobaczycie wnętrza dawnej fabryki stolarskiej wraz z oryginalnymi sprzętami. Pociągnijcie pana Marka Hałasa za język, a zdradzi Wam wiele ciekawostek, które pokazują, jak przemyślane było to miejsce – chociażby nieprzypadkowy układ okien, wpuszczających łagodne światło zachodnie, najlepsze do pracy, czy ustawienie maszyn, dzięki któremu na małej przestrzeni ,,bezkolizyjnie” i sprawnie pracowało kilka osób na raz. 

Gdy dziś potrzebujemy nowego mebla, przeglądamy katalogi skandynawskich gigantów – ale czy wiemy, ile musi się wydarzyć, żeby pień drzewa zamienić w wymarzony kredens? Wizyta w Krobi to okazja, żeby poznać proces przygotowywania mebli – przez warsztat z piłami, strugarkami czy frezarkami, po piętro z szufladami pełnymi metalowych i drewnianych elementów niezbędnych do stworzenia danego przedmiotu. 

Ciekawa jest także wystawa regionalnych pamiątek, pokazująca charakter Biskupizny jako mikroregionu kulturowego. Zobaczycie tu oryginalne stroje oraz wiele pamiątkowych fotografii, o których pan Marek mógłby długo opowiadać.

Ta stuletnia stolarnia zachwyca nie tylko wnętrzami. Zafascynowało nas też, że w losach tego go biznesu, prowadzonego nieprzerwanie przez kolejne pokolenia, jak w soczewce ogniskuje się gospodarcza historia naszego kraju – od czasów rzemieślniczych fachów, przez tworzenie prywatnych fabryk, po okresy wojny i socjalistycznej spółdzielczości, kończąc na wymagających realiach wolnego rynku. 

Dziś w Muzeum Stolarstwa i Biskupizny w Krobi można także wziąć udział w warsztatach rękodzielniczych i majsterkowania – m.in. z zakresu renowacji mebli drewna czy tworzenia prostych form drewnianych w rodzinnym gronie. Oczarowały nas także piękne, ręcznie robione, drewniane pamiątki- np. zabawkowy jamnik, którego projekt liczy już ponad sto lat!

Praktycznie: ważna informacja – zwiedzanie możliwe jest tylko po wcześniejszym zapowiedzeniu się i umówieniu z gospodarzem. Bilet normlany 15zł a ulgowy 5zł. Dane kontaktowe, pełna oferta i cennik warsztatów na stronie Muzeum Stolarstwa i Biskupizny oraz na Facebooku.

Wielkopolskie Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach

Drewno ma to do siebie, że czasem… płonie, więc zestawienie ciekawych ,,drewnianych” miejsc kończymy wizytą w Wielkopolskim Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach. 

To miejsce jest ciekawe nie tylko ze względu na unikatową kolekcję pożarniczą, ale również ze względu na budynek, w którym się znajduje. To dawny zbór ewangelicki zbudowany z 1763 roku. Muzeum założono w latach 70-tych, aby ratować zabytkowy sprzęt pożarniczy oraz zaadaptować budynek nieużywanego zboru ewangelickiego. Od tamtej pory zbiory i przestrzeń muzealna są systematycznie powiększane. Czeka tu na Was aż 4000 zabytkowych przedmiotów i 2000 publikacji związanych z tą wąską dziedziną- prawdziwy raj dla każdego ,,małego” strażaka. 

Wielkopolskie Muzeum Pożarnictwa mieści się w zabytkowym budynku po zborze

Kolekcja kolekcją, ale nasi czytelnicy są zgodni – największą atrakcją wystawy jest możliwość zjechania po strażackiej rurze i uruchomienia ręcznej syreny alarmowej. Z pewnością niejeden mały (i niemały) strażak pokusi się o taką rozrywkę :).

Oprócz typowo muzealnych eksponatów interesujące są nowoczesne sale edukacyjne, które unaoczniają, jak niszczycielskim żywiołem jest ogień. Możecie tu zobaczyć m.in. spalony pokój czy las i nauczyć się, jak zapobiec pożarowi lub chociaż trochę go opanować.

W Rakoniewicach oprócz oglądania samego muzeum, dobrze jest także zwrócić uwagę na zabytkowe domy podcieniowe  otaczające rynek – pochodzą z XVIII wieku. Pełniły funkcję domu pastora, karczmy i kuźni.

Takich podcieni wokół rynku jest kilka

Praktycznie: Wielkopolskie Muzeum Pożarnictwa to muzeum funkcjonujące w regularnych godzinach pracy, zmiennych w zależności od sezonu. Bilety w cenie 10 zł normlany i 5 zł ulgowy. Dokładne godziny otwarcia i dodatkowe informacje na stronie muzeum.

Wielkopolska drewniana 

Czy to wszystkie zabytki drewniane w Wielkopolsce? A skądże! Zaintrygowały nas także drewniane kościoły Puszczy Zielonka, tajemniczy pałacyk w Mojej Woli czy szachulcowe domy w Zdunach – oraz wiele innych miejsc z drewnem w roli głównej. Z pewnością więc ta opowieść będzie mieć swoje kolejne rozdziały…

Zabytki drewniane to trudny temat. Z jednej strony w dzisiejszych czasach przykuwają uwagę i wzbudzają zainteresowanie, przywołując na myśl sielskie obrazki i oddziałując na zmysły zapachem, teksturą czy minimalistycznymi zdobieniami. 

Z drugiej strony, często uratowane w ostatniej chwili, wymagają ogromnego nakładu pracy, żeby rzeczywiście móc cieszyć oko – z funduszami bywa różnie, a czas gra na niekorzyść tych zabytków.  Często schowane ,,na uboczu”, zmuszają turystów do dodatkowego wysiłku. Będąc świadomym turystą, warto się nimi zainteresować, tak, żeby gminy szukały pomysłów i środków na konkretne działania i ochronę takich obiektów.

Zadbane drewniane zabytki – życzymy ich sobie jeszcze więcej!

Takie zainteresowanie to także bodziec dla pasjonatów, którzy opiekują się tymi miejscami. Bo ludzie z pasją to wspólny mianownik wielu odwiedzonych przez nas wielkopolskich zabytków drewnianych, szczególnie tych zlokalizowanych in situ, w swojej oryginalnym miejscu. Byliśmy zafascynowani opowieściami pana Jarosława w Osiecznej, cieszyliśmy się, że w Krobi mogliśmy porozmawiać z ekspertem stolarstwa, a po kościele w Buku oprowadzał nas dumny proboszcz parafii. 

I ta pasja, którą widać w tych miejscach chyba jeszcze wyraźniej- to dokładnie to, po co warto wyruszyć śladem wielkopolskich zabytków drewnianych.

Drewniane zabytki i inne atrakcje Wielkopolski na mapie

By pomóc w planowaniu wycieczki po wspomnianych atrakcjach przygotowliśmy dla Was mapę, którą można wyświetlić bezpośrednio w Google Maps.

Wpis powstał we współpracy z Wielkopolską Organizacją Turystyczną, w ramach naszego udziału w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów organizowanych przez Polską Organizację Turystyczną. #visitpoland #mistrzostwablogerow #polskibonturystyczny

Data ostatniej aktualizacji:

Kategoria: Polska, Wielkopolskie

Spodobały Ci się nasze materiały lub ułatwiliśmy Ci zaplanować fajny urlop? Możesz postawić kawkę;) Dziękujemy!

Dodaj komentarz